[3] Koteczek~

3.1K 191 349
                                    

Postanowiłam, że Polska będzie miał skrzydła. Nieczęsto się to spotyka, a moim zdaniem to świetne urozmaicenie postaci.

Była niedziela. Cudowna, słoneczna pogoda. Słońce przyjemnie grzało a wiatr bawił się moim ubraniem i piórami w skrzydłach.

Właśnie wracałem z niedzielnej mszy. Wiele krajów nie rozumiało czemu to robię albo wręcz wyśmiewało mnie. Ale ja swoje wiedziałem. Tyle lat już to praktykowałem. Rezygnacja z wiary była dla mnie czymś nie do pomyślenia.

Wszedłem do domu. Od razu wyczułem czyjąś obecność. Nie pomyliłem się. Usłyszałem głos Niemiec. Dziwne. Nigdy nie odwiedzał mnie bez powodu ani bez zapowiedzi. Może wpadł tylko do Węgier ale po co? Średnio za sobą przepadali.

Gość od razu zareagował na moje pojawienie się. Podniósł się z kanapy i zatrzymał przy mnie.

-Hallo Polen. -Niemcy wydawał się jakiś inny, zmartwiony.

-Cześć Niemcy. Coś się stało?

Rozejrzał się nerwowo czy mojego brata nie ma nigdzie w pobliżu. Swoją drogą, ciekawe gdzie go poniosło.

-Potrzebuję twojej pomocy. -przyciszył głos i nachylił się nade mną.

-O co chodzi?

-Nie mogę ci teraz powiedzieć. Musisz pojechać ze mną.

I tak nie miałem większych planów na spędzenie reszty dnia. Zgodziłem się.

Mieliśmy już wychodzić, gdy Węgry znikąd wpadł do korytarza zasłaniając drzwi wejściowe.

W: Nem, nem, nem. Nie puszczę Polski samego z tobą. (Tł. Nie, nie, nie.)

P: Węgry nie zaczynaj... Wczoraj wróciłem cały i zdrowy.

W: Chcesz żebym padł na zawał? Jadę z wami i kropka albo nie jedziesz w ogóle. -zmierzył germańca wzrokiem od góry do dołu.

Niemcy popatrzył raz na mnie raz na brata.

N: Czyżbyś mi nie ufał?

W: Po tym co twoja rodzinka zrobiła? Nie. Jakoś nie.

P: Ej przestańcie. To przeszłość.

N: Właśnie. Ja nic nie zrobiłem. Moi przodkowie owszemnale ja nic.

W: Masz w sobie ich krew. To kwestia czasu kiedy coś wywiniesz. Jestem ciekaw ile ty będziesz miał ofiar. -przymrużył oczy wygrywając małą awanturę.

Niemcy zamilkł i widocznie posmutniał.

Popatrzyłem srogo na Węgry, który w ogóle się nie przejął tym co powiedział. Jedynie popatrzył triumfalnie na gościa i wydał z siebie krótkie: "Chodźmy."

Szybko dojechaliśmy do celu. Na miejscu okazało się, że Austria jest w domu Niemiec. Węgry i Austria mieli ze sobą dobre kontakty, czasem myślałem, że nawet zbyt dobre. Gdy zajęli się sobą Niemcy dyskretnie odciągnął mnie na stronę.

-To z czym Ci pomóc?

-Chodź za mną. -położył rękę na moich plecach i poprowadził.

Poszliśmy na górę i zatrzymaliśmy się pod dębowymi drzwiami z kluczem w zamku. Podobnie jak na parterze wszystko było w stonowanych barwach. Wszystkie pomieszczenia były zamknięte za drzwiami, więc nie było możliwości rozejrzenia się.

-Tylko muszę mieć gwarancję, że zachowasz pełen spokój.

-No ba. Nie ma co panikować. Chyba, że trzymasz tam Rzeszę. -zaśmiałem się cicho.

Szepty mordercy. PolGer!  <w sensie Niemcy x Polska> -Countryhumans [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz