my way

91 18 11
                                    

{숨 가쁘게}

"— it's too early to say you've done a good job

— i'm on my way, i'm gonna enjoy the rest of the other half till the end"


Chociaż noce zawsze były najcięższą porą dnia dla Sana, wciąż je uwielbiał i uważał, że jest to jeden z najpiękniejszych momentów, jakie dane jest nam przeżyć. Tak po prostu, zwykła, ciemna noc. Czuł się wtedy bezpiecznie, a jednocześnie niebezpiecznie. 

Jego całe życie było pełne sprzeczności. Raz kochał kawę, raz jej nienawidził. Raz mówił, że jego ulubiona pora roku to zima, innym, że lato. Nienawidził w sobie tego, że tak szybko zmieniał zdanie, ale nie potrafił nic na to poradzić. Taki był, a ciężko jest zmienić charakter człowieka.

Westchnął, przewracając się z boku na bok. Kolejny raz nie mógł zasnąć, a tabletki nasenne nie pomagały. Sam nie wiedział dlaczego, ale jego organizm zwyczajnie na nie nie reagował. A nie był głupi, żeby brać ich całą garść i przez przypadek się nie obudzić. Nie cierpiał na depresję, ani na nic innego, był normalnym nastolatkiem z bezsennością.

Jęknął, wstając z łóżka. Następnie zapalił lampkę, która stała na biurku i rozejrzał się po pokoju. To nie był pierwszy raz, kiedy wiedział, że w innym wypadku całą noc spędzi na leżeniu w łóżku, bezskutecznie próbując zasnąć. 

Dlatego nie zastanawiając się długo, chwycił za koc i usiadł na fotelu znajdującym się przed swoim biurkiem, odpalając jednocześnie laptopa. Chwycił także telefon w jedną z dłoni, od razu wchodząc na KakaoTalk, chcąc sprawdzić, czy nie ma wiadomości od kogoś ze swoich znajomych.

Nie zobaczył tam jednak nic, prawdopodobnie przez to, że było już późno, więc większość jego przyjaciół już spała. Po raz kolejny westchnął, logując się na swoje konto na laptopie, a następnie otwierając przeglądarkę. Nie zastanawiał się nawet, co chce zrobić, od razu wszedł na stronę z anime i zaczął oglądać po raz kolejny Yuri!!! on Ice. Coś ciągnęło go do tego anime, niezależnie czy obejrzał je dzień wcześniej, czy dwa miesiące wcześniej.

Zawsze było mu żal Plisetsky'ego i starał się go zrozumieć. Nie rozumiał, czemu wszyscy zachwycali się Yurim Katsukim, nawet Victor go zostawił. Jedyna osoba, która odważyła się do niego podejść i z nim zaprzyjaźnić, to Otabek. 

No, i jak przystało na prawdziwego fana Yuri!!! on Ice, oczywiście ich gorąco shipował. Bardziej niż Yuriego i Victora.

* * *

Po nocy pełnej wrażeń, San czuł się, jakby miał zaraz odlecieć. Wiedział, że nie może opuścić kolejnego dnia w szkole, więc szybko zmienił ubranie, ogarnął się trochę i zabrał z pokoju plecak, kierując się do kuchni. Jego rodziców nie było w domu, bo wyjechali do babci, która się rozchorowała i ktoś musiał się nią zająć. Dlatego był zmuszony chwycić jedynie za jabłko, jako że kucharzem to on nie był dobrym. I nie chciał przez przypadek podpalić domu.

Zakluczył drzwi, a następnie ruszył w stronę szkoły, jako iż mieszkał całkiem niedaleko. Po drodze wstąpił do sklepu spożywczego, gdzie kupił dwa energetyki, paczkę żelków i bułkę z lukrem. Wszystko schował do plecaka i ponownie skierował się ku szkole, przewracając oczami.

Nie, żeby jakoś bardzo nienawidził swojej szkoły. Wybrał profil, który go interesował i rzeczywiście lubił uczęszczać na zajęcia, był zapisany do klubu aktorskiego. Jednak ludzie, którzy znajdowali się w tym szarym budynku sprawiali, że chciał jak najszybciej skończyć ten rok, potem ostatni i mieć to z głowy. 

Uśmiechnął się szeroko, widząc przed sobą Seonghwę – jego najlepszego przyjaciela, który też uczęszczał do tej samej klasy. Pomachał mu, a następnie poklepał po ramieniu, wyjmując wcześniej schowane żelki.

— To dla Ciebie. — Dodał, opierając się o bramę szkoły.

Wyższy chłopak spojrzał na niego zaskoczony, marszcząc brwi. — Dla mnie? Za darmo? Chyba mnie pomyliłeś. 

San zaśmiał się, kręcąc głową. 

— A właśnie, co z tym Wooyoungiem? Podszedł w końcu do Ciebie, czy jednak Cię olał? — zapytał ciekawy nastolatek, zjadając kilka żelków na raz.

San westchnął. 

Woo nie podszedł do niego i, szczerze, drugoklasista przestał wierzyć, że kiedykolwiek to zrobi. On sam nie wiedział, jak zachowałby się, gdyby Seonghwa wydał wszystkie jego tajemnice jakiemuś obcemu kolesiowi, który potem wypisywałby do niego wiadomości, nalegając na spotkanie.

— Nie, i nie wiem czy się odezwie. Co ty byś zrobił w jego sytuacji? Bo ja pewnie unikał tego typa, który by do mnie wypisywał tak, jak ja do niego. — Wzruszył ramionami, wyciągając puszkę z energetykiem i otwierając ją, a następnie upijając łyka.

Wtedy poczuł szturchanie w swoje ramię. Odwrócił się zdezorientowany, przez chwilę zastanawiając się, kto mógłby to być. 

— Cześć, San... Możemy porozmawiać? — czarnowłosy uśmiechnął się nieśmiało, przygryzając wargę.

* * *

tak z okazji debiutu cravity, do przesłuchania którego was serdecznie zapraszam. 

bądźcie zdrowi i szczęśliwi, jedzcie dużo pysznego jedzenia i myjcie często rączki! 

ps. od dzisiaj bede dodawala ogolnie nie tylko zdjecia lucasa, ale kogokolwiek, bo co za duzo, to nie zdrowo, pamietajcie!!

 od dzisiaj bede dodawala ogolnie nie tylko zdjecia lucasa, ale kogokolwiek, bo co za duzo, to nie zdrowo, pamietajcie!!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
long journey | j.wy + c.snWhere stories live. Discover now