𝖍𝖊𝖑𝖑 𝖓𝖔

72 11 6
                                    

—Okej, teraz tylko... Nie wiem, ukręcić mu kark? —zapytałam patrząc na jakiegoś złodziejaszka wątłej budowy, którego minutę temu Nathan i Thomas przywiązali do krzesła w jakimś starym garażu w pobliżu małego lasku.

—Chciałem ukraść tylko gumy, przepraszam! Dostałem takie wyzwanie! —zaczął krzyczeć przerażony chłopak.

—Żal mi go— westchnęła Mel.

—Nam też, ale wolisz być zabita czy zabić?— uniosłam brwi. —Zresztą to bez różnicy, podpisałaś pakt. Lepiej spróbuj wymyślić co z tym biednym chłopaczyną zrobić, bo siedzimy tu już od dwudziestu minut.

—Nie wiem, może zawołajmy diabła?

—Jak? Myślisz, że jak krzyknę „Lucyfer" to nagle się pojawi? To nie Klub przyjaciół Myszki Miki, a my nie będziemy drzeć się „HEJ COOSIEK".

—Dzień dobry. —do pomieszczenia wszedł szatan we własnej osobie.

—Albo... może któryś z nas to Miki— dodałam widząc mężczyznę o czarnych włosach.

—No dobrze śmiertelnicy, kogo to ofiara? —zapytał podciągając rękawy garnituru.

—Niech stracę, moja— oznajmiła Maya z lekkim stresem w głosie.

—A więc dobrze, jaką chcesz za niego nagrodę?— zapytał.

—Chce wygrać cztery miliony! Nie! Pięć milionów!

—Bogactwo!— zaśmiał się. —Jedno z najsensowniejszych ludzkich pragnień, więc masz to jak... w banku.

—Co muszę zrobić?

—Tym ostrzem musisz leciutko naciąć mu skórę— wyjaśnił, wyjmując złoty sztylet.

—Tylko tyle? Żadnego podcinania gardeł? —zdziwiła się.

—A chcesz? —podniecił się diabeł.

–Nie, nie! Kategoryczne nie. —zdenerwowała się moja siostra.

—Dobrze, a więc tnij.

Ofiara całej tej chorej sytuacji (i nie mam tu na myśli nas, próżnych ofiar szantażu) przerażona otworzyła szerzej oczy. Nozdrza zaczęły mu się otwierać i zamykać, oddech przyśpieszył.

—Nie, błagam nie!— wydusił. Maya spojrzała na jego twarz i cała pobladła. Przygryzła wargę, westchnęła i odwróciła od niego wzrok po sekundzie znów wracając do jego zdruzgotanej twarzy.

—Nie mogę! —krzyknęła rzucając diabelski nożyk na ziemię. Ukucnęła i wplątała ręce we włosy.

—Nie mogę. —powtórzyła cicho bliska płaczu.

—To zdecyduj się w końcu! —wrzasnął Lucifer. —Jak nie ona, to kto?

Cisza przeszyła moje ciało i po całkiem „obsranych" twarzach moich koleżków, jestem w stanie stwierdzić, że ich również. Przerażająca długa cisza.

—Jak nie on —westchnęła Mel — to my.

Z jednej strony rozumiałam ją, byłam w tej samej sytuacji. Mimo to byłam zła, nawet nie jestem w stanie stwierdzić czy na nią. Za pare dni to ja będę usprawiedliwiać się tymi słowami: „Jak nie on, to ja". Pieprzone homo sapiens i chęć przetrwania. Umrzeć i nie zabijać, czy zabić i żyć?

—Okej, mam nadzieje, że to nie tak samo słomiany zapał jak u twojej poprzedniczki. —powiedział znudzony diabeł. Melissa wzięła nóż,  podeszła do złodziejaszka i szybkim ruchem, za nim w ogóle zaczęła myśleć o tym co ma zamiar zrobić, nacięła mu skórę na dłoni.

—Brawo, kochana. Więc jak brzmi twoje pragnienie?

—Pieniądze.

—Ile?

—Po co ograniczać się do liczb? —zaśmiała się. —Całe życie błagam rodziców o buty czy w ogóle jakiekolwiek ubrania, a oni karzą mi na nie zapracować. Rozumiem, trzeba dorosnąć, ale każde dziecko w moim wieku, kiedy potrzebuje kurtki to ją dostaje, a ja? Dosłownie zapieprzam na wszystko prócz jedzenia i czynszu. Nie zrozumcie mnie źle, kocham ich, ale... chce być bogatsza od nich.

—Niestety, nie jestem bogiem żebyś mogła mieć nieskończony budżet. Mogę jednak, zapewnić cię, że możesz wygrać wszystkie pieniądze, o które tylko zagrasz.

—Czyli?

—Zdrapki, losy, konkursy... Wymieniać dalej?— zapytał diabeł.

—Nie... —westchnęła —Ale...

Diabła już nie było.

—Kto idzie trochę pograć? —zapytała rozbawiona.

—A co z tym chło...— Nathan odwrócił się w stronę miejsca, w którym przywiązany był wcześniej młody mężczyzna. Jego też już nie było.


Hej,
(jak ja nienawidzę się witać)
nowy rozdział, trochę czasu to zajęło zanim w ogóle się do niego zabrałam. Mimo to macie go przed swoimi, jak przypuszczam, ślicznymi oczkami. Ale wam słodzę ho ho. Nieważne. Wiem, że krótki, ale kluczowy, więc bez narzekania mi tu! Komentujcie, jestem spragniona waszych opinii mówię serio, przykro mi, że nikt nie zostawia po sobie komentarza). A! I zajrzyjcie do pierwszej części tej piekielnej książki, zaktualizowałam karty postaci i jestem w miłości!

Miłej majówki!

Miłej majówki!

Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.

Amelia

hurts like hell.Where stories live. Discover now