Rozdział 3

75 11 0
                                    

Słodki zapach wanilii i trawy cytrynowej drażnił nozdrza. Wszystko było przyjemnie miękkie... Jedwabna pościel, jej skóra, włosy... Spojrzała we wpatrzone w nią intensywnie zielone tęczówki. Odgarnęła kosmyk blond włosów z jej twarzy. Zatrzymała dłoń na jej policzku, by po krótkiej chwili przesunąć palce pod brodę i przysunąć ją bliżej. Jej usta smakowały jak świeże czereśnie. Poczuła jej dłoń na swoim nagim biodrze. Wzdrygnęła się. Głos gdzieś z tyłu głowy krzyczał, miotał się. Ale skoro były małżeństwem, to chyba mogły..? Wepchnęła go w jeszcze głębsze części świadomości. Oczywiście że tak. Kościół nie musiał wiedzieć. Nie powinien. Owinęła ramię wokół jej talii. Chciała być jak najbliżej. Sapnęła, gdy druga kobieta delikatnie przygryzła jej dolną wargę. Uśmiechnęła się lekko. Zawsze tak robiła. Przerwała pocałunek. Zaczęła błądzić ustami po jej szyi. Gdzieś w oddali zegar wybił ósmą. Jeszcze nie...

- Chcesz zanieść jej śniadanie?

Głos Edith wyrwał ją z zamyślenia. Uśmiechnęła się lekko.

- Anya by mnie zabiła...

- Oj tam, tylko ten jeden raz.

Zawahała się.

- Pójdziemy razem...? - Blondynka uśmiechnęła się zachęcająco, przesuwając tacę z owsianką i ciepłą herbatą w jej stronę. - Możemy przy okazji przynieść śniadanie Ukrainie. Ty weźmiesz dla Felci, ja dla Dimiego. Może być?

Zaśmiała się cicho. Przejechała palcem po obrączce na palcu. Nie musiała jej zdejmować, by znać napis wewnątrz. Na zawsze razem. Spojrzała śmiało na Estonię.

- Może być. Vykime.

Czuła na sobie spojrzenie Edith.

- Możesz przestać?

- Śniła ci się? - brzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie.

Zarumieniła się w odpowiedzi.

- Boże, Tatjana...

- Zamknij się.. - jęknęła, zażenowana. Zatrzymała się przed ciężkimi, drewnianymi drzwiami. Niemal tuż obok wisiał bardzo stary zegar. I pomyśleć, że to ona, z pokojem na drugim końcu korytarza, narzekała na jego bicie. Przekręciła klucz w zamku. Osoba po drugiej stronie niespokojnie poruszyła się w łóżku. Materac jęknął cicho. Czuła jej napięcie. Czekała na Rosję? Powoli otworzyła drzwi i zajrzała do środka.

Już miała ochrzanić Dimitriego za budzenie jej o tak nieludzkiej porze jaką jest dziewiąta, gdy zamiast wysokiego, zbudowanego jak młody wół mężczyzny ujrzała niewiele wyższą od niej samej szatynkę. Ich spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się nie śmiało. Za raz spoważniała, widząc blizny na jej twarzy.

- Co ona ci zrobiła?

Śmiech ugrzązł jej w gardle. A może szloch? Wstała z łóżka.

- Nic takiego... - zerknęła na drzwi szafy, gdzie jeszcze parę miesięcy wcześniej wisiało lustro. Teraz została tylko pusta rama. Metal stuknął cicho o blat biurka, zabrzęczała srebrna łyżeczka w cukierniczce. Poczuła jak ją obejmuje, przyciąga blisko do siebie. Jej ramiona zadrgały lekko.

- Ćśś... Aš čia...

Tatjana delikatnie pogładziła ją po włosach. Były dłuższe, niż pamiętała.

- Kiedy ostatnio ścinałaś włosy?

- W Warszawie...

Chwilę stały w ciszy, po prostu delektując się obecnością drugiej osoby. Trzasnęły drzwi pokoju obok. Ktoś podszedł bliżej. Zawachał się. Niskie, damskie obcasy zastukały o wykładzinę. Oddalały się. Podniosła głowę. Napotkała spojrzenie pary łagodnych, szaro-niebieskich oczu. Były jaśniejsze, niż pamiętała.

Maki (nyo Lietpol) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz