[16] Nienawidzę cię

315 12 4
                                    

To wszystko działo się w ciągu trzech sekund. Nie mogłem zrozumieć, co tu się dzieje, aż do momentu, gdy kątem oka zobaczyłem otwierające się drzwi, a w nich stojącą postać.

Właśnie rozgrywał się jeden z najgorszych scenariuszy, jakie mogłem sobie wyobrazić. W drzwiach stał Yoshiki i patrzył przez chwilę na naszą dwójkę. Natychmiast odepchnąłem od siebie Kaito, lecz gdy to zrobiłem, Yoshi zniknął z pola widzenia. Nie docierało do mnie, co właśnie się wydarzyło. Postanowiłem pobiec za chłopakiem, lecz uniemożliwił mi to Kai, który złapał mnie mocno za rękę.

− Stój, nie idź za nim! Haruto, ja cię kocham! − wykrzyknął.

− Zostaw mnie! − nie wiedziałem co powiedzieć. − Nigdy nie będziemy razem, rozumiesz? Tym bardziej po tym, co zrobiłeś! − gdy to powiedziałem, zauważyłem pojedynczą, drobną łzę spływającą z oka chłopaka.

Momentalnie wybiegłem z szatni, zostawiając otwarte drzwi. Dlaczego Kaito to zrobił? Przecież wiedział, że jestem w związku. Od razu przeszukałem wszystkie piętra w szkole, lecz nigdzie nie mogłem znaleźć Yoshiki. Schodząc po schodach na parter, natrafiłem na Isamu.

− Haruto, no w końcu! Gdzie jest Yoshi? Zaraz będą ogłaszać wyniki!

− Nie wiem, gdzie on jest. Szukałem wszędzie i go nie ma. Isamu, błagam, pomóż mi go szukać! − poczułem, jak powoli się rozklejam.

− Ej, coś się stało? − zapytał.

− Muszę mu coś wyjaśnić, rozumiesz? Idę na parter, a ty sprawdź jeszcze pomieszczenia na piętrach − powiedziałem, biegnąc przed siebie.

W międzyczasie próbowałem dodzwonić się do chłopaka, lecz miał wyłączony telefon. Byłem w totalnej rozsypce, nasz związek mógł się skończyć przez jednego dupka.

Byłem w każdym pokoju, w każdej sali, ale nadal nic. Isamu również mówił, że nigdzie nie mógł znaleźć Yoshiki. W sumie, to Kaito też nigdzie nie spotkałem po drodze, ale to chyba dobrze. Wracałem na salę gimnastyczną, gdyż był moment ogłoszenia wyników. Wszystkie zespoły i wszyscy soliści musieli ustawić się na scenie, dlatego też ustawiliśmy się, niestety w niepełnym składzie. Tak naprawdę, w tamtej chwili było mi obojętne, które miejsce zajmiemy. Kaito stał daleko ode mnie, ale nie dziwię mu się. Po pewnym czasie jury ogłosiło nasz zespół zwycięzcami. Tak, zajęliśmy pierwsze miejsce. Wewnątrz, jakaś mała iskierka szczęścia zaczęła się we mnie tlić, jednak szybko zagasła. Aczkolwiek, wszyscy inni cieszyli się niesamowicie. To wspaniałe uczucie, gdy zauważysz, że twoja ciężka praca się opłaciła. Była to jedyna pozytywna emocja, którą wtedy w sobie miałem. Jury podarowało nam medale i dyplomy, oczywiście wziąłem też dla Yoshiki, gdybym kiedyś go spotkał...

Po konkursie nie miałem już żadnych lekcji, także był luz. Wszyscy uczestnicy poszli do szatni po swoje rzeczy, w tym i ja. Chłopaki chcieli pójść jeszcze na piwo, no ale zważywszy na to, że kolejnego dnia miała być znowu szkoła, przełożyli to spotkanie na weekend. Gdy wyszedłem z budynku, zobaczyłem, jak leje deszcz. Ten dzień to była straszna masakra! Pobiegłem szybko do samochodu, gdzie na szczęście było sucho i bezpiecznie. Ponownie próbowałem dodzwonić się do Yoshi, lecz nie odbierał. Kompletnie nie wiedziałem co z nim, gdzie jest i czy w ogóle żyje. Nie jechałem do swojego mieszkania, bo wiedziałem, że nie mógłbym funkcjonować normalnie. Podjechałem pod dom Yoshiki. Pukałem do jego drzwi, lecz nikt nie odpowiadał. Szarpałem za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Ostatecznie, spojrzałem przez okno, no ale nikogo tam nie widziałem. To mogło oznaczać, że chłopaka raczej w domu nie ma.

Wróciłem do samochodu. Oparłem się niechętnie o fotel, a po chwili poczułem, jak łzy spływają mi z oka. Dlaczego to musiało tak boleć? Byłem bezradny. Odpaliłem samochód i zacząłem jechać w kierunku swojego mieszkania.

