Wpływy pełni

7.8K 573 414
                                    

Jesteś promykiem słońca, rozświetlającym każdy dzień. Jesteś blaskiem księżyca, dzięki któremu noc nie jest ponura. Jesteś głępokim oceanem, nie zdobytym i nieodgadnionym. Jesteś piaskiem na plaży, spokojnym i cichym. Jesteś tęczą, zawsze po chwilach zwątpienia przynosisz ukojenie.

Od samego rana Lunatyk był nieswój. Najprawdopodobniej było to spowodowane dzisiejszą pełnią. Leżał skulony na swoim łóżku i nie odpowiadał na zadawane przez nas pytania. Przykucnąłem przed nim:

-Luniaczku- zacząłem spokojnym, cichym głosem odgarniając mu włosy z twarzy, na co Rogacz się troskliwie uśmiechnął.- Musimy iść na śniadanie

-Nie idę- burknął i zamknął oczy.

-Wiem, że zawsze w te dni jesteś potwornie głodny. Musisz coś zjeść- jak na zawołanie zaburczało mu w brzuchu.- Mówiłem?

-Nie chcę- dzieje się z nim coś złego. Będę musiał z nim porozmawiać. Nie będzie cierpiał. Nie na mojej warcie.

-Dobrze, a więc dziś dostaniesz jedzenie do łóżka- jeśli zgodzisz się ze mną być będziesz miał tak codziennie. Obiecuję- Chłopaki idziemy- zarządziłem i razem wyszliśmy. James szturchnął mnie łokciem i zacmokał kilka razy w powietrze. Chciałem jak najszybciej wyjść z Wielkiej Sali i znów znaleźć się przy chłopaku. Nie wiedziałem na co ma ochotę więc wziąłem talerz pełen kanapek i naleśniki z czekoladą. Kierowałem się do wyjścia gdy ktoś szalenie irytujący postanowił mnie zatrzymać:

-Syriuszu- zawołała Dorcas- chyba się myliłeś

-Przykro mi, ale nie mam czasu- nie chciałem jej słuchać.

-Myślę, że Remus nie ma dziewczyny- ona myśli? Niemożliwe.

-Sam mi to powiedział. Dlaczego miałby kłamać?- Remus nie umie kłamać, ale ja tak i to całkiem dobrze.

-Nawet jeśli ma, to jest teraz daleko od niego. Myślisz, że mam u niego szanse?- wolne żarty. Nie zasługujesz na niego. Nie ty.

-Remus nie jest taki. Jest stały w uczuciach. Radzę ci go sobie odpuścić- odchodząc usłyszałem ciche "nigdy"

-Łapo wyluzuj.- James, który wracał ze mną do pokoju, próbował mnie uspokoić. Peter za to został w Wielkiej Sali powtarzając jaki to on jest głodny.

-Nie mogę. Ona jest okropna. On jest mój.- zacisnąłem dłonie w pięści.

-Musisz mu powiedzieć- nalegał

-Jeszcze nie teraz. Nie jest jeszcze gotowy.- nie wiedziałem czy mówię o sobie czy o nim. Weszliśmy do dormitorium. Remus siedział skulony na łóżku. Usiadłem obok pokazując mu dwa talerze.

-Mamy naleśniki i kanapki co wolisz?- powoli wziął jedną kanapkę i zaczął jeść. Zaraz potem drugą i trzecią, aż nie zostało nic. Spojrzałem na zegarek- zostało jeszcze dwadzieścia minut. Chcesz iść dziś na lekcję? Czy wolisz zostać tutaj?

-Pójdę. Nie chcę opuścić się w nauce.- według mnie mógłby juz napisać Owutemy i zakończyć naukę. Umie więcej niż niejeden siódmoklasista. Rzucił na siebie zaklęcie po czym podszedł do kufra i wyciągnął książki. - Możemy iść- oznajmił. Chciał zrobić krok w stronę drzwi, ale dziwnie się zachwiał więc doskoczyłem do niego i przytrzymałem go ręką w pasie.

-Jesteś pewny?- martwiłem się

-Tak. Dziękuję- puściłem go, ale cały czas trzymałem się blisko. Tak na wszelki wypadek. Pierwszą lekcją były eliksiry. Zajęliśmy miejsca. Dzisiejszym zadaniem było przygotowanie amortencji. Profesor Slughorn zwrócił mi kilka razy uwagę na złe przygotowanie składników.

