Rozdział 28: Nowa rzeczywistość

2.9K 195 120
                                    

Janek siedział od dłuższego czasu w fotelu, zapatrzony w telefon. Jurek właśnie odnosił do kuchni kubki po herbacie, by zaraz wziąć się mechanicznie za zmywanie. Gorąca woda w pewnym momencie zaczęła parzyć go w palce, ale z uporem kontynuował aż zmył całą pianę. Odłożył kubki na suszarkę. Te brzdąknęły, stukając o siebie.

Jerzy mrowiącymi rękami oparł się o blat kuchenny i odetchną drżąco, zerkając za okno. Ulga i lekkość, które czuł od dłuższego czasu zaczynały zmieniać się w przytłoczenie, którego nie chciał dać po sobie poznać przy Janku. Chłopak nie musiał wiedzieć. Wystarczyło, że siedział z nim i był, wspierał go chociaż nawet nie wiedział, jaki ciężki moment przeżywał Jurek.

Jurek, który z chwili na chwilę trzymał się coraz gorzej. Dwie godziny temu miał wrażenie, że się uwolnił. Jakby wielki kamień spadł mu z serca. Miał ludzi wokół, czego było mu więcej trzeba? Teraz... Teraz czuł, że ten kamień mimo że spadł z serca, ciążył mu u nogi.

Spuścił wzrok. Za oknem nie dostrzegł niczego ciekawego. Powoli wypuścił powietrze z ust, zastanawiając się w co on się najlepszego wpakował. Dłonie zacisnął na blacie. Już nie mrowiły.

Gdyby mógł cofnąć się w czasie, nie zaproponowałby Łukaszowi tego spotkania. On chciał się z nim zobaczyć! Tyle. A nagle wyszło na to, że miała być to randka.

No dobrze – kolacja, ale on nie był na to gotowy tak, czy inaczej! Jak mógłby spojrzeć na Łukasza... Być może dotknąć go... Nie czując obrzydzenia? Nie tężejąc w jego pobliżu, nie mając w pamięci tego, jak kazano mu reagować?

Zrobił kolejny głęboki wdech.

Chciał Łukasza, tyle był w stanie przed sobą przyznać. Chciał go, ale jednocześnie obawiał się, że po prostu nie mógł go mieć. Że znowu go odepchnie albo zrani, albo powie coś, czego nie powinien i mężczyzna odejdzie sam, tylko dlatego, że ktoś kiedyś kazał mu reagować tak, a nie inaczej.

– Jurek! Co ty tam robisz? – Głos Janka przerwał jego paniczne rozmyślania.

– Nic – odpowiedział zbyt cicho, by chłopak go usłyszał. Odchrząknął, lecz zamiast odpowiedzieć głośniej i zaszywać się dalej w kuchni, wrócił do salonu. Przystanął w progu, wbijając spojrzenie w blondyna. – Jestem.

– I bardzo dobrze! Ja się za to będę zbierać. Tobie przyda się chwila przed spotkaniem, pewnie będziesz chciał się wyszykować i w ogóle – powiedział chłopak, wstając energicznie. Uśmiechnął się psotnie do Jurka, po czym życzył mu powodzenia, na co Jurek wydusił z siebie tylko ciche podziękowanie. Zamknął za nim drzwi, czując, że nogi zaczynają mu drżeć. Oparł się o beżową ścianę tuż obok drzwi, a jego oczom ukazały się obrazy. Popatrzył na nie przez chwilę w szoku jakby całkowicie zapomniał, że wisiały tutaj od kilku lat. Na ramach zebrała się gruba warstwa kurzu, płótno również było nim oszronione.

Klatka piersiowa Jurka zafalowała. Kilka obrazów sprawiło, że w oczach pojawiły mu się świeczki. Jego ucieczka, jego kobiety, jedyne towarzyszki w dawnej niedoli.

Wszystko to kłamstwo. Żadne z nich były towarzyszki! Nieme, głuche, martwe. Ciche obserwatorki bezsensu, który Jurka otaczał.

Nie chciał ich już tutaj. Szybkim ruchem otarł twarz ręką, czując wilgoć pod powiekami, a potem poczuł jak tylko kurz się przylepia do tych samych palców. Jeden zdjęty, odrzucony w kąt pokoju, drugi – to samo, trzeci, czwarty... Aż w końcu po obrazach na ścianach zostały tylko jasne ślady na farbie.

Jurek oddychał głośno i urwanie. Włosy miał roztrzepane, policzki zaczerwienione z emocji.

Ogarnęła go niemoc. Miał wrażenie, że teraz faktycznie skończył ze swoją przeszłością. Już nie powinien do niej wracać. Był wolnym człowiekiem! Mógł ruszyć dalej...

Zostań o poranku | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz