Dzień 1

1K 82 11
                                    

Tekst- myśli/telepatia
————————

Taehyung był świadomy tego, że dziś zostaną przeniesieni do nowego domu. Zastanawiał się jakie będą panować tam zasady. U Pana Ji mógł korzystać z magii i  chronić Jimina, który jako jedyny był mu bliski. Starał się nie przyzwyczajać do innych ludzi, zbyt wiele razy widział jak odchodzą. Ale Jimin zawsze był obok. Od kiedy pojawił się w rezydencji, wychudzony i wystraszony, Tae pokochał go całym swoim sercem. I od tamtego momentu byli razem. Miał nadzieję, że to się nie zmieni. Miał też nadzieję, że nowi właściciele nie będą zbyt brutalni. Za dobrze znał ból. I tak jak on sam mógł być katowany, nie chciał tego dla Jimina. Dzięki zaklęciu sprawdził godzinę. Mieli niewiele czasu. Jego moc pozwoliła mu na zdobycie wielu informacji, choć sam ich niekoniecznie udzielał. Dlatego Pan Ji tak bardzo chciał go mieć przy sobie. Osobiście wyszkolił Tae i Jimina, którzy byli u niego od najmłodszych lat.
Podrapał kocią wersję Jimina za uchem żeby go obudzić. Chłopak musiał być gotowy. Mógłby dostać szoku gdyby obudził się gdy ktoś po nich przyjdzie.
Jimin otworzył leniwie oczy i rozejrzał się czujnie. Nie lubił tego miejsca. Byli zamknięci w jednym pokoju, co jakiś czas przesłuchiwani i badani. Chciał do domu. Chociaż już sam nie wiedział gdzie jest jego dom. Teraz w końcu będą mieć nowych właścicieli. Jego wzrok odszukał postać Tae i Jimin spokojnie zmienił się w człowieka by po chwili przeciągnąć się leniwie. Wiedział jedno. Jego miejsce jest przy Taehyungu. Dom jest tam gdzie jedyna rodzina. Chociaż... Sam nie wiedział co to słowo oznacza.
- Hej, V.
Uśmiechnął się i podniósł. Wiedział co dziś się stanie. Ale był spokojny. Bo przetrwają to razem. Nie ważne jacy będą nowi właściciele - ważne, że ich nie rozdzielają.
- Jiminie, jak się spało?
- Dobrze... Jestem zadziwiająco mało przerażony.
Tae uśmiechnął się lekko. Cieszył się z tego. Od kilku dni nie mógł uspokoić brata, więc teraz mogło już być tylko łatwiej.
- Będą tu za chwilę, staraj się pozostać w ludzkiej formie. Pomogę Ci.
Jimin kiwnął głową i spojrzał na drzwi. Musiał być dobrym sługa. Nowi właściciele muszą być zadowoleni. Zdawał sobie sprawę z tego, że Tae myśli o tym samym. Jego też nie mógł zawieść.

Jungkook był przerażony. Cały czas w jednym pokoju, jak więzień. Prawie jak w domu. Tutaj jednak nikt jeszcze na niego nie krzyczał. No i cały czas dostawał jedzenie więc pierwszy raz od dawna nie chodził głodny miło, że nic nie robił.  Chciał żeby przyszedł któryś z lekarzy. Nawet jeśli z nimi nie rozmawiał za bardzo, przynajmniej nie czuł tej klaustrofobicznej pustki. Miał też wrażenie, że te wszystkie dobre rzeczy, których tu doświadczył, to cisza przed burzą. Dlatego tak bardzo bał się zaufać. Oni mogli tego chcieć a potem wykorzystać przeciwko niemu. Nie byliby pierwsi.
Usłyszał kroki. Ktoś się zbliżał. A chłopaka ogarnął jeszcze większy strach. Nie znał dźwięku kroków większości tych ludzi. Coś się działo...
Zgrzyt zamka. W pokoju zamiast chłopca był wilk, który warczał groźnie i nie pozwalał do siebie podejść.

Yoongi patrzył wściekły na swój nadgarstek. Znowu dali mu ten pieprzony nadajnik. Znowu chcieli go kontrolować. Znowu chcieli go zamknąć. Nienawidził ludzi i świata. Wśród istot też niewielu tolerował, a lubił tylko Hoseoka. Ale nawet z nim relacja opierała się na obustronnych korzyściach, więc Suga nie był pewien, czy nie nadejdzie moment gdy J-hope go zostawi. Wszyscy w końcu odchodzili. Dlatego nauczył się żyć sam. Nikt mu nigdy nie pomagał, do czasu aż ktoś nie zauważył go głodnego na ulicy i wezwał służby, które zawiozły go do pierwszego domu dziecka... To był koszmar. Te głośne dzieci. Te wredne opiekunki... I stała kontrola. Uciekł. Nigdzie nie zagrzał długo miejsca. Nigdzie też nie poznał nikogo godnego uwagi. Do czasu aż Hoseok nie okazał się być kimś więcej niż człowiekiem. W końcu ludzie byli nudni, a Yoongiego fascynowały istoty. Obserwował go długo, aż ten to zauważył i zaczął z nim siadać. Teraz byli prawie nierozłączni. Prawie bo często mieli siebie dość. Potrafili nie odzywać się do siebie kilka dni, aby potem rozmawiać jakby nic się nie stało. Hoseok zawsze wracał. Co by się nie działo, zawsze był. I Yoongi chciał mieć go obok. Bardzo chciał. Żałował jednak, że przez niego chłopak został złapany... Gdyby tylko nie chciał spróbować tej krwi.. A teraz tkwili tu razem, obaj z nadajnikami. Uwięzieni. Będą musieli znaleźć sposób żeby uciec... Razem.
Hoseok poruszył się niespokojnie na swoim łóżku przez co pióro, którym się bawił rozpłynęło się w powietrzu. Rozproszył się. Nie skupił wystarczająco na zaklęciu. A wszystko przez hałas z zewnątrz. Ktoś się zbliżał i Hoseok wiedział, że Yoongi też to słyszy. Szli po nich. Odruchowo chciał rzucić się do ucieczki, ale przypomniał sobie o sytuacji w jakiej byli. Tym razem nie będzie łatwo. Nie wiedzieli co z nimi zrobią i chyba to było najgorsze. Nie mogli się psychicznie przygotować. Jakby na to nie zasługiwali. Może nie byli święci, ale mieli prawo wiedzieć czego mogą się spodziewać. Bał się. Poczuł jak to jest mieć kontrolę nad własnym życiem i bał się, że teraz będą pilnować każdego jego kroku. Jak kiedyś... Nie chciał znów być czyjąś marionetka. Yoongi dał mu wolność, nauczył wszystkiego. Żyli razem wiele lat. Aż w końcu wpadli... Nie udało im się i teraz będą musieli kombinować żeby odzyskać swoje życie... Ale najpierw: uśpić czujność.

Pomyłka [Taegi/Jihope] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz