Rozdział 33: Palenie mostów

2.2K 159 174
                                    


Łukasz był cienką granicą, która odgradzała Jerzego od całkowitego załamania. Był motywacją, by wstać z łóżka; nadzieją, która tliła się w nim niczym dogasająca świeczka. Łukasz był. Ale Jurek nie wiedział, jak długo jeszcze potrwa ten stan. To sprawiało, że nadzieja zamiast tlić się mocno, roztaczając ciepło w jego sercu, drżała i gotowa była zgasnąć przy najmniejszym podmuchu.

To przerażało nawet kiedy Łukasz spał spokojnym snem w jego sypialni, kiedy uśmiechał się do niego miękko i kiedy przyciągał go do siebie.

Jerzy bardzo chciałby w to wierzyć, tyle że nie potrafił.

Dręczyły go koszmary, których nigdy wcześniej nie doświadczał. Każdy jeden był gorszy od poprzedniego i chociaż wiedział, że jego własna głowa go sabotowała, przyjmował to od siebie. Z każdym dniem, a minęło ich kilka, coraz trudniej było mu się przed tym bronić, zwłaszcza kiedy Łukasz w jego snach był taki.

Na samo wspomnienie po plecach Jerzego przeszły zimne deszcze.

Wstał od stołu, przy którym pił kawę i podszedł do okna. Odsunął białą firankę i spojrzał na Łukasza wsiadającego do samochodu. Pierwszy raz odkąd to wszystko się wydarzyło miał zostać sam. Na tę myśl czuł w sercu dziwną pustkę, ale też i ulgę. Miał dość udawania, że jakoś się trzyma, gdyż było to dalekie od prawdy.

Patrzył jak kochanek odjeżdża z parkingu. Zastanawiał się, o czym mógł teraz myśleć? Też poczuł ulgę, na myśl, że będzie mógł odetchnąć i pobyć chwilę w samotności, nie martwiąc się o każde słowo skierowane do Jurka? A może martwił się jeszcze bardziej tym, co zastanie kiedy wróci?

...O ile wróci.

Jerzy przesunął dłonią po czole i zaczął mozolnie sprzątać naczynia po śniadaniu. Starał się odpychać wszelakie myśli. Przez te kilka dni bowiem zdążył się przekonać, że o czym by nie myślał, po jakimś czasie i tak wszystko prowadziło do wspominania Janka, a to było zbyt bolesne. Tak bolesne, że Jerzy zapadał się w sobie i budował mur. Mur, który upadł nie tak dawno odsłaniając wszystkie jego słabości powstawał na nowo.

Tak będzie łatwiej. Odciąć się od tego, odrzucić... Zapomnieć o Janku, fałszywym przyjacielu.

Włączył odtwarzacz, żeby nie sprzątać w całkowitej ciszy. Muzyka zwykła go uspokajać. Tym razem może nie do końca poczuł się uspokojony, ale przynajmniej skupił się na słowach płynących z głośników, a nie na tym, co miał w głowie.

Pomył stos brudnych naczyń, co było dla niego nowością, Łukasz bowiem lubił wykładać ich śniadania na talerzyki i miseczki, częstować się i dzielić, podczas gdy Jerzy zazwyczaj przekładał wszystko na jeden talerz. Zdecydowanie odmawiał sobie tym przyjemności płynącej z dzielenia, ale za to zaoszczędzał czas przy zmywaniu.

Nie wadziło mu to. Jeżeli o to chodziło mógłby zmywać i do południa.

Gdy już się uporał z naczyniami, zabrał się za przecieranie blatów i za ubrudzoną kuchenkę. Wszystko to przychodziło mu mechanicznie i zajęło prawie dwie godziny. To dobrze. Czas jakoś leciał, a Jurek wciąż funkcjonował.

Odrobinę zmęczony, wstawił wodę w czajniku. Podszedł do szafki i ją otworzył. Już miał sięgnąć po kawę, gdy jego wzrok padł dalej na opakowanie białej herbaty, którą zwykł robić Jankowi.

Przełknął ślinę. W jeden moment stanął mu przed oczami obraz chłopaka. Żołądek mu się ścisnął, gdy uświadomił sobie, że Łukasz musiał ją przestawić na wierzch, po tym jak on ją schował głęboko za innymi opakowaniami. Ode chciało mu się kawy. Oddychając płytko, zamknął szafkę i wyszedł do salonu, gdzie jego wzrok powędrował od razu na żółty fotel.

Zostań o poranku | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz