7 seven

401 9 6
                                    

Nastał dzień przyjazdu delegacji. Nad Hogwartem wisiały ciężkie, ołowiane chmury, jak to często bywa końcem października. Na szczęście nie padało codziennie, ale co kilkanaście dni. Teraz drogę Rachel pędzącej do Wielkiej Sali oświetlały jedynie pochodnie, ponieważ był już późny wieczór, a mrok spowijał korytarze.

Jako, że kolacja zaczęła się pięć minut temu, a Rachel oczywiście zaspała przy swoim zadaniu z transmutacji, musiała teraz przebiec cały Hogwart, aby zdążyć przed przedstawieniem delegacji.

W tej samej chwili w Wielkiej Sali, profesor Dumbledore wygłaszał swoją długą przemowę dotyczącą turnieju.

– Myślicie, że długo jeszcze będzie mówić? Mam już ochotę na jedzenie.

– A kiedy nie masz Ron?– rzuciła sarkastycznie Hermiona nie odwracając wzroku od dyrektora szkoły.– Ja to jestem ciekawa, gdzie podziała się Chelly. Tak bardzo zależało jej na zobaczeniu prezentacji naszych gości– westchnęła.

– No, szczególnie chciała zobaczyć prezentację Beauxbatons.

– Co o tym myślisz Harry?– zapytała Hermiona wyrywając jednocześnie czarnowłosego z letargu.

– Znając Rachel pewnie zasnęła gdzieś w bibliotece. Pamiętacie, jak mówiła, że idzie do niej, aby odrobić zadanie z transmutacji.

– No tak! Zupełnie o tym zapomniałam.

Nagle drzwi do sali otworzyły się na oścież ukazując drobną dziewczynę.

W progu stała zdyszana Rachel opierająca się o swoje kolana, patrząc na swoje stopy. Przez to, że jej wzrok był skierowany na podłogę, nie zauważyła wszystkich uczniów wypatrujących się w nią ze zdziwieniem. Dopiero, gdy podniosła wzrok delikatnie podskoczyła w miejscu przestraszona srogim spojrzeniem wysyłanym przez profesor McGonagall.

Dziewczyna uśmiechnęła się ze skruchą i podeszła do stołu Gryffindoru. Trójka jej przyjaciół zauważając jej ruchy, zrobiła miejsce dla Rachel obok siebie.

Gdy brunetka zasiadła do ogromnego mebla, dyrektor kontynuował swoją przemowę rozpoczynając ją słowami:

– Jak już mówiłem, za chwilę na salę wejdą delegacje dwóch szkół, z którymi mamy zaszczyt konkurować podczas tegorocznego Turnieju Trójmagicznego. A teraz, wraz ze mną, powitajcie urocze damy z Akademii Magii Beauxbatons, oraz ich dyrektorkę Madame Maxime– po tych słowach drzwi do sali otworzyły się ponownie, ale tym razem stały tam dziewczyny ustawione w kilku rzędach, ubrane na niebiesko z błękitnymi kapelusikami.

Zaczęły poruszać się z gracją i wdziękiem przez środek sali zatrzymując się na chwilę, aby westchnąć odchylając się delikatnie w prawą stronę wyciągając ich prawą dłoń w kierunku uczniów siedzących na ławkach. Tym gestem otrzymały pełne zazdrości i nienawiści spojrzenia od większości płci żeńskiej na sali. Dziewczyny z Hogwartu zaczęły cicho przeklinać pod nosem przybyłe do szkoły ,,damy,, zauważając śliniących się chłopców. Gdy Francuzki zatrzymały się przy miejscu Harrego, Rona, Hermiony i Rachel, aby znowu westchnąć, na twarzy Granger pojawił się grymas patrząc jak czarno i rudowłosy uśmiechają się rozmarzeni w kierunku nowoprzybyłych. Za to Shadow uśmiechnęła się delikatnie w kierunku jej koleżanki ze starej szkoły, która odwzajemniła uśmiech i podbiegła do stołu nauczycielskiego podążając za resztą dam.

– Ale laski– powiedział rozmarzony Ron patrząc na tyłki truchtających Francuzek.

Gdy dziewczęta dobiegły przed stół ugięły pod sobą kolana, wzdychając i wypuszczając z pod płaszczyków nałożonych na ich ramiona kilkadziesiąt małych, błękitnych motylków, które pozostawiały za sobą ścieżki opadającego, błękitnego, mieniącego się pyłu, po czym rozbiegły się na boki, aby zrobić miejsce dla najmłodszej przybyłej, która pokazywała swoje akrobatyczne ruchy.

Płeć męska szkoły wstała z ławek, aby mieć lepszy widok na piękne francuski, sprawiając, że na twarzach płci żeńskiej pojawiło się niezadowolenie.

Na koniec występu wszystkie dziewczyny skłoniły się w pasie w kierunku kroczącej przez salę Madame Maxime, która wzbudziła niemałe zamieszanie swoim wzrostem.

Gdy dyrektorka szkoły dziewcząt przywitała się z profesorem Dumbledorem, wszystkie uczennice Beauxbatons zasiadły do stołu Ravenclaw.

– A oto przyjaciele z dalekich stron. Powitajmy dumnych synów Durmstrangu oraz ich duchowego ojca, Igora Karkarova– zapowiedział Dumbledore równo z ponownym otwieraniem drzwi do Wielkiej Sali.

Przez wrota weszli sami chłopcy znani również jako uczniowie Durmstrangu. Całe pomieszczenie zamarło, gdy Bułgarzy zaczęli uderzać swoimi magicznymi laskami o ziemię wytwarzając żółte iskry. Po całej Wielkiej Sali dało się słyszeć pomruki i westchnięcia przepełnione zachwytem dziewczyn. Sama Rachel poczuła jakby po jej plecach przeszły ciarki, które dosięgnęły jej rąk. Po chwili wszystkie dziewczyny zwróciły uwagę na jednego, jedynego Wiktora Kruma.

– O masz. To on– powiedział Ron patrząc na gracza Quiditcha przepełnionym miłością wzrokiem.

– Czy ja mam halucynacje?– mruknęła Rachel patrząc na przystojnych Bułgarów poruszających się z ogromną dumą i siłą.

***

No hejka. To ja. Żyję (jeszcze) i mam się (nie)dobrze. Przepraszam za tak długą przerwę. Mam zamiar się poprawić. Czy wy też czujecie christmas vibe od początku listopada? Tak btw mamy 200 gwiazdek za co bardzo dziękuję. Do następnego.

~Mrs. Potter

HARRY POTTER & I • THE GOBLET OF FIRE (DISCONTINUED)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz