Rozdział 31.

11 0 0
                                    

Oto Ruten

Na sam dźwięk słów Azaira coś wewnątrz mnie drgnęło. Poczułem przyjemny dreszcz rozchodzący się po plecach i wokół serca. Pierwszym, co planowałem zrobić, było oczywiście wykombinowanie sobie jakichś narzędzi, celebrując każdą chwilę, w której mogłem używać ich tak, jak zawsze chciałem móc. Pobrać krew jedną ręką, nie musieć uważać na za cienką rękojeść noża wyślizgującą się spomiędzy palców. Podniosłem dłoń, czując, że na czymś ją zaciskam. Nożyk. Hm, mało oryginalne. Jeśli chcieliśmy podczas tego zadania w czymś się doskonalić, można było zająć się na przykład sztuką. Przez myśl przebiegła mi opcja użycia piły, najlepiej mechanicznej. Ludzka wycinanka, to byłoby nowatorskie. Już wyobrażałem sobie fragmenty skóry Azaira, porozwalane po całym pokoju, trzęsące się niczym kolorowe tasiemki jelita. Może jakieś kosteczki przykryte rozpływającą się po całej podłodze posoką. Ładnie poprzecinane żebra tworzące wokół ciała coś na kształt ramy.

Nie. Żeby wyszło ładnie i zgodnie z pierwotną wizją, mój obiekt musiałby pozostawać zupełnie nieruchomy, a najlepiej zamrożony. A na to niestety, zważając na sytuację, liczyć nie mogłem.

— No dobrze — westchnąłem, układając w głowie plan działania i zwróciłem się do stojącego obok Mundusa. — Najpierw ty, zrób co musisz, żeby wyrobić normę, a ja zajmę się resztą.

— Tak bardzo chciałbym zrobić z tobą przynajmniej to samo... — Ten popatrzył na nasz cel tęsknym wzrokiem. — Ale w sumie po co, jeśli mogę sprawić ci ból paprania się we flakach?

Odwrócił się, biorąc do ręki niewielkie urządzenie leżące na stole.

— Co to jest? — zapytałem, zupełnie nie mogąc sobie przypomnieć, czy widziałem już gdzieś podobny sprzęt.

— Paralizator — wzruszył ramionami i bez ostrzeżenia przyłożył go do brzucha Azaira. Dał się słyszeć trzask, nasza ofiara zgięła się w pół i wykonała jakiś nieskoordynowany ruch, mający pewnie na celu odepchnięciem od siebie broni. A może był to po prostu ogromny skurcz.

— Tak krótko? — zapytałem, gdy Azair chwiejnie oparł się o ścianę i zaczął podnosić.

— Nie, skąd. — Mundurek powtórzył czynność. — Pomału, niech jeszcze wstanie. Niegroźnie to wygląda, prawda? Chcesz sprawdzić?

— Daruję sobie. — Odruchowo cofnąłem się gwałtownie. — Ile maksymalnie może trwać, zanim padnie?

— Dosyć długo. Widzisz, można jeszcze tutaj. — Zmienił miejsce działania, przykładając urządzenie tym razem do gardła Azaira. Dał się słyszeć stłumiony krzyk. — Albo... A z resztą, wszystko w swoim czasie. Zwiększam napięcie i nasz przyjaciel nie podniesie się z ziemi o własnych siłach.

Wykonał teraz długi ruch, który wprowadził ciało przed nami w stan drgawkowy. Przyglądałem się temu uważnie. Urządzenie było ciekawe, a jednocześnie nie pozostawiało śladów. Warto byłoby zaopatrzyć się w coś podobnego, kiedy wrócimy już do naszego świata. Tylko skąd je tam wziąć?

— Chyba już wystarczy. — Mundurek podniósł rękę obiektu naszego zajęcia, by następnie pozwolić bezwładnie upaść jej na ziemię. — Bo... Tobie nic nie zostanie.

Pomysł z piłą w sumie nie był zły. Koniec końców postanowiłem jednak chęć poznania ludzkiego organizmu okazała się zbyt silna i postanowiłem wykonać prosty przekrój. Powiedzmy, trzyczęściowy. Mogło wyjść trochę nieestetycznie, ponieważ przed wykonaniem czegoś takiego powinno się ciało najpierw dostatecznie schłodzić i usztywnić, jednak podejrzewałem, że nie mamy na to czasu. Kiedy w moich rękach pojawiła się piła, zacząłem ciąć. Nie byłem pewien, czy Azair po pierwszej części doświadczenia wciąż był w stanie dokładnie czuć każdy mój delikatny ruch. Miałem nadzieję, brał przecież udział w czymś tak uroczystym.

Motyl NocnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz