2

340 19 1
                                    

#####Moi kochani. Na te święta życzę wam dużo zdrowia szczęścia, świąt spędzonych w rodzinnym gronie i szalonego Sylwestra.  A jako prezent pod choinkę macie kolejny rozdział. I nie martwcie się, będzie ich więcej! ####

To postanawiając ponownie rozwaliła się na kanapie i zasnęła cicho pochrapując, nastawiając uprzednio budzik aby nie zaspali na śniadanie...
Budzik obudził ich niemiłosiernie dzwoniąc o siódmej rano. Wstali z cichym jękiem.

- Merlinie.... Moja głowa..- jęknął Harry

- I moja... - jęknął Draco

- O Boże... Mogliśmy wczoraj tyle nie pić...- powiedziała Hermiona pocierając głowę - Dobra załoga zbieramy się. Najpierw do Nietoperza a potem na śniadanie. - dodała śmiejąc się

- Ajaj kapitanie! - zaśmiali się chłopcy

Najwyraźniej humor z poprzedniego dnia jeszcze im wszystkim pozostał. Chłopcy bez gadania i stękania wstali z podłogi. Skacowani na umór i lekko chwiejnym krokiem podtrzymując się ścian i poręczy ruszyli za Smokiem do prywatnych komnat Snape'a. Ta mała podróż nieźle dała im w tyłek. Parę razy chowali się przed kilkoma nauczycielami zdążającymi na śniadanie, no i też przed Filch'em i jego wstrętną kotką. Gdy dotarli do pierwszego celu, stanęli przed drzwiami i kłócili się kto będzie pukać i gadać z Nietoperzem. Skończyło się, że to rola Draco. Skoro jest on chrześniakiem Mistrza Eliksirów, to Snape'a nie zdziwi, że robi mu nalot o tej porze. Draco zapukał do drzwi i głupio się wyszczerzył. Chwilę później drzwi się otworzyły i stanął w nich profesor Snape. Ale nie miał na sobie swoich nietoperzych szat. Najwyraźniej niedawno wstał ponieważ miał na sobie czarne, a jakżeby inaczej, spodnie dresowe. Na to miał  narzucony, również czarny, szlafrok, spod którego wyzierała goła klata.

- Czego chcesz o tej porze Draco? - spytał Severus

- Ach mój kochany ojcze chrzestny. Czy byłbyś tak kochany i dał troszkę eliksiru na kaca? - zapytał blondyn szczerząc się głupio

- Z kim żeś się znowu tak uchlał, że od rana gadasz takie farmazony? - zapytał Snape

- Z nimi. Było małe spotkanie kółka zapoznawczego. - odpowiedział Draco odsuwając się

Teraz Snape mógł zobaczyć kto się wcześniej chował za blondynem. Harrison wyszczerzył się głupkowato i pomachał mu ręką. Obok stała kasztanowłosa, choć jej włosy jak Snape dość szybko zauważył, były znacznie ciemniejsze. Gryfonka stała obok Harry’ego, próbując  czerwone policzki z zażenowania i nieco sfrustrowania na widok nagiej piersi nauczyciela.

- Acha pan Black. I ... No proszę, kogo my tu jeszcze mamy. Panna Granger, cóż za spotkanie. - powiedział Severus    

- No cóż, po panu Black tego się spodziewałem. W końcu wy dwaj to idealny duet do picia wyrobów wysokoprocentowych wszelkiej maści. Ale ty panno Granger? Tego się po tobie nie spodziewałem. – dodał
Dziewczyna nie powiedziała nic. Zrobiła się tylko jeszcze bardziej czerwoną.

- No cóż jak widać, cicha woda rzeki rwie. – mruknął pod nosem Snape

Po chwili cofnął się do salonu. Wrócił do nich kilka minut później z trzema fiolkami. Wręczył im je, a sekundę później były puste. Cała trójka przyjaciół poczuła się dużo lepiej. Chwilę później, nie było ich u wrót Nietoperza ponieważ pędzili na śniadanie do Wielkiej Sali. Wbiegli do środka i razem usiedli przy stole Ślizgonów. Jedząc spokojnie śniadanie, rozglądali się po pomieszczeniu. Trzy czwarte starszych uczniów od klasy trzeciej nie było w dobrym stanie. A zwłaszcza szósty i siódmy rocznik. Widać było jak na dłoni, że była jakaś ostra impreza, a męczy ich ogromny kac.

