#3 Nie mnie, to oceniać

11.8K 296 13
                                    

- Nie idę na to ognisko- mówię do Chloe- Nie mam z kim zostawić Josi- bronię się

- Nie kłam. Wiem, że Karen na pewno z nią zostanie

- Ostatnio miałyśmy nie miłą wymianę zdań...

- Ale, to nie znaczy, że nie zostanie z wnuczką. I to nie była wymiana zdań, tylko miała trochę racji...w sumie ty też...a już sama nie wiem

- Dobra nie ważne, pogadam z nią

W sumie ognisko na plaży z przyjaciółmi dobrze mi zrobi. Nie będę przecież kolejnego wieczoru spędzała przed telewizorem. Josi już od jakiegoś czasu marudzi, że chce spać u Karen, to dzisiaj będzie miała okazję, a ja się odstresuję.

Tak jak mówiła Chloe, Karen chętnie została z Josi, a mała nawet się nie obróciła jak wychodziłam z domu Slaterów, tylko pokazywała babci co ma w swoim plecaczku. Cieszę się, że jest z nimi blisko, bo gdyby była inna, bardziej przyklejona do mnie, ciężko by mi było wszystko pogodzić.

Idę w stronę płonącego ogniska, nie jest jeszcze ciemno, więc widzę wszystkich znajomych z daleka. Owen się odwraca i macha do mnie. Uśmiecham się do niego i przyspieszam kroku.

- Hej- mówię z entuzjazmem

- Siadaj- Owen klepie miejsce obok siebie- Nie masz nic na górę?- przez, to że się spieszyłam nie wzięłam nic na górę, mam na sobie tylko sukienkę na cieniutkich ramiączkach.

- Zapomniałam

- Mam coś w samochodzie, to jak będzie ci zimno, to sobie weźmiesz- puszcza mi oczko, a fala gorąca rozlewa się po moim ciele

Wieczór jest bardzo przyjemny, połowa ludzi jest już lekko wstawiona i zaczynają wchodzić do wody, jest już trochę chłodno, więc nie zamierzam zamoczyć nawet stóp. Ale oni bawią się w najlepsze, śmieją się, a ja mam wrażenie, że wróciliśmy do liceum. Moje myśli krążą wokół tamtych lat, o ile wszystko było łatwiejsze, bez własnych problemów, pracy i innych obowiązków. Dużo się wydarzyło przez te lata, mam obok siebie ludzi, po których nigdy bym się nie spodziewała, że ze mną zostaną w ciężkich chwilach. Największym zaskoczeniem, zawsze będzie dla mnie Amber. W liceum jej nie cierpiałam, a teraz mogę szczerze powiedzieć, że ją kocham. Dlatego nigdy nikt mi nie wmówi, że jest tak jak w liceum, tylko jesteśmy trochę starsi. My jesteśmy dojrzalsi. Myślimy inaczej, inaczej czujemy i cali jesteśmy inni. Uwielbiam, to. Mimo wszystkich problemów, obowiązków i pracy jestem szczęśliwsza niż dawniej. Bardziej świadoma swoich potrzeb i wiem, że nie tak łatwo mnie zmanipulować. Mogło by stanąć tu dziesięciu Jayów, a ja byłabym nie wzruszona.

- Kurwa jak zimno- Chloe pociera swoje zmarznięte ciało- Będę chora na 100 procent, będę chora. To wszystko wina głupiego Simona. Zawsze jak przyjeżdża, to ma durne pomysły. Albo wskakiwanie do zimnej wody, albo bieganie po zamkniętej szkole, albo chowanie się w zamykanym centrum handlowym...

- A ty i reszta, na to wszystko jak na lato.