-Panie Lupin co pan robi?- wrzasnął profesor. Spojrzałem na chłopaka. Był nieobecny- na ziemię.- wszyscy z wyjątkiem Remus'a wykonali polecenie nauczyciela. Nie myśląc wiele natychmiast rzuciłem się na niego powalając go na ziemię. Podczas upadku nasze usta spotkały się na moment. Dosłownie chwilę potem eliksir, który przygotowywał chłopak wybuchł. Profesor nakazał nam natychmiastowe opuszczenie klasy. Lunatyk był przygnębiony tym co się wydarzyło:

-Może nie idźmy już na lekcję? Ty się źle czujesz, a ja mam tyle nieobecność, że trochę więcej nic nie zaszkodzi.- przekonywałem chłopaka, kiwną głową zgadzając się. Rogacz musiał być obecny na lekcji Obrony Przed Czarną Magią, a Peter podążył za nim. Wraz z przyjacielem udaliśmy się w stronę pokoju. Otępiały Remus od razu po powrocie położył się na łóżko i zasnął. Wpatrywałem się w niego wyobrażając sobie dzień w którym zdobędę się na odwagę i wyznam mu swoje uczucia. Odwzajemni je? Będziemy żyć razem długo i szczęśliwie? Czy wyśmieje i zakończy przyjaźń? Nie ukrywam, że wolałbym pierwszą opcję. Usłyszałem ciche słowa wydobywające się z ust pięknego chłopaka, poszedłem bliżej:

-Nie zostawiaj mnie. Proszę.- łkał. Ułożyłem się obok jego ciała w uspokajającym geście jeździłem ręką po plecach Lunatyka.

-Cii.. Już dobrze. Jestem przy tobie. Cii..- powtarzałem w kółko. Przerażony chłopak otworzył lekko oczy wypatrując się w moje.

-Co się dzieje?- zapytał zmieszany.

-Miałeś zły sen- odparłem dalej gładząc jego plecy. Nie miałem najmniejszego zamiaru się od niego odsuwać. Ani tym bardziej zostawiać.- Już jest dobrze.- zapewniłem.- Wyglądasz uroczo gdy się czerwienisz.- brawo Syriuszu. Sprawiaj żeby czuł się jeszcze bardziej niezręcznie. Mógłbyś czasami się nie odzywać.

~~~

-Jeszcze raz. Koc?- szliśmy właśnie do Wrzeszczącej Chaty. Musiałem upewnić się czy mamy wszystkie potrzebne rzeczy.

-Jest- odpowiadał znudzony już Glizdogon

-Ubrania?

-Są. Czekolada tak samo.- pokiwałem głową i objąłem Lunatyka ramieniem.

-Dlaczego to wszystko robisz?- bo cię kocham pomyślałem, ale nie odezwałem się. Dalszą drogę pokonaliśmy w milczeniu. Przemieniliśmy się w zwierzęta i czekaliśmy. Jego przemiana jak zwykle wywołała u mnie niewyobrażalny wewnętrzny ból. Nie chciałem na to patrzyć. Wilkołak opadł na posadzkę podszedłem do niego i trąciłem go nosem. Podniósł łeb i patrzył się na mnie. Ku mojemu zdziwieniu polizał mnie po policzku. Nigdy wcześniej tego nie robił. Oczywiście nie mam nic przeciwko takiemu zbliżeniu. Rogacz patrzył się na te scenę zadowolony. Wiem, że chce dla mnie jak najlepiej, a to właśnie Remus jest najlepszych. Spokojny Lunatyk powoli zasypiał. Położyłem się obok niego jak zawsze. Przykrył mnie swoją, większą w tym momencie odemnie, łapą. Czułem na plecach bijące od niego ciepło. Słyszałem przyśpieszone bicie jego serca. Ciekawe czy on wyczuł moje bijące w stanowczo za szybkim tempie. Zaraz. Czy on mnie właśnie przed chwila pocałował!? Sam z własnej woli? Chociaż nie do końca jest teraz sobą to i tak ucieszyłem się na ten niewinny gest. On nie będzie jutro tego pamiętał, ale ja nigdy nie zapomnę. Dzisiejszego dnia byliśmy tak blisko jak jeszcze nigdy. Leżalem i czekałem na koniec nocy aby spowrotem ujrzeć chłopaka w swojej zwykłej formie.

Ten Jedyny || WolfstarWhere stories live. Discover now