43. Raczkowanie.

4K 288 88
                                    

Zaraz konieccc... Prosimy o komentarze, może chociaż te 50?

Louis zrobił sobie wolne w dniu, kiedy Malikowie wprowadzili się do własnego domu. Mieli cały dzień dla siebie, odwiózł starszego synka do przedszkola, a kiedy wrócił Harry jeszcze spał. Jego omega jak zwykle trzymała bezpiecznie brzuch podczas snu. To było piękne, jak troszczył się o ich nienarodzone szczenię. Szatyn położył się koło męża i sam go objął, całując przy okazji w kark. Kochał to, jak Harry instynktownie się przybliżał do niego.

- Mmm, gdzie byłeś? - głos omegi był bardzo senny, w końcu jeszcze kilka godzin temu wstawała, aby nakarmić bliźnięta.

- Odwiozłem Matthew do przedszkola - szepnął szatyn, czekając na reakcję męża.

- Co? A śniadanie? Nie zrobiłem śniadania - obrócił się w stronę swojego alfy, by napotkać te niebieskie oczy.

- Matthew jadł śniadanie, a my zjemy później - połączył krótko ich usta.

Harry mruknął ospale, oddając delikatnie pocałunek. Jego oczy błyszczały, mimo że nie były do końca świadome. Szatyn zaśmiał się i przyciągnął go do swojej klatki piersiowej. Liczył na jeszcze trochę lenistwa.

- Alfo, dusisz - Harry sapnął, kładąc dłonie na plecach swojego partnera. Nie wiedział, co w niego wstąpiło.

- Przepraszam - opamiętał się, pamiętając o szczenięciu w brzuchu męża - Po prostu mam was dla siebie.

- Zawsze nas masz. Jestem twoją omegą od dawna kochanie - potarł ich nosy o siebie.

- Tylko dla siebie Harry. Ostatnio miałem wrażenie, że w trzech czwartych jesteś Nialla i naszych dzieci - mruknął, dzieląc się przy tym swoimi odczuciami.

- Och kochanie, nie poczułem tego - wyznał z niepewnym uśmiechem, całując ponownie jego wąskie wargi - Kocham cię!

- Też cię kocham, ale poczułem to mocno - potarł ich nosy o siebie.

- Przepraszam, jestem już twój i naszych maluszków. Z Niallem dużo nadrobiliśmy, więc teraz będzie spokojnie - zapewniał swojego męża.

- Ciesze się bardzo i trzymam za słowo - przymknął oczy, ciesząc się chwilą. Cisza, spokój, zero pracy.

- Mój alfa, mąż - złapał jego obrączkę i zaczął się nią bawić.

- Jestem tylko twój kochanie - ruchy omegi bardzo go odprężały.

Brunet położył głowę na jego piersi i przymknął oczy zadowolony na to wszystko. Był szczęśliwy. Louis bawił się włosami Harry'ego, leżeli tak nie licząc kompletnie czasu i to było coś czego alfa chciał od dłuższego czasu. Takich chwil w ostatnich tygodniach było mało, ale planowali to zmienić. W końcu byli młodym małżeństwem mającym swoje problemy.

Obaj zdrzemnęli się jeszcze. Harry obudził się słysząc skomlenie Natalie, a zaraz po niej odezwał się Owen. Louis go wyprzedził i wziął szczenięta na ręce i podał je ich mamie, która chętnie wzięła je na ręce. Oba wilczki zaczęły szukać jedzenia u mamy, na co alfa się zaśmiał. Miały naprawdę duży apetyt i dzięki temu dobrze się rozwijały. Harry usiadł wygodnie, dając jeść swoim dzieciom. Chciał, aby te były pełne zdrowia i rosły w dobrym tempie.

Louis postanowił wykorzystać chwilę i zrobić pyszne śniadanie dla ich dwójki. Rano zdążył zrobić potrzebne zakupy i wziął się do pracy. Choć widok karmiącego bruneta był czymś pięknym, musiał ruszyć swój tyłek do roboty. Zrobił naleśniki z owocami i jogurtem, chciał aby jego partner i nienarodzone szczenię miały się dobrze. Do tego szklanka soku i na tacy zniósł posiłek do ich sypialni. Omega uśmiechnęła się szeroko na ten widok.

Surprises of the futureWhere stories live. Discover now