Otworzyłem powoli oczy, delikatnie je przecierając. Rozejrzałem się po pokoju, w którym się znajdowałem i jak się okazało, byłem wciąż u Takeru. Na podłodze. W sumie to i tak lepiej, niżeli miałbym spać dworze. Momentalnie zmieniłem pozycję na siedzącą, co było złym wyborem, gdyż od razu rozbolała mnie cholernie głowa. Powoli wstałem, po czym udałem się do kuchni po tabletki przeciwbólowe. W międzyczasie przed oczyma przelatywały mi zamglone wspomnienia z wczorajszej nocy. Taniec, szampany, prochy i ruchanie z Yoshiki. Tego ostatniego akurat nie mógłbym zapomnieć. No, a potem tradycyjnie urwał mi się film... A szkoda.
Wziąłem tabletkę, którą popiłem wodą. Obejrzałem salon ponownie w celu znalezienia swojego chłopaka, lecz nigdzie go nie było. Wyjąłem telefon z kieszeni i go odblokowałem. Trochę się zaskoczyłem, gdy ujrzałem godzinę 13:54, no ale dobra. Odłożyłem urządzenie na blat, po czym postanowiłem poszukać Yoshi, toteż cicho wyruszyłem w poszukiwania.
Zmarnowałem większość swojego czasu na chodzenie po willi i szukanie tego nieszczęśnika. Po pewnym czasie znalazłem go na pierwszym piętrze w salonie, oczywiście spał jakby nigdy nic.
− Hej, wstawaj pokrako − zacząłem szturchać chłopaka, lecz nie dostałem odpowiedzi. − Słyszysz? Obudź się.
− Co? − złapał się za głowę. − Auć! Kto to mówi? − zaczął się trząść.
− No weź nie udawaj idioto, wstawaj − powiedziałem.
− Au, ten ból! Widzę mgłę przed oczami! Co się dzieje? − chłopak zaczął się wić. − Mamo, czy to ty?
− Ej, no co tobie? − uklęknąłem nad Yoshi. − Dobrze się czujesz? − zacząłem machać mu ręką przed twarzą.
− Kim... Au, mój brzuch... − chłopak przestał się ruszać i mówić. Powoli zamykał swoje lśniące oczy.
− Yoshiki? Obudź się, Yoshiki! Kochanie, błagam cię! − szturchałem chłopaka, lecz nie reagował. − Matko, to moja wina! To przez te prochy − uroniwszy łzę, usiadłem bezradnie na podłogę i upuściłem głowę w dół. − Yoshiki...
− Jesteś strasznie naiwny, ty pojebie − powiedział Yoshi, odwracając się do mnie i szczerząc swoje nienagannie białe zęby.
Natychmiast spojrzałem na chłopaka i zrozumiałem, że tak naprawdę nic mu nie jest. − Yoshiki, debilu! Myślałem, że umierasz! − wskoczyłem na chłopaka, mocno go przytulając.
− Wiesz, właśnie się przyznałeś, że mi coś wsypałeś do drinka.
− Jesteś zły, skarbie? − zrobiłem minę smutnego kotka.
− Parówo, jak mógłbym być na ciebie zły? − pocałował mnie w policzek. − Jesteśmy na równi.
− W sensie?
− Podmieniłem ci wczoraj twojego drinka na mojego − zaśmiał się Yoshiki.
− Co? Ale skąd wiedziałeś? − byłem lekko zaskoczony wyznaniem chłopaka.
− Miałeś na rękawie prochy, trudno było się nie domyślić.
− Debil ze mnie. − roześmiałem się.
− Poprawka, kochany debil − chłopak złapał za mój podbródek i złożył pocałunek na moich ustach. − Swoją drogą, nieźle mnie wczoraj zbajerowałeś i zaciągnąłeś do łóżka. Podobało mi się to.
− Nie tylko tobie − zamruczałem. − Chodź na dół − złapałem Yoshi za rękę.
− Yhym.
Wstaliśmy i powoli kierowaliśmy się na parter. Ulżyło mi, że mój chłopak nie był zły za te prochy, ale mimo wszystko, nieźle mnie przestraszył. Schodząc po schodach zauważyliśmy Takeru i paru znajomych. Gospodarz domu zawołał nas na śniadanie, jakim okazały się tosty. Proste, szybkie i dobre, prawda? Zaczęliśmy wspólnie jeść i rozmawiać. Po jakimś czasie już większość się obudziła, toteż po półtorej godziny zaczęliśmy się zbierać do domów.
− Chodź Yoshiki, podwiozę cię − powiedziałem, otwierając drzwi od samochodu.
− Ok, dzięki − powoli wsiadł do samochodu.
− Nie ma sprawy − odparłem, po czym wyruszyłem w stronę domu chłopaka.
Większość drogi spędziliśmy w ciszy, może to przez kaca. Jedno było pewne, luz nam się skończył, gdyż następnego dnia czekają nas zajęcia na uczelni. Szkolna rutyna powraca, to takie przygnębiające.
− Jesteśmy na miejscu − powiedziałem. − To do jutra!
− Ta, do jutra! − pocałowaliśmy się namiętnie, po czym chłopak wysiadł z samochodu i ruszył w stronę drzwi wejściowych.
Odjechałem z podjazdu i kierowałem się w stronę swojego bloku. Włączyłem radio, gdzie akurat leciała moja ulubiona piosenka AKLO "Dirty Work". Czasem fajnie jest posłuchać czegoś innego, niż typowe piosenki z gatunku pop lecące w owym radiu...
Zaparkowałem auto w garażu, a następnie ruszyłem do mieszkania. Od razu poszedłem po butelkę wody leżącą na stoliku, opróżniając jej całą zawartość. Wyjąłem telefon z kieszeni i zacząłem nadrabiać nowości w mediach społecznościowych. Wszędzie było pełno zdjęć z wczorajszej imprezy, w sumie nic dziwnego. Była udana i z pewnością wszyscy się świetnie bawili.
Postanowiłem ruszyć dupę, gdy ogarnąłem, że była już godzina 16. Poszedłem do sypialni spakować podręczniki na jutrzejsze zajęcia. Gotową już torbę pozostawiłem na krześle, a doskwierający mi wówczas głód zmusił mnie do pójścia po jedzenie. W lodówce nie było wiele pożywienia, toteż uznałem, że następnego dnia udam się do sklepu. Póki co, postanowiłem już doszczętnie opróżnić zapas jedzenia, więc wyjąłem lody. Następnym krokiem było pokrojenie banana i dodanie do deseru, którego finalnie przyozdobiłem bitą śmietaną. W tym momencie doszedłem do wniosku, że jednak mogłem iść na gastronomię.
~~~
Sprawdzając telefon, zauważyłem godzinę 22. Nie sądziłem, że oglądanie telewizji aż tyle mi zajmie. Ogólnie to miałem dość już dzisiejszego dnia, toteż poszedłem się umyć. Po skończonych czynnościach, powędrowałem wprost do łóżka. Dzień ten był strasznie nudny, no ale co taki leń jak ja miał poradzić? Obejrzawszy media społecznościowe, odłożyłem telefon i zasnąłem.
CZYTASZ
Pijana miłość ||yaoi|| +18
Romance"Kucając, poczułem na sobie ręce swojego chłopaka, które oplatały mnie w torsie. Od razu wstałem, przez co zostałem popchnięty na blat." warning: ksiazka zawiera wulgaryzmy oraz sceny erotyczne