Oto ogół wydarzeń
— Co będziemy dzisiaj robić, proszę pana? — zapytał uczeń wchodząc do jaskini z nieodgadnionym wyrazem na pysku. Ruten uśmiechnął się, odwróciwszy pysk w stronę wyjścia z jaskini i popatrzył na przybyłego.
— Poobserwujemy dziś podstawowe działanie układu nerwowego. Potrzebny nam tylko chętny — mruknął, w zamyśleniu stukając ogonem o ziemię. W końcu machnął łapą i wstał, kierując się ku wyjściu z groty. — Nie mamy nikogo takiego. Weźmiemy pierwszego lepszego.
Wyszli z jaskini, kierując się na zachód. To tam bordowy wilk najbardziej lubił szukać obiektów badawczych, zawsze bowiem unicestwiając tamtejsze osobniki miał wrażenie, że robi coś naprawdę dobrego. Warto wspomnieć o dodatkowych udogodnieniach, takich jak fakt, że "polowanie" tam było też obarczone najmniejszym ryzykiem. Nikt przecież ich nie znał, a potrzeba pozostania anonimowymi była dosyć istotna, zwłaszcza, że cel dzisiejszego doświadczenia Ruten miał zamiar wypuścić nie tylko żywy, ale i w pełni świadomy.
Dosyć szybko znaleźli się na granicy terytoriów dwóch watah, tymczasem zabierając się za układanie informacji, które już posiadali.
— Układ nerwowy dzieli się na centralny i obwodowy. Na pierwszy, będący kwintesencją nas samych, naszego umysłu i świadomości, składa się mózgowie i rdzeń kręgowy, natomiast drugi, którym bezpiecznie zajmiemy się dzisiaj, to nerwy i zwoje nerwowych.
Wilk rozejrzał się. Pogoda była ładna, powinni już niebawem natknąć się na kogoś wylegującego się w słońcu, spacerującego, albo chociaż tropiącego zdobycz.
Wszystko układało się tak, jak Ruten lubił najbardziej, szybko i jak po maśle. Nie szli nawet pełnej godziny, gdy spotkali pierwsze indywiduum, niemal doskonale wpasowujące się w model, którego szukali. Trochę wyliniały, uśmiechnięty od ucha do ucha jegomość w średnim wieku lub nieco starszy, z niemal ujemnym brzuchem świadczącym o braku przyjaciół i muskulaturze słabej do tego stopnia, że niczego nie był w stanie upolować sam.
— Przyjacielu — zwrócił się do niego Ruten — nie chciałbyś może nam pomóc?
— W czym, moje kochane dzieci? — Basior wyglądał również na dosyć ufnego. — Oczywiście, jeśli macie czym... Się odwdzięczyć... — od razu przeszedł do rzeczy. To dobrze.
— Chodzi o ważne badania naukowe. Potrwają kilka dni, ale na ten czas oczywiście gwarantujemy wyżywienie i schronienie. Chce pan pomóc nauce, prawda? — zabrzmiał chyba na rozentuzjazmowanego studenta. Ale to nie szkodzi, mniej więcej o to chodziło.
— Świetnie, mówcie, w czym rzecz. A z kim mam przyjemność...? — zreflektował się.
— Jesteśmy z WSC — odparł Ruten. Wataha Srebrnego Chabra to porządna społeczność, wiedzieli o tym zwłaszcza starsi członkowie Watahy Szarych Jabłoni.
Zamierzał zaprowadzić staruszka do swojej jaskini. Była stanowczo najodpowiedniejszym i, o czym zdążył się już wielokrotnie przekonać, najbezpieczniejszym miejscem pracy. Nie szkodzi, że stracili przez to kolejną godzinę. Badanie miało potrwać kilka dni.
— Co będziemy robić, zacni młodzieńcy? — Typek rozsiadł się wewnątrz jak u siebie i łapczywym wzrokiem zaczął wodzić po pomieszczeniu.
— Proszę sobie usiąść i przygotować lewą przednią łapę. To badanie obwodowego układu nerwowego — wyjaśni Ruten — proszę się nie bać. Azair, pobawimy się dziś w profesjonalizm — zniżył głos i zaśmiał się cicho.
— Już, kochani panowie, już. — Wilk z zaangażowaniem zaczął poprawiać pozycję i wyciągnął przed siebie jedną z łap. — A kiedy obiad?
![](https://img.wattpad.com/cover/217796087-288-k532855.jpg)
CZYTASZ
Motyl Nocny
FantasyLas mógł wydawać się cichy i pospolity. Takim poznała go para żółtych ślepiów i białe, szczenięce łapy. Ta historia to nie nowe przedstawienie mitycznej walki dobra ze złem. To nie umoralniająca baśń. Przed Tobą, Czytelniku, makabryczna opowieść o ż...