22

838 26 3
                                    

Rozdział poprawiony

-Ktoś otruł Rose.Luna ma jakieś niebieskie plamki wokół źrenic.Nie podoba mi się to-Powiedziałem twardo .

-Alfo wyjdź-Powiedział -Zaraz nad sobą nie zapanujesz -Miał racje .Jestem wściekły na osobę ,która się odważyła otruć moje skarby .Jednak wyszedłem by nic im nie zrobić.

~Zabijemy tego kto odważył się tknąć nasze maleństwa - Zawarczał groźnie w mojej głowie Ivo.

-Co z nią?-Westchnąłem na pytanie Sama.

-Ktoś odważył się ją otruć-Powiedziałem cicho.Zdenerwowany uderzyłem pięścią w ścianę,tworząc nie małą dziurę.

-Dlaczego ktoś miał by otruć własną Lunę -Spytał nie dowierzając-I skąd pewność ,że została otruta?-Spytał patrząc na mnie .

-Miała niebieskie plamki wokół źrenic-Dopowiedziałem.

-Chwila..Niebieskie?-Zapytał-Taki jaskrawy  niebieski?-Spojrzałem zaskoczony na bruneta.

-Tak. Dlaczego pytasz?

-W moim  stadzie był taki sam przypadek-Wyznał cicho.

-Wiesz co to jest? Jak to wyleczyć?-Sam przez kilka minut był cicho.Traciłem powoli cierpliwość.

-Mój beta będzie tu za pięć minut z odtrutką .Jasno niebieskie plamki może wywołać złoty liść .Jest bardzo rzadki.Jednak jest on jedyną trucizną dla wilczyc Alfa .-Powiedział -Odtrutka jest z czarnego drzewa.Michael zawsze bierze woreczek ze sobą.Odkąd moja siostra zmarła na to cholerstwo!-Powiedział wściekły i smutny .Nagle przybiegł do nas jakiś chłopak.

-Jak jej to podać?-Spytałem otrzymując odtrutkę do dłoni.

-Musisz wprowadzić go do krwiobiegu.Najlepiej przez oznaczenie .

-Dziękuję-Wyszeptałem i wbiegłem do sypialni gdzie jest Rose .Otworzyłem szybko drzwi i podałem woreczek lekarzowi .

-Pył z czarnego drzewa...Skąd?-Spojrzał na mnie .

-Nie ważne .Nie ma czasu na to teraz .Musimy go wprowadzić do krwi Luny .Natychmiast -Powiedziałem łapiąc swoją kobietę za rękę.

-Alfo...Pył bieleje na moich dłoniach...-Odezwał się cicho ,wstałem z kolan i podszedłem do niego.Zabrałem troszkę pyły na palec .Pozostał czarny -To ty Alfo musisz go podać Lunie .

-Wyjdź -Rozkazałem lekarzowi .Gdy zostałem sam ,podszedłem do Rose.Usiadłem na skraju łóżka.-Znów ci ktoś groził...Skarbie,wybacz mi....Proszę.. -Wyszeptałem,pochylając się nad Rose .Pocałowałem jej słodkie usta ,następnie spojrzałem na woreczek ,który trzymałem w ręce.

~Musimy ją odzyskać.Rusz więc dupę i zrób to,co masz zrobić!-Warknął mój wilk na mnie.

Nie wiedząc co zrobić siedzilem i patrzyłem się w balda twarz mojego słoneczka. Nagle Ivo przejął kontrolę nad moim ciałem .Byłem tylko obserwatorem .Wysypał on trochę proszku na obojczyk naszej ukochanej.Następnie wbił zeby w obojczyk,przez co pyłek dostał się do krwi.

Kiedy odzyskałem panowanie nad swoim ciałem,objąłem Rose i złożyłem krótki pocałunek na jej oznaczeniu, szyi a na końcu na ustach.

~Teraz możemy tylko czekać...-Powiedziała ta kupa futra .

<Cztery dni później>

Trucizna powoli znikała z organizmu Rose.Siedziałem,leżałem a nawet nerwowo chodziłem po pokoju .Jednak nie zostawiłem Rose samej .Na początku bałem się, że za późno podałem jej odtrutkę i stało się coś jej jak i naszemu dziecku. Jednak po serii badań, które przeszła dziewczyna nic nie wykazało abym się spóźnił.

Uciekająca Wilczyca Donde viven las historias. Descúbrelo ahora