Przez całą drogę rozglądałem się wszędzie, mając nadzieję, że spotkam gdzieś Yoshi. Nie chciałem się poddawać, więc gdy przejeżdżałem nieopodal parku, zaparkowałem na poboczu. Wysiadłem z auta, mając w głębokim poważaniu to, że strasznie pada deszcz. Przecież z soli nie byłem, no nie? Biegałem, szukając znajomej mi twarzy. Po kilkunastu minutach stanąłem pod drzewem, by chwilę odpocząć. Skierowałem wzrok na będący naprzeciwko mnie most. Znieruchomiałem, gdy ujrzałem tam Yoshiki. Momentalnie moje całe oczy napełniły się łzami.

− Yoshiki! − to było jedyne słowo, które wtedy umiałem powiedzieć.

Natychmiast podbiegłem do chłopaka, który widząc mnie, chciał zwiewać.

− Yoshiki, błagam! − w ostatniej chwili złapałem go za rękę i obróciłem w swoją stronę. − Proszę cię, to nie tak, jak myślisz! Błagam, wysłuchaj mnie chociaż! − w ciągu dalszym litry łez spływały po moich policzkach.

Mokre włosy Yoshi oklapły na jego czoło, tak, że przykrywały prawie całe jego zaszklone oczy. Chłopak nie odezwał się ani słowem. Patrzyliśmy się na siebie, mimo że czułem cholerny ból, gdy widziałem chłopaka w takim stanie. Postanowiłem kontynuować.

− Między nami nic nie zaszło! Czekaj, dobra, może zaszło, ale to nic nie znaczyło! To on...

− Zamknij się i przestań kłamać! Myślisz, że tego wszystkiego nie widziałem?! Nienawidzę cię, Haruto!

− Ale...

− Stul pysk! Myślałem, że jesteś inny! Jesteś...

− Yoshiki, błagam cię − przytuliłem go, spuszczając głowę w dół. Ryczałem jak bóbr, ale nie mogłem tego powstrzymać. − Kaito mnie pocałował z zaskoczenia, to wszystko działo się tak szybko! Ja naprawdę jestem strasznie opóźniony, zareagowałem najszybciej jak mogłem! − powiedziałem na jednym wydechu.

− Okłamałeś mnie raz, mówiąc, że mnie kochasz. Co, jeśli teraz też kłamiesz? − wykrzyknął chłopak, odpychając mnie od siebie.

− Yoshiki, ja cię kocham i nigdy nie przestanę, rozumiesz?! Cholera, no przepraszam!

− To koniec − oznajmił Yoshi, po czym zaczął się oddalać.

Oparłem się o barierkę, zakryłem swoje oczy i dałem upust emocjom. Nie wierzyłem w to, co usłyszałem. On ze mną zerwał, a ja zamiast za nim biec, płakałem jak małe dziecko. Prawda była taka, że nie wiedziałem, co mam zrobić. A padający deszcz był dodatkowo przytłaczający. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Nie spodziewałbym się nigdy, że będę tak opłakiwać rozstanie. Chłopaki nie płaczą, tak? Gówno prawda.

Po kilkunastu minutach postanowiłem odejść. Wróciłem do samochodu i kierowałem się do swojego mieszkania. Nie ukrywam, fotel w aucie było w chuj mokry. Pewnie dlatego, że cały zmokłem. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia, zdejmując od razu buty. Torbę rzuciłem gdzieś na przejściu i ruszyłem od razu do łazienki, wziąć długą kąpiel. Zagłębiłem się w wodzie aż po szyję i spróbowałem chociaż trochę się odprężyć, mimo że do łatwych to nie należało. Gdy po pewnym czasie poczułem, jak woda robi się zimna, wyszedłem z wanny i dokładnie osuszyłem ciało i włosy. Ubrałem bokserki i wyszedłem z łazienki. Po drodze wstąpiłem do kuchni, gdyż strasznie doskwierał mi głód. Wyjąłem chleb i zrobiwszy kanapki z masłem orzechowym, odblokowałem telefon. Nie mogłem uwierzyć, że była już godzina 20. Kiedy to tak szybko minęło, to ja nie wiem. Oczywiście miałem wiele nieodczytanych wiadomości, których już nawet nie miałem siły zobaczyć. Skończyłem szybko swoje jedzenie i poszedłem do łóżka. Leżałem z parę godzin, aż w końcu usnąłem.

~~~

Obudziłem się następnego dnia w piątek, dość późno, więc nie poszedłem do szkoły. Zresztą, nawet nie chciałem tam przebywać. Przez cały czas próbowałem dodzwonić się do Yoshiki, ale nie odbierał. Byłem zdesperowany, okej? Junji napisał mi, że Yoshiki również nie ma dziś w szkole. Zapewne siedział u siebie w domu, albo wyemigrował gdzieś. Cały dzień spędziłem na niczym nie robieniu, oprócz rozmyślaniu. W sumie, dawno nie byłem tak przygnębiony, może to też dlatego, że nienawidzę, gdy ktoś mnie ignoruje. Po pewnym czasie pomyślałem, że potrzebuję spokoju, Yoshi może też. Olałem wszystko zaprzestałem próbom dogadania się z chłopakiem. Ostatecznie, nie dzwoniłem już do chłopaka. Przez cały weekend praktycznie nie dawałem znaku życia. Głupie, prawda? Wiedziałem, że w tamtym czasie byłem strasznie żałosny, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Po prostu dałem nam obojgu czas.

Pijana miłość  ||yaoi|| +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz