Głupia koza

562 58 47
                                    


Bestia wyjąc odepchnęła się z miejsca w którym stała, niemal całkowicie się z nią równając. Marinette krzyknęła, w ostatniej chwili uchylając się od niechybnej zguby w metalicznych dłoniach. Wykonała w powietrzu improwizowany piruet i właśnie wtedy sobie przypomniała. Będąc jeszcze w locie sięgnęła po jojo, pozwalając by siła, która wcześniej wytrąciła ją z równowagi, nadała jej pędu porywając do przodu. Dokładnie w tym momencie, do jej uszu dobiegł ryk zdezorientowanej bestii, która teraz tworząc głęboki bruzdy w ziemi, starała się zahamować by dopaść dziewczynę.  Marinette nie odważyła się po raz drugi spojrzeć w jej stronę. Zamiast tego korzystając z chwili przewagi przysiadła na jednej z atrakcji, po czym niezauważona przemknęła wzdłuż stoisk, ostatecznie znajdując schronienie w "Tunelu Grozy". Starała się nie myśleć, nad groteską jej tymczasowego miejsca schronienia.

Wzięła głęboki oddech i zamknęły oczy. Do jej uszu, raz po raz dochodziły gniewne odgłosy, metalowego stwora, który bez wątpienia właśnie jej szukał.

Zmieniło się przemknęło przez jej myśl. Marinette nie mogła się zdecydować czy to co właśnie czuje, to ulga, strach, euforia czy może każde z tych emocji równocześnie.  Zamknęła oczy starając się zebrać myśli i wtedy go usłyszała.

 - Marinette!

 - Adrien?! - wykrzykuje zanim zdążyła ugryźć się w język. Idiotka! karci się w myślach, jednak jest już za późno. Dach oraz spora część pomieszczenia tuż nad jej głową, zostają zmiecione jednym uderzeniem, gdy metaliczny stwór w końcu znajduje to czego szukał. Niewiele myśląc dziewczyna rzuca się w bok, co ostatecznie ratuje jej życie. W miejscu, w którym była zaledwie przed paroma sekundami, zionie teraz olbrzymia dziura, a drobne opiłki metalu powoli unoszą się w powietrzu, tworząc miniaturowe wiry.

 - Marinette?! - dobiega do jej uszu głos Czarnego Kota, który wyraźnie jest coraz bliżej.

 - Gdzie jesteś Marinette? - pyta niczym złowrogie echo, zaakumowana postać, ciągnąc po ziemi stalowy pręt. Dziewczyna czuje jak zimny dreszcz przebiega po jej plecach, na dźwięk znajomego odgłosu. Stal i wyschnięta na słońcu ziemia, choć stanowiły nietypowe połączenie, już na zawsze nabrały dla niej nowego znaczenia.

Wie, że powinna coś zrobić, lecz jak na ironię, zdjęta grozą nie może się ruszyć. Znajdują ją równocześnie.

Stwór zaśmiał się gromko, podobnie jak uprzednio zamachując się prętem, jednak nim ten zdążył choćby dotknąć dziewczyny, rozpadł się w drobny pył.

 - Akuku - rzucił znad jego ramienia Czarny Kot i nie czekając na reakcję, odbił się od bestii wykonując zgrabne salto w tył. Zaskoczony stwór poleciał do przodu, starając się przy tym ratować ręką, by solidniej nie upaść. Dokładnie tyle wystarczyło Czarnemu Kotu, by złapać Biedronkę i schronić się w jednym z budynków.

 - Oszalałaś?! - skarcił ją, gdy już bezpiecznie stała na ziemi. Wokół nich panował półmrok, a setki luster, odbijały ich twarze. Mniej, lub bardziej odwzorowując oryginały, dziewczyna domyśliła się, iż za ich prowizoryczną kryjówkę, musiał posłużyć "Dom Luster".

 - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - syczy wyraźnie zdenerwowany, po czym obiema dłońmi łapie ją za twarz i przyciąga ku sobie. Stali tak przez chwilę, każde z nich wpatrując się w oczy drugiego, nie mogąc zebrać się na odwagę by powiedzieć w końcu na głos to, co zawsze chcieli powiedzieć.

 - Kocham cię - odparła w końcu Marinette, czując, iż jeśli nie zrobi tego teraz, może już nigdy nie mieć szansy - Kocham cię odkąd nasze dłonie spotkały się pod tym cholernym parasolem. Kochałam zawsze choć musiało upłynąć tyle niepotrzebnych dni, nim nauczyłam się kochać całego i bezwarunkowo... - dziewczyna poczuła jak głos zaczyna się jej łamać. Adrien delikatnie starł z jej policzka pierwszą łzę, jednak gdy już otwierał usta by coś powiedzieć, Marinette przyłożyła do nich koniuszki palców - Proszę pozwól mi dokończyć - wyszeptała walcząc z sobą - Byłam głupia, głupia jak ta koza! Tyle razy cię zraniłam tyle razy złamałam serce! Byłam oschła i nieczuła. Za-zasłużyłam na wszystko co mnie spotka-aało -wyłkała ostatnie słowa, a dla Adriena było to stanowczo zbyt wiele. Niewiele myśląc przyciągnął ją do siebie i nie czekając dłużej, na rozwój sytuacji bezceremonialnie pocałował.

Na początku niemądrze stwierdził, iż może jej się to nie spodobać, jednak Marinette szybko rozwiała jego wątpliwości oddając pocałunek. Było w nim coś niezwykłego i niemal tak naturalnego jak oddychanie. Dziewczyna cicho jęknęła w jego usta, a Adrien poczuł jak wzdłuż jego kręgosłupa przechodzi przyjemny dreszcz. Delikatnie przygryzł jej dolną  wargę. Jego duże, ciepłe dłonie wodziły po jej ciele, jakby w ten sposób próbował nauczyć się jej na pamięć. Poznać i odkryć Marinette, której dotąd nie znał. W końcu zatrzymał się na jej udach i podniósł do góry, opierając plecami na jednym z pobliskich luster. Dziewczyna cicho jęknęła, gdy jej skóra zetknęła się z chłodną taflą, jednak zamiast zaprotestować, jak przez chwilę bał się chłopak, zarzuciła mu ręce na szyję i oplotła w pasie nogami. Gdy ich biodra się spotkały, oboje wstrzymali oddech, równocześnie otwierając przy tym oczy.

 - Kocham cię - wyszeptał zaledwie parę milimetrów od jej ust, po czym po raz kolejny pocałował, a owy gest zdawał się wyrażać nie tylko miłość i pożądanie, ale też tęsknotę. Wszystkie lata, które bezsensownie spędził bez niej.

Adrien zatopił dłonie w jej włosach i odsunąwszy głowę w tył, zaczął na zmianę to całować, to przygryzać jej szyję. Marinette wyszeptała jego imię, chciała się wyprostować i odwzajemnić pieszczotę, lecz zamiast tego on złapał ją za oba nadgarstki i mocniej przycisnął do lustra.

Mogliby tak trwać w nieskończoność, a nawet o jeden dzień dłużej, gdy wtedy znacznie bliżej niż by sobie tego życzyli, rozległ się przeraźliwy ryk bestii, o której na tę słodką chwilę zapomnieli.

Adrien przywarł czołem do jej czoła i na moment oboje znieruchomieli nasłuchując. Kolejny ryk, równie przeraźliwy co poprzedni, dobiegał gdzieś z ich prawej strony. Choć bez wątpienia, stwór zdołał się przemieścić i znajdował się znacznie dalej, nie umniejszało to ich problemowi.

Adrien puścił jej nadgarstki, by teraz przy pomocy jednego z kciuków zatoczyć na jej ustach leniwe koło.

 - Jeszcze do tego wrócimy - wyszeptał wpatrując się w jej oczy, coraz bardziej, świadom upływu czasu i tego jak niewiele im zostało.

 - Koniecznie - wyszeptała Marinette nie przerywając spojrzenia, a on uśmiechnął się jak nigdy dotąd.

 - Kocham cię - wypowiedzieli równocześnie, oboje czując, że gdy już zaczęli, ciężko będzie im przestać. Po chwili już ich tam nie było, a jedynym dowodem ich uprzedniej obecności, były ślady dłoni, odbite na chłodnej tafli lustra.




Czerwona nićWhere stories live. Discover now