Postać

339 19 4
                                    

-Jestem za.-powiedział Chris. Przestałam zliwywać krew i podniosłam się. Do moich nozdrzy dotarł zapach liści, perfum, potu, krwi, kwiatów, zwierząt. Słyszałam każdy oddech, bicie serc, szum liści, przepływającej krwi, kąpiących kropli krwi. Czułam wiatr jak delikatnie muskał moją twarz, ciepło rąk Steva, które trzymają mnie w pasie. Spojrzałam na zwłoki agentów. Widziałam jak ulatuje z nich życie. Spojrzałam na drzewo. Widziałam jak pobiera wodę. Usiadłam na trawie i dotknęłam jej. Poczułam jaka jest delikatna w dotyku. Widziałam jej korzenie.

-To jest.. Łał.-powiedziałam. Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Skupiłam się na trawie. Zobaczyłam jak rosła, jak znosiła deszcz, wichury.

-To jest piękne!-wykrzyczałam i otworzyłam oczy. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

-Jennifer? Dobrze się czujesz? Co ty ćpałaś?-spytał Mark i dotknął mojego czoła. Wstałam z trawy i spojrzałam na nich. Chciałam aby to zobaczyli. Przede mną pojawiła się fioletowa mgła. Zwłoki zniknęły. Mgła oplotła moją rękę. Podeszłam do Marka. Szybko odsunął się ode mnie.

-Spokojnie. Nie zrobię Ci krzywdy.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Dotknęłam jego czoła i złapałam za rękę. Mgła z mojej ręki zeszła i weszła w jego rękę. Jego oczy zmieniły swoją barwę na fioletową. Mark popatrzył na mnie a potem na trawę.

-O kurwa. Ale to zajebiste!-wykrzyczał. Usiadł na trawie i zaczął ją dotykać.-Musicie tego spróbować.

-Mamy się bać?-spytał Clint.

-Jasne, że nie.

-Czy to aby na pewno jest bezpieczne?-spytał Sam.

-Przecież nie zrobiłabym wam krzywdy.-powiedziałam i uśmiechnęła się.-Kto chce spróbować?

-Ja chce!-wykrzyczał Peter i podszedł do mnie. Zrobiłam to samo co u Marka a Peter zaczął patrzyć na trawę.

-To jest niesamowite!-wykrzyczał i usiadł na podłożu. Chciałam pokazać to wszystkim. Po kolei podchodziłam i robiłam to co Markowi. W końcu podeszłam do Steva.

-Wyglądasz pięknie z uśmiechem na twarzy.-wyszeptał i złapał mnie za ręce.-Chce żebyś codziennie się tak uśmiechała. A jeśli nie będziesz mogła to zrobię wszystko za ten uśmiech.

-Steve.-wyszeptałam. Miałam wielką ochotę się do niego przytulić, wycałować i płakać ze szczęścia. Fioletowa mgła weszła w ręce Steva. Jego oczy zmieniły się. Były jeszcze bardziej niebieskie o ile to wogule było możliwe. Zaczął rozglądać się dookoła.

-Zawsze tak wszystko wyraźnie słyszysz?-spytał.

-Nie. Teraz to wszystko się zaczęło.-odpowiedziałam. Spojrzałam jeszcze raz na trawę. Pojawiła się na niej krew. Popatrzyłam na wszystkich. Byli cali, ale wszystkie drzewa, kwiaty to wszystko pokryło się szkarłatną cieczą. Poczułam jak cała przyroda umiera. Poczułam jak coś wypala moje płuca. Padłam na kolana i dotknęłam trawy. Idealnie zielony kolor zmienił się w szary. Dotknęłam jej. Chciałam ją ratować. Zwiędła pod wpływem mojego dotyku.

-Jennifer? Ty to wszystko widzisz?-spytał Tony. Dotknęłam miejsca gdzie zwiędła trawa. Wyrosła tam czarna róża. Poczułam ból w czaszce i w gardle. Chciałam złapać oddech, ale nie mogłam.

-Jennifer?-spytał mnie Tony i położył rękę na ramieniu. Cały ból nasilił się. Za Tonym zobaczył postać. Była identyczna jak ja. Podeszła do mnie i weszła we mnie. Nagle wszystko minęło. Cały ból przeszedł. Zaczęłam łapczywie oddychać. Armin pobiegł do mnie odsuwając ode mnie Toniego.

-Widziałaś ją? Prawda?-spytał mnie.

-Tak. Ona wyszła, ale gdy to wszystko zaczęło się pojawiać to weszła we mnie. Nie chcę wyjść moim kosztem.-wyszeptałam.

-O czym wy mówicie?-spytał Mark.

-Nie ważne. Chodźmy. Robi się zimno.-powiedział szybko zmieniając temat. Wstałam z ziemi. Rozjerzałam się. Chciałam upewnić się, że wszystko ma swój odpowiedni kolor, nie ma już krwi i wszyscy są cali. Na szczęście wszystko było w normie. Westchnęłam z ulgą. Poczułam czyjeś ręce na swoich dłoniach.

-Jen. Już nikogo nie ma. Wszystko jest w normie. Nikomu nic nie jest.-powiedziała Sylia i delikatnie się do mnie uśmiechnęła.-Chodźmy Jen.

What Is Love?Where stories live. Discover now