- A nie mówiłem? Jesteśmy najbardziej trzeźwymi uczniami ze starszych klas. – powiedział Draco

- Tak. Mówiłeś. – zaśmiała się

Następnie po śniadaniu udali się na zajęcia z Transmutacji. Całą trójką usiedli w jednej ławce. Większość klasy patrzyła na nich jak na wariatów. Rudy oczywiście później wykrzyczał Hermonie i Harry'emu coś ale oni mieli go po prostu w dupie. Rzucili na siebie zaklęcie wyciszające i nie słuchali jego wrzasków.

- Harry? Czy on mówił coś do nas?- zapytała kiedy zdjęła zaklęcie a Weasley przestał się drzeć

- Nie, zdaje mi się że nie..- odpowiedział Black

- Potter! Mówię do was do cholery! – zwrócił uwagę Ronald

- Jaki Potter? Ja nie jestem Potter. Już nie. Od jakiegoś czasu jestem Black. – odparł Harry

Wszyscy w Pokoju Wspólnym wytrzeszczyli oczy z tego co usłyszeli.

- Jak wam coś nie pasuje to wasz problem. A jak chcecie wiedzieć więcej to piszcie do mojego ojca. Oni z przyjemnością odpowiedzą na wszystkie pytania jak to się stało. – powiedział Harry z ironicznym uśmiechem

Po chwili wyszli do biblioteki aby spotkać się z Draco i pouczyć się i odrobić już zadane im zdania domowe na następny dzień. Gdy tylko wyszli, w Pokoju Wspólnym zrobiło się jak w ulu. Wszyscy jeden przez drugiego pytał jak to Potter stał się Black’iem i wiele innych rzeczy.
~~~~~~~~~~~~~~~
Czas mijał. Powoli zbliżały się święta. W pierwszą sobotę grudnia odbyło się wyjście do Hogsmeade. Trójka przyjaciół ruszyła za resztą grupy do magicznej wioski. Bardzo się cieszyli.  To było ostatnie wyjście przed świętami. Z radością buszowali po sklepach kupując prezenty. Wszystko było idealnie. Ale nie spodziewali się, że stanie się coś, co pewnej osobie zmieni całe życie.

- Hej chłopcy. Poczekajcie na mnie w herbaciarni. Muszę jeszcze skoczyć do jego sklepu. Mogliście popilnować zakupów? Dużo mam tych toreb a tamten sklep jest dość zapchany. Nie chciałabym zgubić czegoś. – poprosiła Hermiona
- Jasne. Nie ma sprawy. – odpowiedzieli chłopcy

Tak więc rozeszliśmy się, Hermiona do sklepu, a dwaj przystojniacy do herbaciarni taszcząc swoje i jej pakunki.

Hermiona skierowała się w stronę jednego z ostatnich sklepów. Mieścił się on niedaleko Gospody Pod Świńskim Łbem. Była sama dochodziła do sklepu, gdy na kogoś wpadła. Był to wysoki mężczyzna. I na pewno dużo silniejszy od niej.

- Bardzo przepraszam...- zaczęła ale nieznajomy jej przerwał

- Siedź cicho durna Szlamo. Albo skończy się nie przyjemnie. – prychnął mężczyzna – A teraz pójdziesz z nami. – dodał

Jak na zawołanie zza rogu wyłoniły się dwie inne męskie postaci. Złapali ją za ramiona i zaczęli ciągnąć za sobą. Kiedy zorientowała się, co się dzieje, zaczęła się wyrywać.

- Puśćcie mnie. Czego wy ode mnie chcecie. – powiedziała wystraszona

-  Zamknij się. Jeszcze raz coś powiesz a nie będzie tak miało. – powiedział jeden z tych co ją trzymali

Chciała zawołać na pomoc, ale rzucili na nią jakieś zaklęcie. Nie była w stanie się bronić. Nawet nie miała szansy na wyciągnięcie różdżki. Została związana magicznymi linami, a przed oczami zrobiło się jej ciemno. Nie pamiętała co się później działo....

Obrót życia MiniaturkaWhere stories live. Discover now