- Za to ty, jesteś nudziarą- wystawia mi język

- Bo jak mnie zamkną, to moje dziecko zostanie bez rodziców

- Żebyś się nie posrała z tą swoją odpowiedzialnością- przedrzeźnia mnie- Dobra, muszę iść po koc. Ow daj kluczyki, bo w tym swoim wielkoludzie na pewno masz jakieś kocyki- mówi słodko do Owena

- Masz- rzuca jej kluczyki

- To ja też idę. Wezmę sobie bluzę- wstaję i idę za Chloe na parking

Chloe otwiera samochód, a ja od razu łapię w ręce bluzę Owena i przekładam ją sobie przez głowę. Pachnie nim i jest bardzo przyjemna.

- Rozpłyniesz się zaraz- odzywa się moja nieproszona przyjaciółka- Nie ma tu koca, zanurkuj w bagażniku

- Ok- otwieram tylną klapę i dosłownie wpadam do środka. Wynajduję trzy koce i usiłuję się wygramolić z bagażnika

- Cześć Viv- ten głos sprawia, że żołądek zaciska mi się w supeł. Dosłownie wypadam z bagażnika i rzucam Chle koce.

Stoję przed Slaterem i nie wiem co mam powiedzieć. Zabrakło mi języka w gębie. Patrzę na niego, a on na mnie i też się nie odzywa.
Zmienił się i to bardzo. Zmężniał i spoważniał. Zawsze był wysportowany, ale teraz wygląda jak adonis.

- Zostawię was- odzywa się Chloe- Ślina ci cieknie- mówi mi do ucha i odchodzi

-  Co u ciebie Viv? Chyba się trochę pozmieniało- wskazuje wzrokiem na moją bluzę, a ja lekceważę, to stwierdzenie

- U mnie w porządku. Nie narzekam- dodaję do swojej wypowiedzi wymuszony uśmiech- Wracam do znajomych

- Idę z tobą, bo to chyba też są moim znajomi?

- Nie mnie, to oceniać- ruszam, a on za mną

Jak docieramy do ogniska, to wszyscy mają już poważne miny, Chloe na pewno podzieliła się z nimi informacją kto zaszczycił nas swoją " skromną" osobą.

- A miałem nadzieję, że żarty się ciebie trzymają- sarka Simon w stronę Chloe, która przewraca oczami

- Nie sądziłem, że aż tak ucieszycie się na mój widok- odzywa się Jay, a jego głos wręcz ocieka sarkazmem

- Siema stary- pierwszy wstaje Justin, za nim Chris i na końcu Owen. Amber tylko burknęła pod nosem ciche cześć, na co Jay nawet nie zwrócił uwagi. Oto stary chamski Jay, stoi przed nami we własnej osobie. Patrzy na wszystkich z góry jak zwykle i ocenia każdego po kolei. Jednak jego wzrok na dłużej zatrzymuje się na Owenie, wyraźnie marszczy brwi i mocniej wzdycha. Wie o nas, a jak nie wiem, to się domyśla.

Jednak teraz martwi mnie coś innego. Czy był u siebie w domu? Czy widział Josi? Zrywam się na równe nogi...

- Owen, chodź na chwilę- łapię go za rękę i ciągnę w stronę małego lasku

- Co jest? Zrobił ci coś?

- Nie...ale Josi...ona jest u Slaterów...

- Może tam nie był?

- Zapytaj go...proszę...

Wracamy do znajomych i siadamy na swoje miejsca, Jay też już usiadł obok Justina, niestety na przeciwko mnie. Ale ja nie jestem wstanie na niego spojrzeć, chociaż czuję, że on patrzy się na mnie cały czas.

- Widziałeś się z rodzicami Jay?- nagle wypalam

- Jeszcze nie. Jutro po południu ich odwiedzę. Postanowiłem najpierw zobaczyć się z przyjaciółmi- znowu ten jego sarkazm- I z tobą Viv- dodaje i uśmiecha się cwaniacko

- To gdzie się zatrzymałeś?- pyta Justin

- Moja agentka wynajęła mi wille za miastem

Oczywiście, jakby inaczej pan " wszystko mi wolno i mam świat u stóp" wynajął sobie willę, bo przecież jego rodzice mają taki "mały" dom.

Chcę...(ZAKOŃCZONA)Onde histórias criam vida. Descubra agora