Rozdział 19.

9 0 0
                                    

Oto ogół wydarzeń

— Co będziemy dzisiaj robić, proszę pana? — zapytał uczeń wchodząc do jaskini z nieodgadnionym wyrazem na pysku. Ruten uśmiechnął się, odwróciwszy pysk w stronę wyjścia z jaskini i popatrzył na przybyłego.

— Poobserwujemy dziś podstawowe działanie układu nerwowego. Potrzebny nam tylko chętny — mruknął, w zamyśleniu stukając ogonem o ziemię. W końcu machnął łapą i wstał, kierując się ku wyjściu z groty. — Nie mamy nikogo takiego. Weźmiemy pierwszego lepszego.

Wyszli z jaskini, kierując się na zachód. To tam bordowy wilk najbardziej lubił szukać obiektów badawczych, zawsze bowiem unicestwiając tamtejsze osobniki miał wrażenie, że robi coś naprawdę dobrego. Warto wspomnieć o dodatkowych udogodnieniach, takich jak fakt, że "polowanie" tam było też obarczone najmniejszym ryzykiem. Nikt przecież ich nie znał, a potrzeba pozostania anonimowymi była dosyć istotna, zwłaszcza, że cel dzisiejszego doświadczenia Ruten miał zamiar wypuścić nie tylko żywy, ale i w pełni świadomy.

Dosyć szybko znaleźli się na granicy terytoriów dwóch watah, tymczasem zabierając się za układanie informacji, które już posiadali.

— Układ nerwowy dzieli się na centralny i obwodowy. Na pierwszy, będący kwintesencją nas samych, naszego umysłu i świadomości, składa się mózgowie i rdzeń kręgowy, natomiast drugi, którym bezpiecznie zajmiemy się dzisiaj, to nerwy i zwoje nerwowych.

Wilk rozejrzał się. Pogoda była ładna, powinni już niebawem natknąć się na kogoś wylegującego się w słońcu, spacerującego, albo chociaż tropiącego zdobycz.

Wszystko układało się tak, jak Ruten lubił najbardziej, szybko i jak po maśle. Nie szli nawet pełnej godziny, gdy spotkali pierwsze indywiduum, niemal doskonale wpasowujące się w model, którego szukali. Trochę wyliniały, uśmiechnięty od ucha do ucha jegomość w średnim wieku lub nieco starszy, z niemal ujemnym brzuchem świadczącym o braku przyjaciół i muskulaturze słabej do tego stopnia, że niczego nie był w stanie upolować sam.

— Przyjacielu — zwrócił się do niego Ruten — nie chciałbyś może nam pomóc?

— W czym, moje kochane dzieci? — Basior wyglądał również na dosyć ufnego. — Oczywiście, jeśli macie czym... Się odwdzięczyć... — od razu przeszedł do rzeczy. To dobrze.

— Chodzi o ważne badania naukowe. Potrwają kilka dni, ale na ten czas oczywiście gwarantujemy wyżywienie i schronienie. Chce pan pomóc nauce, prawda? — zabrzmiał chyba na rozentuzjazmowanego studenta. Ale to nie szkodzi, mniej więcej o to chodziło.

— Świetnie, mówcie, w czym rzecz. A z kim mam przyjemność...? — zreflektował się.

— Jesteśmy z WSC — odparł Ruten. Wataha Srebrnego Chabra to porządna społeczność, wiedzieli o tym zwłaszcza starsi członkowie Watahy Szarych Jabłoni.

Zamierzał zaprowadzić staruszka do swojej jaskini. Była stanowczo najodpowiedniejszym i, o czym zdążył się już wielokrotnie przekonać, najbezpieczniejszym miejscem pracy. Nie szkodzi, że stracili przez to kolejną godzinę. Badanie miało potrwać kilka dni.

— Co będziemy robić, zacni młodzieńcy? — Typek rozsiadł się wewnątrz jak u siebie i łapczywym wzrokiem zaczął wodzić po pomieszczeniu.

— Proszę sobie usiąść i przygotować lewą przednią łapę. To badanie obwodowego układu nerwowego — wyjaśni Ruten — proszę się nie bać. Azair, pobawimy się dziś w profesjonalizm — zniżył głos i zaśmiał się cicho.

— Już, kochani panowie, już. — Wilk z zaangażowaniem zaczął poprawiać pozycję i wyciągnął przed siebie jedną z łap. — A kiedy obiad?

Motyl NocnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz