Szlaban

3.9K 321 166
                                    

Odnalezienie szczęścia zajęło mi dużo czasu. Wiele nieprzespanych nocy i samotnych wieczorów. Moje życie nigdy nie było najłatwiejsze. Dlatego tak bardzo się cieszę, że poznałem ciebie.

Natychmiast otworzyłem oczy gdy moje ciało zetknęło się z zimną podłogą. Łóżka szpitalne są strasznie małe, a Remus potrzebuje większej przestrzeni więc bezceremonialnie mnie z niego zepchnął. Złapałem się za głowę, która przy upadku zachaczyła o szafkę stojącą przy łóżku. Dopiero teraz zobaczyłem, że nademną stoi pani Pomfrey z wściekłą miną.

-Dlaczego zawsze musicie robić wszystko po swojemu? Mieliście wracać do pokoi- swoim głosem obudziła moich przyjaciół.

-Co się dzieje?- zapytał śpiąco Lunatyk.

-Luniek nie chciał z tobą spać więc zająłeś podłogę? Zawsze mogłeś przyjść do mnie- odezwał się Rogacz. Pielęgniarka wywróciła oczami i po sprawdzeniu stanu zdrowia Remusa kazała nam wyjść. Było bardzo wcześnie. Słońce dopiero wschodziło. Za kilka godzin miały zacząć się lekcje. Remus pomimo zwolnienia postanowił na nie pójść.

-Przegapiłem w tym roku już za dużo lekcji. Mam dobre oceny tylko dlatego, że jestem do przodu z materiałem- wiązał starannie krawat. Wpatrywałem się jak jego zgrabne palce przesuwają się po materiale.

-Za chwilę się na niego rzucisz- szepnął mi do ucha James.

-Zrobiłbym to już dawno gdybyśmy byli sami- popatrzyłem na niego ze złośliwym uśmiechem.

-Co byś zrobił?- spytał Remus odwracając się w naszą stronę.

-Em.. Nic- poprawiłem swoje włosy zakłopotany.

-Rzuciłby się na ciebie- powiedział szybko James. Lunatyk cały się zaczerwienił i podrapał po głowie- Nie bądź taki wstydliwy. Dobrze wiem co się dzieje w nocy pod waszą kołdrą.

-James!- krzyknął z obrażoną miną i zebrał wszystkie potrzebne mu książki. Po czym szybko wybiegł z pokoju.

-Przecież żartowałem- spojrzał na mnie pytająco. Wzruszyłem ramionami. Wyszliśmy chwilę po nim i spóźnieni wbiegliśmy do klasy.

-Jak zwykle- mruknęła pod nosem profesorka- Siadajcie- powiedziała i zaczęła pisać na tablicy. Usiadłem obok skupionego Remusa. Tyrpnąłem go łokciem przez co na jego pergaminie pojawiła się długa kreska czarnego tuszu. 

-Co robisz?- spytałem podpierając brodę ręką.

-Piszę- szepnął nie patrząc na mnie. Próbował zetrzeć tusz, ale tylko pogorszył sytuację.

-Wiesz, że on żartował- położyłem mu dłoń na udzie. Spojrzał na mnie kątem oka.

-Panie Black proszę odpowiedzieć na pytanie- usłyszałem głos nauczycielki. Popatrzyłem na nią z uśmiechem.

-Jakie pytanie?- pod ławką gładziłem nogę Luniaczka.

-Czy ja niewyraźnie mówię?- była trochę zdenerwowana. Nie przejąłem się tym bo wszyscy znamy jej humorki.

-Nie. Skądże. Ma pani najpiękniejszy głos jaki kiedykolwiek słyszałem. Rzecz w tym, że byłem na nim tak skupiony, że nie zrozumiałem pytania- chłopak po mojej prawej złapał się za usta powstrzymując śmiech- Więc może pani powtórzyć pytanie?

-Co to jest transfiguracja?- spytała poważnym głosem.

-Zamiana jednej z cech przedmiotu- podpowiedział mi cicho Remus.

-Zamiana wszystkich cech przedmiotu- powiedziałem dumnie. Chłopak złapał się za czoło i pokręcił głową.

-Jakim cudem ty w ogóle przechodzisz do kolejnych klas?- spytała się załamana.

-Wiem, że wolałaby pani gdybym nie przechodził. Wtedy już zawsze byłbym pani uczniem i już na zawsze bylibyśmy razem. Rozgryzłem panią- mrugnąłem do niej.

-Z każda kolejną lekcją z wami mam coraz większą ochotę zmienić zawód- poprawiła swojego koka i tym razem zapytała kogoś innego.

~~~

Wieczorem wszyscy stawiliśmy się pod gabinetem McGonagall. Podzieliła nas w pary. Mnie i Petera oraz Jamesa i Remusa. Jestem pewien, że specjalnie to zrobiła żeby zrobić mi na złość. Oni mieli iść czyścić kociołki, a my mieliśmy wyczyścić cała salę do transmutacji.

-Uprzedzam, że nie jestem dobry w sprzątaniu- powiadomiłem nauczycielkę.

-Postarasz się- odeszła zostawiając nas samych.

-Zróbmy to szybko i wracajmy. Jestem okropnie zmęczony- wziął gąbkę i zamoczył ją w wodzie. Zacząłem wycierać kurze na półce, ale niemal od razu się znudziłem. Gdy ściągałem szatę poczułem, że w kieszeni mam jakiś przedmiot. Okazało się to być lusterko które dostałem od Remusa. Wyciągnąłem je i przypomniałem sobie jego słowa. Wystarczy powiedziec jego imię.

-Remus- szepnąłem i po chwili pojawił się w lusterku- Cześć.

-Cześć. Jak ci idzie?- spytał czyszcząc czarny kociołek.

-Znudziło mi się. To nie jest moje powołanie. Wolałbym teraz leżeć z tobą w pokoju- usiadłem na jednej z ławek.

-Mówiłem, że mogliśmy go zostawić w spokoju- wzruszył ramionami- Im szybciej skończymy, tym szybciej się zobaczymy. Więc przestań się obijać i sprzątaj.

-A co z tego będę miał?-Uniosłem brew.

-Jeśli się postarasz to jestem pewien, że Minnie ofiaruje cię swoim uśmiechem- odłożył kociołek i zajął się kolejnym.

-Liczyłem na coś więcej niż widok sztucznych zębów- mruknąłem.

-A co byś chciał?- uśmiechnął się lekko i spuścił głowę.

-Ciebie.. To znaczy ahh.. zepsułem- przybiłem sobie piątkę z czołem. Zaśmiał się.

-To będziesz musiał się bardzo postarać, a teraz sprzataj bo nigdy nie pójdziemy spać- zanim zniknął z lusterka zdążyłem zobaczyć na jego twarzy czerwone rumieńce. Uporaliśmy się szybko z tą karą i kilka godzin później wszyscy wróciliśmy do dormitorium. Przed pójściem spać Remus postanowił transmutować moje łóżko w takie podwójne żeby było nam wygodniej.

Ten Jedyny || WolfstarWhere stories live. Discover now