16.

1.5K 89 88
                                    

|Ticci Toby|

Jeff puścił moje włosy, zaciskając szczękę.

- Chyba wam w niczym nie przeszkadzam?

Widziałem frustrację niebieskookiego. Co jak co, ale byliśmy na praktycznie drugim końcu lasu, gdzie możliwość przypadkowego spotkania nas była bardzo mała, zważywszy na to, że rezydencja o tej porze była praktycznie pęłna. Oni się zmówili przeciw nam, czy co?!

Cała złość ze mnie zeszła, kiedy poczułem jak ktoś obejmuje mój brzuch, kładąc głowę na moim ramieniu.

- Po co przyszłaś? - zapytałem zaskoczony swoim spokojnym tonem głosu.

- Brian i Tim kazali mi cię znaleźć. - zawiązała ręce.

- Ehhh... Za chwilę. - wtuliłem się bardziej w kruczowłosego, zamykając oczy.

Tylko przy nim czułem się tak bezpiecznie, że chciałem od razu zasnąć. Jednak nie dane mi było rozkoszować się bliskością chłopaka, ponieważ zostałem brutalnie wyrwany z jego objęć.

- Zostaw mnie. - wyrwałem rękę. - Jak przyjdę, to przyjdę.

Zawiązałem ręce, stojąc między Jeff'em, a nią.

- Ale jeszcze ja chciałam z tobą pogadać. - mruknęła, poprawiając bluzę. Przewróciłem oczami i miałem się już odezwać. - Ale w trzy oczy. - spojrzała znacząco na Jeffa.

Również na niego spojrzałem, a on przewrócił oczami, wstał i podszedł do mnie.

- Będę się gdzieś szwędał. - pocałował mnie w policzek, lekko się uśmiechając, na co sam się uśmiechnąłem, a chłopak zaczął odchodzić.

- I tak cię znajdę. - uśmiechnąłem się.

Odwrócił się i cmoknął w moją stronę, znowu obrócił, po czym zaczął biec przed siebie. Zaśmiałem się w duchu i patrzyłem chwilę na miejsce, gdzie zniknął.

- Co chcesz, Natalie? - zapytałem chłodno.

Nie lubiłem rozmawiać z tym zegarkiem. Zawsze próbowała mnie nieudolnie poderwać, a potem latała jak porąbana, żeby dziewczyny ją pocieszały. Robiły to wszystkie, poza Sally i Jane.

Dziewczyna patrzyła na mnie z "zalotnym" uśmieszkiem.

Podejrzewam, że gdybym nie był gejem, byłbym aseksualny.

Podeszła do mnie, a ja natychmiast odsunąłem się krok. Nie wiadomo co jej strzeli do głowy. W sumie to niezbyt mnie teraz dziwiło to, że jej "podniecające sztuczki" na mnie nie działały. Raz paradowała przede mną w samej bieliźnie. Bleh.

- Czego chcę? - na sam ton jej głosu miałem ochotę przywalić jej patelną w łeb. Albo sobie, że zgodziłem się na tą pogadankę. (*podaje mu patelnię* #hejtynaclock) Doskoczyła do mnie. - Chcę być twoją kochanką.

Zakrztusiłem się powietrzem.

- Że co ty jak, co? - wydusiłem, kiedy mogłem normalnie mówić.

- Chcę być twoją kochanką. - spojrzała na mnie jak na idiotę, co po chwili zmieniło się we wzrok fangirl. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i przystanęła na palcach, bo była ode mnie niższa.

Odepchnąłem ją otrzepując się z tego co po sobie zostawiła na mojej bluzie. Skąd się biorą tacy ludzie?

Teraz przynajmniej wiem jakie jest moje powołanie jako mordercą. By tępić takich ludzi.

- Wiesz co? Lepiej będzie jak mi się nie będziesz pokazywała na oczy.

Bo po co strzępić się dla jakieś tępej laski? Zepsuła mi humor samą obecnością. Odwróciłem się na pięcie, zebrałem swoją broń i zacząłem wracać do rezydencji, która była dosyć daleko.

Z nikąd usłyszałem dźwięk strzelania z broni palnej. Po chwili poczułem jak coś rozrywa mi skórę, mięśnie i inne tkanki. Spojrzałem na udo, na którym pojawiała się coraz większa plama krwi i to w zastraszającym tempie.

- Znowu? - westchnąłem sfrustrowany, zdejmując chustkę z nosa.

Obwiązałem ją mocno nad raną i próbowałem iść dalej, ale noga odmawiała posłuszeństwa.

Z krzaków wyszedł jakiś mężczyzna w ubraniu moro.

- O mój Boże, myślałem, że jesteś sarna! - zaczął panikować, a ja chciałem go rozerwać na strzępy, ale wtedy poczułem się słabo.

Upadłem zdezorientowany i poczułem ciecz płynącą z tyłu głowy, kiedy uderzyłem nią w drzewo. Warknąłem pod nosem i zacisnąłem mocniej chustę, ale to nic nie dało. Powoli traciłem świadomość. Plama krwi była za duża. Pocisk musiał jakkolwiek uszkodzić tętnicę udową. Oczy same mi się zamykały i już nie rozumiałem dlaczego ten facet lata jak poparzony z telefonem w ręku. Wtedy nastała ciemność.

***

Nie czułem nic. Umarłem? Otworzyłem leniwie oczy, na moment ślepnąc od światła, ale ich nie zamknąłem. Biały sufit i beżowe ściany. Gdzie ja jestem?

- Doktorze, wybudził się. - usłyszałem głos jakieś kobiety.

Rozejrzałem się leniwie i spojrzałem na swoje ciało. Do rąk miałem poprzyczepiane jakieś rurki. Do pomieszczenia weszła blondynka w białym fartuchu.

- Słyszysz mnie? - pokiwałem lekko głową. - Możesz mówić? - zapytała spokojnie, podchodząc do mnie.

Otworzyłem powoli usta i poczułem suchość w gardle, ale mimo to się odezwałem:

- Gdzie ja jestem?

- W budziku. Jest to szpital, w którym wybudzamy pacjentów ze śpiączki. - wzięła latarkę i poświeciła mi w oczy. - Patrz na mój palec, zgoda?

Spojrzałem na palec i patrzyłem na niego, nie odrywając wzroku, a kobieta zapisała coś na kartce.

- Widzę, że powikłań po operacjach nie będzie. - powiedziała, dotykając mojego policzka. - Nie masz nawet blizn.

- Dlaczego tu jestem? - wymamrotałem, zaciskając palce na pościeli mimo tego, że nie chciałem tego robić.

- W lesie zostałeś postrzelony. Na szczęście nabój nie uszkodził tętnicy udowej, ale straciłeś dużo krwi. Musiałeś się też uderzyć mocno w głowę oraz praktycznie nie miałeś skóry w tym miejscu. - zatoczyła kółko nad moim policzkiem. - Przeszczepili ci skórę,  a teraz pozwól, że to ja zadań ci kilka pytań. - pokiwałem głową. - Jak się nazywasz?

- Ja... Nie pamiętam...

Moja Księżniczka | JeffxToby ‹Yaoi›Where stories live. Discover now