Rozdział siódmy - Intryga

2.8K 119 15
                                    

Bo świat jest intrygą, a spiskowcami ludzie,
którzy kolejno knują i siebie zatracają.


Błogi stan snu powoli opuszczał jego ciało, a na jego miejsce pojawił się pulsujący ból w tyle głowy. Poruszył się niespokojnie słysząc w uchu nagły, dziwny szmer, a gdy wciąż nie ustawał zamachnął się ręką. Kiedy i to nie przyniosło żadnych efektów, z westchnięciem otworzył oczy. Na widok wielkiego szczura stojącego tuż obok jego policzka, zerwał się na równe nogi i odsunął pod samą ścianę. Nie, żeby bał się tych małych, brudnych stworzeń z oślizgłymi ogonami... jednak sprawa wygląda zupełnie inaczej kiedy dziki gryzoń bierze cię z pełnego zaskoczenia!
Dobrze, że przynajmniej nie zaczął piszczeć jak panienka...
Odetchnął głęboko i przeczesał swoje niezbyt świeże włosy. Gdzie, do jasnej cholery się znajdował?!
Rozejrzał się dookoła, bez większego problemu widząc poszczególne elementy pomieszczenia. Pojedyncze łóżko polowe, jakaś miska i... kraty. Więzienie? Jakim cudem trafił za kratki?J
ego wciąż jeszcze ospały umysł zaczął nagle pracować na pełnych obrotach. Czy zrobił coś nie tak? Nie pamiętał by popełnił jakąkolwiek zbrodnię, zresztą nie był nawet w Azkabanie - nie wyczuwał żadnej obecności dementorów.
Skup się, skup się, skup się...
Pamiętał konferencję w Liverpoolu, liścik, chwilę słabości na korytarzu...
Nie ufaj nikomu- nigdy nie wiesz kto jest Twoim wrogiem...
Tanya! Teraz pamiętał. Uprowadziła go. Drobna, ugodowa, zawsze lojalna - a jednak zrobiła to. Bez mrugnięcia okiem, bez żadnego zawahania, tak po prostu pozbawiła go przytomności i umieściła w tym miejscu. Zacisnął dłonie w pięści czując frustrację i gniew. Czuł jednak, że było coś jeszcze. Coś, jakieś uczucie, które nie dawało mu spokoju, od kiedy się obudził.
Odepchnął się od ściany, ruszając w obchód po ciemnej celi. Takie zachowanie zawsze pozwalało mu się skupić, jednak w tym momencie jakoś dziwnie go rozpraszało. Gdzieś w odmętach jego umysłu dryfowała odpowiedź, jednak jak na razie nie potrafił do niej dotrzeć.
Nagle zatrzymał się w miejscu, a na jego twarzy pojawiło się coś na kształt nadziei. Czym prędzej przeszukał wszystkie możliwe kieszenie, jakie miał w ubraniach, jednak nie znalazł tego czego szukał. Zabrali ją, zabrali mu różdżkę. Nie miał szans na wydostanie się stąd, nie o własnych siłach. Zaklął pod nosem, po czym w akcie desperacji rzucił się do krat i szarpnął nimi z całej siły. Oczywiście nie ruszyły się nawet o cal, jednak nie spodziewał się niczego innego.
Świetnie, po prostu bosko. Będzie gnił w tym przeklętym miejscu, w momencie gdy na zewnątrz dzieją się nie wiadomo jakie rzeczy. Gdzie Granger...
Podniósł głowę w nagłym olśnieniu, a nad jego blond czupryną niemalże pojawiła się zapalona lampka.Miałeś Granger i nie potrafiłeś jej dobrze wykorzystać.
Już wiedział co siedziało w odmętach jego umysłu. Martwił się. Martwił o tę małą, wredną, ale jakże pociągającą i bardzo atrakcyjną kobietę. Nie chciał by coś jej się stało, a na samą myśl o jej... nie, nie będzie o tym myślał. Ona nie ma z tym nic wspólnego, może dadzą jej spokój.
Jasne, sam ją w to wciągnąłeś, zabierając do swojego domu, wiesz?
Miał ochotę zakląć na cały głos. Gdyby miał różdżkę, to wysadziłby całe to miejsce i obrócił w pył. Co mu zostało w tej sytuacji? Powinien zacząć krzyczeć, żeby ktoś do niego zszedł?
W jakiś sposób ta myśl wydała się najrozsądniejsza i już otwierał usta, kiedy doszedł go głos w prawej strony:
- I tak nie przyjdą. Nie wysilaj się Malfoy.
Wzdrygnął się, w napięciu próbując namierzyć źródło dźwięku. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że jego dłonie kurczowo ściskają więżące go kraty, usta wciąż ma lekko rozchylone, a nogi ledwo dostrzegalnie dygoczą z... no właśnie, z czego? Z zimna. Tak, na pewno z zimna, no przecież nie ze strachu!
Nieco zbyt gwałtownie puścił kraty, prawą dłoń zwyczajowo kierując w stronę włosów. Stały odruch przy zdenerwowaniu. Nigdy w życiu by się do tego nie przyznał, ale stresował się jak diabli. Uśpiony dotychczas tchórz w jego sercu zamruczał z dziką satysfakcją. No nie! Nie mógł na to pozwolić. Jak to wpłynie na jego opinię publiczną?! Nie ważne, że na ten moment był po prostu zwykłym, szarym człowieczkiem, którego potraktowano jak worek ziemniaków. Mimo wszystko wciąż pozostawał Ministrem Magii i musiał zachować twarz! Zwłaszcza przed obcymi i porywaczami. Właśnie tak.
Dla pewności jeszcze raz przeczesał swoje już lekko nieświeże włosy i przywdział na twarz wyuczony, firmowy uśmieszek. Chcąc stworzyć wokół siebie iluzję odwagi, nonszalancko oparł się o kraty i luzacko zdmuchnął kilka kosmyków, które opadły mu na oczy.
Z odległości kilku metrów dotarło go głośne prychnięcie. Już miał otworzyć usta, żeby wyrazić swoje zdanie na temat jawnego braku szacunku, kiedy głos znowu go uprzedził:
- Widzę, że wciąż niewiele się zmieniłeś. Buźka dalej najważniejsza, co?
Poczuł jak jakiś nieprzyjemny prąd urządza sobie maraton wzdłuż jego ciała, mieszając się ze złością. Jak on śmiał?! Po chwili jego czoło przecięła podłużna zmarszczka.Granger. Nie bez powodu pomyślał właśnie o niej, słysząc to niedorzeczne oskarżenie. Tylko ona przez cały czas wyrzucała mu, że jego „piękna buźka" to jedyna rzecz, o którą tak naprawdę dba. Czyżby zbieg okoliczności?
Poruszył się niespokojnie w miejscu, po czym zrobił niewielki krok w przód. Pochylił się nieco, zwężając swoje stalowoszare oczy.
- Znamy się?
Tym razem odpowiedzią nie było zwykłe, zdawkowe parsknięcie. Nieznajomy posunął się o całą milę w przód, wybuchając głośnym śmiechem. Wbrew pozorom nie był to jednak radosny dźwięk. Z łatwością dało się wyczuć w nim duszące uczucie smutku i bezradności.
Draco po raz kolejny poczuł jak ogarnia go złość. Nie ważne kim jest ten, ten... ktoś! Nie dość, że jest bezczelny to jeszcze roześmiał się niemalże w twarz samemu Ministrowi! Oj, coś czuł, że nie polubi tego osobnika. Zbyt mocno działał mu na nerwy.
Zebrał się w sobie, szykując do ciętego monologu. Zanim jednak zdążył powiedzieć choćby słowo, z mroku zaczęła wyłaniać się sylwetka.
Potrzebował dokładnie sekundy, żeby rozpoznać tę znaną na cały magiczny świat twarz.
Zachłysnął się powietrzem, odkasłując głośno dwa razy.
- Potter?

Czas ZemstyWhere stories live. Discover now