Prawdopodobnie zginiemy (i wyjątkowo nie jest to moją winą)

206 22 7
                                    

Tsaaaaa.... Wiem, że zostawiłam to na cholernie długi okres czasu, ale gdzieś w pewnym momencie życia zupełnie zapomniałam o istnieniu Wattpada (nie strzelać, żałuję za grzechy).

*

Pierwszą moją myślą było to, że mógłbym jeszcze chwilę pospać. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że coś okrutnie wrzeszczy mi do ucha.

- Siendo todavia, idiota – wymamrotałem żeby te krzyki w końcu ucichły. – Tan pronto como mi cabeza va a estallar.

- Lance! – pisnął Keith. – Czemu się do cholery nie odzywasz?

Rozejrzałem się, świecąc słabym światłem latarki w kombinezonie. Wyglądało na to, że spadałem, obijając się o dziwaczną grzybnię. To by wyjaśniało dlaczego nie zginąłem. Minus tego był taki, że nie miałem pojęcia jak wleźć na górę. Tutaj gdzie byłem też znajdował się tunel. Zdawał się tak samo jak ten u góry prowadzić w stronę garnizonu.

- Ile byłem nieprzytomny? – zapytałem Keitha.

- Prawie sześć godzin - wychrypiał.

Prychnąłem pod nosem.

- Keith Kogane martwił się o mnie – wymamrotałem. – No nic. To trochę komplikuje sprawę, ale nie zostało mi nic innego jak iść naprzód.

- A ty byś się nie martwił? – zapytał mnie z wyrzutem. – Sześć godzin wolałem cię a ty nie odpowiadałeś. Myślałem, że zginąłeś.

- Najwyraźniej trudno mnie zabić.

- Tym razem uważaj bardziej. Możesz już nigdy nie wyjść na górę jeśli spadniesz na sam dół.

- Jasne, jasne.

Byłem obolały i marsz w takim stanie był męczarnią. Jednak, że jestem w prawdziwym piekle poczułem dopiero kiedy na końcu tunelu, którym szedłem, nagle ujrzałem światełko. Czy ja jednak nie żyję? Zbliżałem się do niego bardzo powoli.

- Keith – wymamrotałem. – Na wypadek gdybym nie wrócił... Zrobisz wszystko by skontaktować się z zamku i powiedzieć im, że Galra przerabia planety w tym układzie na śmiercionośne stacje bojowe.

- Co?! – krzyknął Keith. – Żartujesz!

Rozejrzałem się uważniej po plątaninie stali, kabli i żołnierzy Galry. Nie bardzo znałem się na tego typu rzeczach, ale już wcześniej napotykaliśmy przypadki przerabiania całych światów na rzeczy przydatne Galrze: statki kosmiczne, stacje bojowe czy wyrzutnie rakiet dalekiego zasięgu. Galra miała dostęp do dziesiątek galaktyk i ich zasobów naturalnych. Chyba na poważnie wzięła sobie wojnę z Voltronem.

- Jak ja mam się z tego wydostać? – wymamrotałem.

Miejsce, na które patrzyłem, zdawało się mieć setki pięter w dół i kilkanaście w górę.

- Ja powinienem tam być – powiedział z całym przekonaniem Keith. – Na pewno bym stamtąd...

- Możesz na razie siedzieć cicho? – warknąłem. – Muszę się skupić.

Już się nie odezwał. Obserwowałem jak grupa kilku żołnierzy zbiera się i lewitującą platformą zbliża się do miejsca, w którym się ukrywałem. Nie miałem dużego wyboru. Schowałem się za jakimś kawałkiem metalu a żołnierze zaczęli maszerować korytarzem, w którym przed chwilą siedziałem. Mogę się założyć, że to część jednego z tych pochodów, które już wcześniej widziałem.

Liczymy się tylko ty i jaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن