Wybiła czwarta. Dźwięk uderzeń zegara wibrował przez chwilę w powietrzu, zanim rozmył się całkowicie. Odłożyła książkę. Okropne nudy, ale chyba najlepsze ze skromnego repertuaru, jaki miała do zaoferowania biblioteczka przy biurku. Zaburzało jej w brzuchu. To, co niosła Tatjana i co wylądowało na podłodze, to chyba miało być jej śniadanie. W każdym razie nowego nie dostała. Podskoczyła na dźwięk otwieranych drzwi. Ukraina.
- Chcesz coś zjeść? Tatjana mi powiedziała, że nie dostałaś śniadania.
- Nie, nie chcę. - pokręciła głową, ignorując głośną reakcję jej żołądka na słowo "zjeść". Mężczyzna w drzwiach zaśmiał się cicho, i rzucił na łóżko małe zawiniątko.
- Nie jest zatrute. - Uśmiechnął się do niej ciepło. Wyszedł, jak zwykle zakluczając za sobą drzwi. Rozwinęła serwetkę. W środku było jajko na twardo oraz kawałek chleba z serem i szynką. Chleb zjadła, jajko zagrzebała w śniegu na balkonie. Przezorny zawsze ubezpieczony. W końcu nie mogła być pewna, że na kolację dostanie coś więcej, niż dzbanek wody.
Znowu zabił zegar. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć... Sześć. Spała godzinę. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Drgnęła, gdy drzwi się znowu otworzyły.
- Feli?
Serce jej podskoczyło do gardła. Odwróciła się od nudnego ogrodu. Niestety, w drzwiach nie stała jej ukochana Litwinka. Westchnęła, znowu widząc Dimitriego. Przypominał jej wielkiego, troskliwego... Cielaka. Mruknęła pytająco.
- Zjadłaś?
Skinęła głową.
- A co...?
- A nic. Głodzenie się to najgorszy sposób na samobójstwo.
- Co.
Uśmiechnął się niewinnie i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Poza tym chyba nawet w takiej sytuacji nie możemy umrzeć...
Dimitri co ty pier... Pieprzysz? - pomyślała.
- Nie zamierzam się zabić... Jeszcze nie. - Nie spuszczała z niego wzroku. Z wyraźną ulgą pokiwał głową.
- To dobrze. Nie trać nadziei, dobra?
Wyszedł. Czekała no odgłos przekręcanego klucza. Cisza. Chciał ją wywabić z pokoju? Skrzywiła się. Jeśli kiedykolwiek wyjdzie, to w nocy. Raczej nie wyjdzie wcale. Nie miała ochoty na kolejny siniec na szyi. Spojrzała w lustro na szafie. Przesunęła palcami po fioletowym odcisku dłoni Anyi. Zabolało. Znowu ktoś wszedł do pokoju. Spojrzała na odbicie Rosji. Stała za nią. Cały czas się uśmiechała, mrużąc oczy.
- To jak, Polsha? - Przechyliła głowę. - zamierzasz może przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie?
Zmierzyła jej odbicie wzrokiem. Nie zamierzała przepraszać. Nic nie zrobiła. Zegar na korytarzu odmierzał sekundy. Anya złapała ją za włosy i szarpnięciem przyciągnęła do siebie. Zacisnęła palce na jej nadgarstku. Poczuła jak Rosjanka gładzi ją po policzku. Cały czas patrzyła w lustro. Podążyła za jej spojrzeniem.
- Felitsiya, pochemu ty zlishsya..?
Brak odpowiedzi.
- Polsha.
Nadal cisza.
Znowu szarpnęła ją za włosy. Były zdecydowanie dłuższe, niż gdy odebrano jej wolność.
- Otvet na moy vopros. Po russki, rzecz jasna.
- Nie. - Śmiało patrzyła jej lustrzanym odbiciu w oczy. Błąd. Lustro z brzękiem rozbiło się na drobne kawałki. Podniosła się z podłogi, z całej siły zatrzymując w gardle jęk bólu. Mięśnie jej ramion drgały. Kilka gęstych, czerwonych kropli spadło na drewnianą podłogę. Bolało, ale i tak mniej, niż palące w piersi upokorzenie. Kiedyś rzuciła by się kuzynce do gardła. Teraz nie mogła zrobić nic. Nie chciała ryzykować. W końcu po odebraniu jej ziem, każdy z zaborców mógł ją zabić. Rosja znowu złapała ją za włosy. Odchyliła jej głowę do tyłu. Po bladych policzkach Polski spływała krew.
![](https://img.wattpad.com/cover/221053493-288-k48867.jpg)
VOUS LISEZ
Maki (nyo Lietpol)
Roman HistoriqueTemat już trochę oklepany, ale cóż... Felicja po rozbiorach musiała zamieszkać u swojej kuzynki - Rosji. Owa kuzynka nie wiedzieć czemu bardzo nie chce, żeby Felicia spędzała czas ze swoją kochaną Litwą. Może się boi, że znowu staną się potęgą? Może...