18

4.2K 283 193
                                    

Deku

-Kirishima....-mruknąłem wchodząc do domu chłopaka. Od razu usłyszałem podciąganie nosem i specyficzny zapach alkoholu. Chłopak siedział przed sypialnią w ręku trzymał w połowie opróżnioną butelkę alkoholu. Nie jest źle, jeszcze dużo nie wypił. Spokojnym krokiem podszedłem do niego-Eijiro...

-powiedział, że jestem obrzydliwy....-zapłakał

-....on

-powiedział, że już nigdy nie zobaczę jego i dzieci....-zalał się łzami

-t-to ci na pewno nie pomoże-kucnąłem obok niego

-....to wszystko przez to zaćmienie....

-....n...no tak...

-zrobiłem ci dziecko....on nienawidzi mnie za to....

-nic z tym nie zrobimy....musimy porozmawiać i wymyślić coś dalej z tym dzieckiem....-mruknąłem blisko płaczu

-nie chce tego dziecka- warknął

-n-nie dziwie się....ale ono nie zniknie...

-możesz się go pozbyć-mruknął

-...chcesz bym usunął!?-pisnąłem

-jest problem...a problemów się pozbywa

-t-to moje dziecko!-złapałem się za brzuch-nie jest niczemu winne...

-Jak problem zniknie Katsu mi wybaczy...-nie był sobą, alfa przejęła częściowo nad nim kontrolę

-p-przestań...dobrze wiesz, że...j-jeśli usunę to....mogę już nigdy nie zajść ponownie w ciążę....nie chce tego!-rozpłakałem się

-to poroń tak jak ostatnio

-......-uderzyłem go w twarz. Konkretnie już we wcześniej czerwony policzek. Jak on mógł powiedzieć takie coś...jak...wstałem z ziemi i się rozpłakałem wybiegłem z jego domu.

Chce do mojej Alfy

Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Shoto

-"p-proszę...zabierz mnie z t-tąd..."-zapłakałem do słuchawki

-"gdzie jesteś?!"

-"p-przed domem....kiri...shimy"

Usłyszałem ciszę w słuchawce usiadłem na schodach przed blokiem. A z nieba zaczął padać śnieg....  Po chwili podbiegł do mnie duży wilk, mój wilk. Od razu on się przemienił. Wtuliłem się w niego czując ból w sercu. Kirishima kazał mi zabić moje dziecko...

-co tu robisz?-zapytał zmartwiony-znowu on coś ci zrobił!?

-j-ja nie chce poronić....znowu zabić dziecko- wyjęczałem zalany łzami

-czemu miałbyś poronić?-pogłaskał mnie po policzku

-r-rozmawiałem z Kirim....p-powiedział, że powinienem usunąć...j-ja się nie zgodziłem....-zacząłem wdychać słony zapach alfy.

-dobrze, że się nie zgodziłeś

-o-o-on powiedział, że mam znowu poronić i.... p-pozbyć się problemu...ja nie chce zabić kolejnego dziecka!-otarł moje łzy

-nie zabijesz....wychowamy go razem-pocałował mnie w czoło

Todoroki

Byłem wściekły na Kirishime. Jednak nie mogłem iść się na niego rzucić i zostawić moją omegę tu samą. On przesadził,  wiedział, że Izuku po stracie tamtego dziecka długo miał depresję i wspominanie o poronieniu to najgorsze co mógł zrobić. Wziąłem roztrzęsioną omegę na ręce. Zdradził mnie...ale nie mogę go zostawić, kocham go.

-wychowamy? A-ale to nie twoje dziecko...

-nie liczy się kto je zrobił tylko kto pokochał i wychował-pocałowałem go w czoło.

Jakiś czas później

Bakugo

Moje życie się zmieniło. Uśmiech, który pojawił się u mnie dzięki Alfie znikł. Tylko przy chłopcach uśmiechałem się sztucznie, ale oni tego i tak nie odróżniają....więc nie mam z tym problemu. Kirishima ciągle do mnie pisze...wydzwania...przychodzi pod dom starych i krzyczy bym wyszedł...jednak jedno co mu wtedy pokazuje, to środkowy palec a następnie zasłaniam rolety...wpadam w małą depresję... moja matka bardziej się zajmuje dziećmi niż ja nimi. Prawie nie jem, choć zmuszam się dla dobra MOJEGO dziecka. 

Wyszedłem z domu. Ruszyłem na autobus. Śnieg padał...ale było za ciepło by się utrzymał wiec się topił. Była wielka mokra klapa. Najgorsze święta, jakie mogły być....kilka dni temu była wigilia. Rodzina przyjechała, a ja zamknąłem się w pokoju i płakałem. Dojechałem autobusem na miejsce. Znowu tutaj...westchnąłem wchodząc.

Deku

-idziemy?-szepnąłem cicho. Mieszkaliśmy stosunkowo blisko ginekologa, więc poszliśmy na pieszo, nigdzie nam się nie spieszyło. Mieliśmy jeszcze trochę czasu. Weszliśmy równo z czasem do kliniki Podszedłem do recepcji powiedziałem do pani co i jak a ona pokierowała nas do odpowiedniego gabinetu.

-wejdziesz ze mną?-zapytałem lekko zestresowany

-oczywiście....-uśmiechnął się lekko...niby ostatnio powiedział, że wychowa ze mną to dziecko to ja nie czuje... nawet tego nie widzę, by się cieszył tak jak wcześniej....

-dzień dobry

-dobry-uśmiechnęła się miło kobieta

-Izuku?

-t-tak

-zaczniemy badanie-mruknęła gestem mówiąc bym zdjął kurtkę. Alfa mi pomógł, a potem położyłem się na kozetce. Podwinąłem bluzkę. a ona wylała mi zimny żel na brzuch

-no to zaczynamy

///

Razem od nowa|kiribakuWhere stories live. Discover now