Rozdział 35

534 47 16
                                    

Kilka dni później...

Nie dawno wróciliśmy z wycieczki, bardzo żałowałem, że nie mogliśmy zostać tam dłużej. Jednak wszystko się kiedyś kończy.

Był wtorek. Całkiem ładny i słoneczny dzień, jednak pochmurny.
Mimo wszystko musiałem iść do szkoły. Yoongi z samego rana na zajęciach wf-u miał treningi koszykówki, dlatego reszta mogła posiedzieć na ławkach i po prostu oglądać, co bardzo mnie cieszyło.

Zwłaszcza, że lubiłem patrzyć jak Yoongi gra. Widziałem jego starania i zaangażowanie jakie wkładał w każdą grę, w każdy mecz. Dziwiło mnie ile sił miał w sobie, w tym drobnym, kochanym ciele.

Mógłbym tak długo wpatrywać się w niego, jak w jakiś najpiękniejszy obrazek. Mimo, że chciałbym być teraz z nim gdzieś sam na sam, musiało mi teraz wystarczyć tylko siedzenie i patrzenie na jego podniecające ciało.

Nim się zorientowałem zadzwonił dzwonek i dobiegł koniec lekcji. Zostało tylko kilka godzin siedzenia w klasie.

...

Reszta lekcji minęła dosyć szybko i spokojnie. Od razu jako pierwsi wyszliśmy ze szkoły na dwór. Po chwili staliśmy już przed budynkiem. Pogoda była piękna, na dworze było naprawdę przyjemnie, dlatego żal by było nie skorzystać z okazji.

- Yoongi? - spytałem

- Hm? - spojrzał na mnie

- Może pójdziemy pograć w kosza? - zaproponowałem

- W sumie, czemu nie? Fajna pogoda. - odparł - Najpierw trzeba byłoby iść do domu sie przebrać. Spotkajmy się już na boisku.

- No dobra, to do później. - odparłem dając mu szybkiego buziaka, po czym ruszyłem w kierunku swojego domu.

YOONGI

Kiedy Taehyung ruszył w swoją stronę, również pomaszerowałem w stronę swojego domu.

Droga zleciała mi dość szybko, a nim się zorientowałem stałem już pod swoim blokiem. Miałem tylko nadzieję, że nie spotkam tam ojca i nie będę musiał poraz kolejny znosić jego pretensji i kolejnych kłótni.

Kiedy znalazłem się przed drzwiami, pociągnąłem za klamkę. Te jednak okazały się być zamknięte. Od razu poczułem ulgę. Wyciągnąłem swoje klucze z kieszeni, po czym odkluczyłem nimi drzwi. Po chwili stałem już w środku mieszkania.

Wyszedłem w głąb domu, a kiedy stanąłem na środku salonu moim oczom ukazał się gigantyczny bałagan. To było wręcz niemożliwe, aby zrobić taki bałagan w pół dnia. Znaczy zawsze był tu bałagan, ale aż tak źle to jeszcze nie było. Pomieszczenie wyglądało tak jakby ktoś nie dawno się tu włamał, albo przeszło tędy tornado.

Wszędzie leżały porozwalane puste albo pełne butelki po alkoholu. Na podłodze i łóżku można było znaleźć porozrzucane ubrania. Jakiś starych naczyń po jedzeniu również nie zabrakło.

- To są jakieś jaja. Ja nie będę tego sprzątał. - odparłem zdenerwowany

Od razu ruszyłem w stronę swojego pokoju. Torbę z książkami rzuciłem gdzieś w kąt pokoju, po czym zacząłem szukać w szafie ubrań. Z wyjątku, że na dworze było ciepło, założyłem krótkie spodenki. Ubrałem zwykłą białą koszulkę i ruszyłem w stronę kuchni.

- To jest już przesada. - rzuciłem wchodząc do kuchni, kiedy moim oczom ukazał się nic nie lepszy niż w salonie bałagan. Na szafkach i blacie leżały porozrzucane pudełka, a zlew był pełen zużytych naczyń.

Kiedy znalazłem jedyną czystą szklankę, nalałem sobie soku, który następnie wypiłem. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałem doskonale kogo mogłem za chwilę zobaczyć. Stanąłem w salonie, a moim oczom ukazał mój ojciec, jak można się domyślić być pijany.

Be With Me [taegi] Où les histoires vivent. Découvrez maintenant