Rozdział poprawiony
-Ktoś otruł Rose.Luna ma jakieś niebieskie plamki wokół źrenic.Nie podoba mi się to-Powiedziałem twardo .
-Alfo wyjdź-Powiedział -Zaraz nad sobą nie zapanujesz -Miał racje .Jestem wściekły na osobę ,która się odważyła otruć moje skarby .Jednak wyszedłem by nic im nie zrobić.
~Zabijemy tego kto odważył się tknąć nasze maleństwa - Zawarczał groźnie w mojej głowie Ivo.
-Co z nią?-Westchnąłem na pytanie Sama.
-Ktoś odważył się ją otruć-Powiedziałem cicho.Zdenerwowany uderzyłem pięścią w ścianę,tworząc nie małą dziurę.
-Dlaczego ktoś miał by otruć własną Lunę -Spytał nie dowierzając-I skąd pewność ,że została otruta?-Spytał patrząc na mnie .
-Miała niebieskie plamki wokół źrenic-Dopowiedziałem.
-Chwila..Niebieskie?-Zapytał-Taki jaskrawy niebieski?-Spojrzałem zaskoczony na bruneta.
-Tak. Dlaczego pytasz?
-W moim stadzie był taki sam przypadek-Wyznał cicho.
-Wiesz co to jest? Jak to wyleczyć?-Sam przez kilka minut był cicho.Traciłem powoli cierpliwość.
-Mój beta będzie tu za pięć minut z odtrutką .Jasno niebieskie plamki może wywołać złoty liść .Jest bardzo rzadki.Jednak jest on jedyną trucizną dla wilczyc Alfa .-Powiedział -Odtrutka jest z czarnego drzewa.Michael zawsze bierze woreczek ze sobą.Odkąd moja siostra zmarła na to cholerstwo!-Powiedział wściekły i smutny .Nagle przybiegł do nas jakiś chłopak.
-Jak jej to podać?-Spytałem otrzymując odtrutkę do dłoni.
-Musisz wprowadzić go do krwiobiegu.Najlepiej przez oznaczenie .
-Dziękuję-Wyszeptałem i wbiegłem do sypialni gdzie jest Rose .Otworzyłem szybko drzwi i podałem woreczek lekarzowi .
-Pył z czarnego drzewa...Skąd?-Spojrzał na mnie .
-Nie ważne .Nie ma czasu na to teraz .Musimy go wprowadzić do krwi Luny .Natychmiast -Powiedziałem łapiąc swoją kobietę za rękę.
-Alfo...Pył bieleje na moich dłoniach...-Odezwał się cicho ,wstałem z kolan i podszedłem do niego.Zabrałem troszkę pyły na palec .Pozostał czarny -To ty Alfo musisz go podać Lunie .
-Wyjdź -Rozkazałem lekarzowi .Gdy zostałem sam ,podszedłem do Rose.Usiadłem na skraju łóżka.-Znów ci ktoś groził...Skarbie,wybacz mi....Proszę.. -Wyszeptałem,pochylając się nad Rose .Pocałowałem jej słodkie usta ,następnie spojrzałem na woreczek ,który trzymałem w ręce.
~Musimy ją odzyskać.Rusz więc dupę i zrób to,co masz zrobić!-Warknął mój wilk na mnie.
Nie wiedząc co zrobić siedzilem i patrzyłem się w balda twarz mojego słoneczka. Nagle Ivo przejął kontrolę nad moim ciałem .Byłem tylko obserwatorem .Wysypał on trochę proszku na obojczyk naszej ukochanej.Następnie wbił zeby w obojczyk,przez co pyłek dostał się do krwi.
Kiedy odzyskałem panowanie nad swoim ciałem,objąłem Rose i złożyłem krótki pocałunek na jej oznaczeniu, szyi a na końcu na ustach.
~Teraz możemy tylko czekać...-Powiedziała ta kupa futra .
<Cztery dni później>
Trucizna powoli znikała z organizmu Rose.Siedziałem,leżałem a nawet nerwowo chodziłem po pokoju .Jednak nie zostawiłem Rose samej .Na początku bałem się, że za późno podałem jej odtrutkę i stało się coś jej jak i naszemu dziecku. Jednak po serii badań, które przeszła dziewczyna nic nie wykazało abym się spóźnił.
CZYTASZ
Uciekająca Wilczyca
Teen FictionSą takie chwile, które za wszelką cenę chciało by się przeżyć raz jeszcze jednak Rose za wszelką cenę od śmierci rodziców chce o nich zapomnieć i zacząć nowe życie..... Życie, które tak szybko nie nastąpi gdy wujostwo dziewczyny ściga ją na każdym k...