7

540 52 14
                                    

- Hej, zaczekaj! - usłyszał i niemal natychmiast się odwrócił, ponieważ rozpoznał ten głos. 

I nareszcie w jego sercu pojawiła się ta iskierka, na którą czekał kilka lat. Nareszcie poczuł szansę i niesamowitą ulgę, że jednak dziewczyna postanowiła się pojawić. 

- Bardzo cię przepraszam, ale musiałam pomóc babci. Mieszka sama i... - zabrakło jej tchu. Biegła przez pół miasteczka, aby jej spóźnienie nie wyglądało jeszcze gorzej. Na jego buzi ukazał się przepiękny, uroczy uśmiech, którego nigdy nie widziała u nikogo innego. Wzięła kilka wdechów i wreszcie spojrzała w jego świecące czystą zielenią oczy. Miały najcudowniejszy odcień. - ... jestem Susan, ale może lepiej Susie. - uśmiechnęła się do niego, lecz on zwyczajnie stał i podziwiał jej zarumienione policzki. 

- Jestem, jestem Harry. - w końcu się przedstawił i niezręcznie podał jej rękę. Ta uścisnęła ją od razu i pociągnęła za sobą. - Kawiarnia jest...

- Pójdziemy gdzieś indziej. - brzmiała na tajemniczą, lecz Harry był nią tak oczarowany, że nie zwracał na to uwagi. 

Była najpiękniejszą kobietą jaką dostrzegł. Był pogrążony w zachwycie i nie umiał się opanować. Jego serce trzepotało i wręcz krzyczało o coś więcej, jednakże wiedział, że ledwo go znała. Może nie czuła tego samego, co niezmiernie go martwiło. Co jeśli, ktoś nie czuł tego samego? Nic. Nie zmusi się nikogo do miłości. 

Wtedy dotrze do ciebie, że to nie była ta osoba, a twoje poszukiwania muszą się wydłużyć. 

Życie to seria prób i błędów, pomyłek oraz chwilowych ekscytacji. To jest ciągłe poszukiwanie szczęścia i nie wszystko można było tak od razu odnaleźć. 

- Nie widziałem cię tutaj nigdy wcześniej. Przyjechałaś odwiedzić rodzinę czy... - nie miał pojęcia jak powinien prowadzić z nią rozmowę. Był oszołomiony jej pięknem i ciężko mu było skleić jedno proste zdanie, a co dopiero kilka. 

- Moi rodzice chcieli spokojniejszego życia, więc wyjechaliśmy z Londynu i zamieszkaliśmy tutaj. Na razie staramy się zapoznać z otoczeniem. - jego tęczówką ukazało się puste pole, a z oddali było widać małą altanę. Tam go kierowała. - Wiesz, że to idealne miejsce do malowania?

- Malujesz?

- Cokolwiek zechcesz. - kilka minut po tym jak dotarli do zadaszenia, zaczęło grzmieć. Później jedynie mogli obserwować jak niebo było pełne piorunów a o dach odbijały się duże krople deszczu. 

- A mnie? - jego nieśmiałość wydawała się dla niej słodka. Przypominał małego chłopca, zaczarowanego przez brunetkę. 

Harry doczekał się tej chwili, na którą czekał od dłuższego czasu. Zapomniał o tym co przeszedł. Odsunął od siebie swoje zmartwienia. Nie przejmował się swoją przeszłością. Zwyczajnie delektował się towarzystwem Susie, a ona wydawała się nim równie zainteresowana. Mimo to czuła, że był na tyle delikatną istotą, aby jeszcze go nie wypytywać o nic. 

I nawet w największych zmartwieniach i nawet gdy całe życie nie układa się po naszej myśli, wystarczy taka mała iskierka, aby rozpalić w nas płomień. I ona zawsze się pojawia. Tylko trzeba na nią poczekać. 

- Nie boisz się?

- A ty się boisz, Harry?

- Nie. - on się już niczego nie bał. Był gotowy na ból od bardzo dawna, więc burza go nie martwiła.

- To ja tym bardziej. - mruknęła i stanęła przed nim na palcach. Stracił oddech, myśli zaczęły wariować, a serce jakby wypadło z piersi. Nachylił się delikatnie, jednakże ona zwyczajnie szarpnęła za kołnierzyk jego płaszcza. Dzięki temu jego usta naparły na jej. Całowali się powoli i łagodnie. Dłonie zielonookiego ułożyły się na jej policzkach. Nie rozłączył ich nawet piorun, który uderzył z tak wielkim hukiem jakby był tuż obok.

Po prostu wielkie rzeczy zdarzały się nieoczekiwanie i to w tym było najlepsze. 

witam! ♥

chyba najbardziej pozytywny i uroczy rozdział tego ff!

Komentujcie!

Kocham xx















love me, please || h.sWhere stories live. Discover now