Rozdział 94 - Sumienie powie ci co słuszne.

939 62 187
                                    

A niespodziewanka! 

***niecała godzina wcześniej***

***Charlie***

- Lokaj, podejdziesz do łazienki? Musisz mi w czymś pomóc! - zawołałam głośno 

Po chwili, próg łazienki przekroczył Headmaster. Widać było po nim, że uleciała z niego pewność siebie i cała dumna postawa, którą zyskał dzięki czystej zbroi. 

- Słucham? - odparł lekko zdziwiony tym co poczynam

Wciągnęłam go do pomieszczenia i odkręciłam prysznic oraz deszczownicę, odwróciłam się szybko i uruchomiłam wentylację, która zaczęła szumieć. Na to wszystko włączyłam farelkę, która bucząc, dodała kolejny element hałasu. Mechaniczny człowiek patrzył na mnie jak na wariatkę, nie będąc pewny, do czego zmierzam...

- Nie patrz tak na mnie. - syknęłam nerwowo, wskazując na kafelki- To jedyne pomieszczenie w tym domu bez kamer... ale jeśli jest podsłuch, to szum powinien zakłócić naszą rozmowę. Mamy niewiele czasu. Musisz się teraz skupić. - mówiłam głośnym szeptem, tuż obok audio receptora 

Headmaster przytaknął, a ja odetchnęłam nierówno. Mój dziadek mawiał, że pojawiają się w życiu chwile, które będą nad definiować w przyszłości. Wiele razy zastanawiałam się, co pchało ludzi do ryzykowania własnego życia dla innych podczas II Wojny Światowej. I myślę... że teraz już wiem. Istota człowieczeństwa. Poświęcenie. 

Przez ostatnie noce niemal nie spałam, pytając siebie ''Boże, jak mogę mu pomóc?!''. Powtarzam to sobie raz po raz, gdyż żal i gorycz jaką czułam rozdzierały mnie od środka. I wtem, całkiem niespodziewanie olśniło mnie. 

- Usunęłam twój skoczek z baz magazynowych Nemesis, poszedł ''na straty''. Tak naprawdę, twój pojazd ukryłam trzy kilometry stąd na polanie. Musisz iść w linii prostej od tego okna, na zachód. - pokazałam mu przez szybę dokąd ma się udać- Za tamtym drzewem schowałam plecak z kompasem i kilkoma butelkami Energonu. - mówiłam cicho, szybkim nerwowym głosem. Mechaniczny człowiek capnął nagle moje dłonie by mi przerwać.

- Wybacz, że muszę ci przerwać, ale to wszystko na nic, dopóki mam tą obrożę na szyi. Ona wybuchnie jeśli tylko... - wyszeptał

- Nie(!) Jeśli moje obliczenia są dobre... Na dachu mam zagłuszacz sygnału. Czyli nic nie wchodzi i nic nie wychodzi, bo kablówkę mam z anteny daleko za domem. To znaczy, że będę mogła obudzić swojego cybermorfa, a to będzie znaczyć, że będę mogła dezaktywować obrożę. Jestem pełnomocnym Decepticonem.

Headmaster patrzył na mnie wielkimi optykami, w których zrodziła się iskierka nadziei.

- Chcesz... chcesz mnie uwolnić? Dlaczego...?

- Bo nie wybaczę sobie jeśli zginiesz... a ja będę bezczynnie patrzyła.

- Nie... nie możesz, Megatron cię zabije jeśli się dowie, że...

- J e ś l i się dowie, na tym będzie polegać twoja rola... - szepnęłam lekko odsuwając się, by spojrzeć w zmartwione turkusowe optyki

- Dlaczego chcesz tak ryzykować, dla mnie...! - spytał roztrzęsiony Headmaster

- Bo nie godne jest umierać w ten sposób. Jak bym tak nie chciała i nikt nie powinien tak umierać. 

- Jeśli... ten plan ma choć cień szans aby się udać... - sapnął dygocąc lekko- Pragnę... podarować ci swoje imię.

- Imię?

- Tak, to, którzy nieliczni poznają. To co dla mnie robisz... to dług na całe istnienie. Nigdy, nigdy nie spodziewałbym się spotkać altruizmu w tak dalekim zakątku wszechświata. - szepnął przymykając optyki- Charlie Twardowsky, zaszczytem było dla mnie cię spotkać, gwiazdy dobrze poprowadziły mą drogę... Me imię to Adt'hock.

Ja jestem SteveWhere stories live. Discover now