Tomarry - Priori Incantatem (part 2)

611 31 3
                                    

Harry przemierzał w pośpiechu korytarze Hogwartu. Nie miał zielonego pojęcia co się stało: co prawda Olivander wspominał mu, że posiadają bratnie różdżki, jednakże te światła a "... są niejako połączone ..." to spora różnica. Miał zamiar odciągnąć od siebie uwagę Toma, by poszukać jakiegoś sposobu na powrót do swojego świata.

Ale, oczywiście, jak zwykle coś poszło nie tak. Po tej akcji Tom najprawdopodobniej nie da mu spokoju przez dłuższy czas. I jeszcze ten jego niebezpieczny wzrok... Niechaj Merlin ma go w swej opiece.

Czarnowłosy przystanął na chwilę, podziwiając, jak znajome wrota pojawiają się w ścianie. Pokój Życzeń to jego dzisiejszy wybawca– pomyślał chłopak, zamykając ciężkie drzwi.

W takim razie co z Tomem, który na szczęście gdzieś się zapodział? Nie będzie go zaczepiał, nie warto kusić diabła. Nie powinien też przebywać za dużo w jego otoczeniu, bo jeszcze zacznie go o coś wypytywać. Toteż najlepszym wyjściem będzie ignorowanie i unikanie go. Trochę nie po gryfońsku, ale przecież już do owego domu nie należy.

~~~

Udało mu się przez tydzień sukcesywnie unikać i ignorować Toma, który wkrótce zrezygnował z ganiania za nim i chyba dał już sobie z nim spokój. Lub coś knuł, ale w sumie to on zawsze coś knuł. Tak to Harry spędzał czas w sypialni, a Riddle w ich małej biblioteczce.

Siedzenie przy stole ślizgonów cały czas było dla Harry'ego niecodzienne. Minął już miesiąc, a on znalazł wśród nich całkiem znośne towarzystwo, a raczej to oni znaleźli jego– Orion Black, mimo że był w niższym roku, okazał się być wspaniałym kompanem do rozmów o quidditchu. Poza tym przypominał mu trochę Syriusza– swoją energią i optymizmem dostatecznie zwracał na siebie uwagę. Z jego rocznika najlepiej dogadywał się z Averym, prawą ręką Voldemorta, oraz z uchodzącą za ideał piękna Walburgą Black. No i chyba Mulciberem, ale sam nie był pewien... Avery był dobrym uczniem, jednak zawalał obronę przed czarną magią, więc Potter zaoferował mu swoją pomoc i tak jakoś wyszło, że całkiem nieźle się im gadało. Był bardzo oczytany i posiadał wiedzę, a w połączeniu z jego słownictwem stawał się świetnym rozmówcą na prawie każdy temat. Mulciber był cichy i bystry, zadziwiał swymi umiejętnościami plastycznymi, jednak jego rodzina wolała widzieć go gdzieś w Ministerstwie. Raz poprowadził z nim całkiem zażartą dyskusję na ten temat, po której Mulciber chyba uznał go za na tyle wykształconego, by samemu podchodzić i zaczynać konwersację. Z kolei Walburga po kilku dniach po prostu podeszła do niego i zaproponowała przyjaźń. Przypominała mu trochę Hermionę. Potem dopiero dowiedział się, że jakieś zazdrosne dziewczyny ją prześladują. A raczej prześladowały, dopóki nie dołączyła do Rycerzy Walpurgii– według nich elitarnej grupki uczniów, którą przewodził, jakby to powiedział wuj Veronon, Lord Jakmutam.

Zresztą powyżej wspomniany zajmował miejsce nieopodal Harry'ego, ale o dziwo, rzadko kiedy zabierał głos. Zwykle po prostu tam był i czasem coś wtrącał, jednakże jak już to robił, wszyscy uważali to za bezdyskusyjne. Na przykład dzisiaj rano, przy śniadaniu.

– Harry, co taki zaspany? – Zapytała zamiast przywitania Walburga, jednak na jej twarzy zakwitnął uśmiech. Czarnowłosy w odpowiedzi tylko coś niewyraźnie mruknął. – Oj no weź, chyba jesteś w stanie mówić – zaśmiała się ślicznie Walburga. Potter zauważył kątem oka, że Orion lekko się zarumienił, ale nie skomentował tego.

– To nic... – odparł były gryfon – po prostu zwykle budził mnie trening quidditcha, a teraz pozostaje mi tylko spacer tutaj. No zbyt pobudzające to to nie jest – powiedział, mieszając herbatę. – Jest możliwość dołączenia w tym roku? Wiem, że już się kończy, ale po prostu brakuje mi latania.

Zbiór one shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz