#2 - Zabójstwo i rozmowy

469 24 42
                                    

Jeśli jesteś osobą wrażliwą, polecam zacząć czytać od "czas znaleźć nowego przyjaciela*, ponieważ jak fani Laughing Jack'a wiedzą, nasz kochany klaun zabija dosyć krwawo. To tyle, zapraszam do czytania.

*Jack pov.*

Zapadł mrok.

*Czas odwiedzić moją "przyjaciółkę".* - pomyślałem.

- Jack! Jak fajnie że jesteś! Chodź pobawimy się! - dziewczynka się uśmiechnęła.

- Tak jasne! W co się bawimy?

- Hmmm. W rodzinę!

- Świetny pomysł!

Zaczeliśmy się bawić.

-Poczekaj chwilę muszę tylko przynieść łóżeczko z tamtej półki.

Odwróciła się. To moja szansa. Podszedłem do niej. Uśmiechnąłem się szeroko. W tym momencie spojrzała się na mnie.

- Jack, czy wszystko w porządku?

- Tak, nawet nie wiesz jak bardzo.

Złapałem ją za rękę, po czym przybiłem ją gwoździem do ściany. Zakryłem jej szybko usta. Krzyknęła. Wiedziałem że tak będzie. Zaczęła płakać.

- Nie płacz przecież się bawimy.

Włożyłem jej knebel do ust. Usłyszałem kroki. Do pokoju weszła jej mama.

- Kochanie czy wszyst... - zamarła.

- Dobry wieczór, Pani też przyszła się z nami pobawić?

Chciała krzyknąć. Nie zdążyła. Ogłuszyłem ją.

- Dobrze, a więc wróćmy do naszych zajęć.

Na dobry początek przybiłem jej drugą rękę gwoździem do ściany. Rozciąłem jej brzuch. Wyjąłem jej jelito i nadmuchałem jak balona. Następnie zrobiłem z niego pieska.

Dziewczynka krzyczała i wiła się z bólu. Wołała mamę, tatę. Zaczęło mnie to denerwować. Więc wyjąłem jej kołek z ust. Złapałem za język i z całej siły pociągnołem. Po chwili jej usta zaczeły się wypełniać ciepłą krwią. Była jeszcze dzieckiem więc nic dziwnego że pod wpływem tak dużej utraty krwi umarła.

- Trudno. Szkoda że tak szybko. - westchołem.

Został mi ostatni krok. Wyjąłem jej wszystie wnętrzności i napchałem martwe ciało cukierkami. Następnie powiesiłem zwłoki na lampie w pokoju. Jej Matki postanowiłem nie zabijać. Niech zobaczy moje dzieło. Wyskoczyłem przez okno. Wytarłem część krwi z moich dłoni w moje ubranie.

CZAS...

ZNALEŹĆ...

NOWEGO...

P R Z Y J A C I E L A . . .

Zatrzymałem się. Przydałoby się odwiedzić dom mojej obecnej ofiary. Odnalezienie właściwego domu nie było trudne, nadal miałem w posiadaniu telefon Anity który "pożyczyłem".
-To tutaj - powiedziałem do siebie zadowolony. Do środka dostałem się otwartym oknem na parterze. Wokół były porozrzucane rzeczy.
*Czyli rodzice zainteresowali się zaginięciem swojej córeczki. Jak uroczo.*
Wszedłem po schodach na górę. Moją uwagę zwróciła tabliczka na drzwiach - "Tu rządzi Anita". Delikatnie otworzyłem drzwi. Pomieszczenie było naprawdę ładnie urządzone, widać że dziewczyna gustuje w czarno - białych barwach. Postanowiłem trochę poszperać po szafkach, bo kto mi zabroni. Znalazłem między innymi różne zeszyty, przybory do pisania, pędzle, płótna. Wygląda na to że jest artystą. Zacząłem przeglądać jej szkicowniki. Znalazłem jeden osobliwy rysunek. Na kartce była narysowana jakaś postać, wokół niej była krew, na podłodze leżały wnętrzności człowieka. Za postacią był swego rodzaju cień wyglądajacy jak demon. Zmarszczyłem brwi, tylko jedna osoba podchodziła mi na myśl. Machnąłem na to ręką, przecież to nie może być ON. Pewnie ta dziewczyna miała jakiś koszmar czy coś i namalowala coś takiego, po co doszukiwać się tu głębszego znaczenia. Odłożyłem rysunek oraz szkicownik na biurko. Sięgnałem po torbę która leżała przy łóżku i zacząłem pakować w nią jej ubrania, starannie uważając by nie zabrudzić rzeczy krwią. Wziąłem jeszcze kilka innych rzeczy jak jej szkicownik, piórnik, mały plecak czy słuchawki. Wychodząc z pokoju sięgnąłem po ten rysunek. Wezmę, na wszelki wypadek.

Lost Candy - Laughing JackWhere stories live. Discover now