- 24. Jak kochać -

335 39 140
                                    

✧˖*°

     Kyungsoo od dobrych dziesięciu minut rytmicznie stukał palcami o drewniany stół. Choć dźwięk był irytujący nawet dla niego, nie przestawał. W końcu denerwował tym siedzącą przed nim blondynkę z toną eyelinera na oczach, zbyt błyszczącymi świecidełkami na uszach i rękach oraz (był tego więcej niż pewny) chirurgicznie poprawionym nosem. 

     Gdy tylko spędził z nią trochę czasu w kawiarni, od razu wiedział, że jej nie polubi. Przez internet rozmawiało się z nią całkiem dobrze, bo dziewczyna miała nietuzinkowe, intrygujące opinie na większość bardziej i mniej poważnych tematów... Ale kto chciałby całe dnie w kółko o nich słuchać? Na litość boską, czy chociaż raz nie mogła mu tak po prostu przytaknąć i przestać go gnieść, kiedy nie chciał się z nią zgodzić? 

     Zatęsknił za Jonginem, gdy blondynka przewróciła na niego oczami. Kai przynajmniej miał ładne oczy. Całkiem przyjemnie się na nie patrzyło, kiedy robił podobne gesty. Później całkiem przyjemnie wbijało mu się łokieć między żebra, żeby więcej go w ten sposób nie lekceważył. A Jongin wtedy tak śmiesznie się uśmiechał. I gadał pod nosem, niby to do siebie, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał go Kyungsoo. Najczęściej o tym, jakby to wolał zrobić te siniaki w bardziej przyjemny sposób.

     – No i co o tym myślisz? – zwróciła na siebie uwagę Dyo; po raz kolejny zerknął na nią kątem oka, z wciąż nisko spuszczoną głową. Automatycznie uciekł od jej natarczywego spojrzenia. A ona, zamiast pojąć aluzję, tylko dalej go dręczyła. – Tyle, ile się do tej pory o tym naczytałam... nie wierzę, żeby globalne ocieplenie miało cokolwiek wspólnego z ludźmi. A ty? – ciągnęła temat. 

     Kyungsoo westchnął głęboko, sięgając w międzyczasie po swój prawie pusty już kubek. Pociągnął super niewielkiego łyka, byle tylko jeszcze coś na dnie zostało. Bo siorbaniem zimnej kawy kupował cenne minuty na znalezienie wyjścia z sytuacji. 

     Przecież tak naprawdę wcale nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał siedzieć w tej pustej kawiarni z osobą, która go denerwowała. Na samą myśl przechodziły go ciarki, kiedy tylko pomyślał o możliwości kolejnego spotkania. Ona pewnie będzie próbowała dalej. A on, nie chcąc jej urazić czy zranić, nie będzie wiedział, jak się z tego wyplątać. 

     Bo Dyo bardzo delikatnie obchodził się z kobietami. 

     – Nie wiem, Bomi. Przecież wielu naukowców twierdzi, że to jednak nasza wina.

     Miał ochotę tak po prostu wstać i wyjść.

     Nie potrafił zrozumieć, dlaczego od ostatniego zerwania cały czas trafiał na osoby, z którymi nie mógł nawiązać tej jakże ważnej nici porozumienia. Z kimkolwiek by się nie spotkał, z kim by nie rozmawiał... kompletnie nic się nie działo. Tylko umierał z nudów (albo z nerwów, różnie to bywa). Większość raz dwa łapała się w sytuacji i widząc jego negatywne nastawienie, w szybkim tempie kończyli spotkania. I Kyungsoo to pasowało. Wolał nie tracić na nie czasu, skoro nie widział w tym przyszłości. 

     Ale ta cała Bomi tego nie pojmowała. Dla niej rozmowy o ekonomii i globalnym ociepleniu były ciekawe. Lubiła o tym dyskutować, bo lubiła wyglądać na mądrą. Mądra, piękna blondynka z seksownym ciałem to przecież marzenie każdego faceta, prawda? 

     Kiedy dziewczyna wyszła do łazienki, Dyo skorzystał z chwili samotności i wyciągnął z kieszeni telefon. Rozejrzał się dookoła, jakby właśnie robił coś złego. Po części tak było. Bo dla niego samego proszenie o pomoc tego napuszonego dzieciaka... to był fatalny, okropny, bardzo, bardzo zły pomysł. 

sane  [ChanBaek]Where stories live. Discover now