Rozdział 45

36 9 1
                                    

Arren właśnie wychodził z baru, w którym znowu spotkał się z Alestorem, dawnym znajomym, który po raz kolejny wyświadczył mu przysługę. Tym razem zdobył dla niego informacje o Peterze Kellers. Anioł przypomniał sobie jak o nim usłyszał po raz pierwszy. Miało to miejsce zaraz po przebudzeniu po niezbyt efektownej wycieczce do Las Vegas.

- Miałeś szczęście, że cię szukałam- oznajmiła Jassmine.- Jeszcze kilka minut i byłoby po tobie.

- Co się stało?- spytał zdezorientowany anioł, czując się jakby miał potwornego kaca, chociaż nic nie pił w Vegas, ani wcześniej tego dnia.

- To chyba ja powinnam zapytać o to ciebie. Teleportowałeś się do swojego pokoju w hotelu i straciłeś przytomność. Zostałeś otruty.

Arren przypomniał sobie, co się stało w Las Vegas. Dziwne stworzenie, które według staruszki było poszukiwanym przez niego Brandonem Mully'm. Staruszkę, która zmusiła go do wypicia herbaty i zjedzenia jej ciasteczek, a na koniec niemal uderzyła go patelnią. Anioł doszedł do wniosku, że coś musiało być w tych ciasteczkach albo w herbacie. Ta szurnięta staruszka z dużą ilością miękkich rzeczy w mieszkaniu chciała go otruć! Pomimo tego Arren poczuł współczucie wobec jej grubego kota. Może mógł go uratować?

- Mówię coś do ciebie. Co się wydarzyło?

- Co to była za trucizna?- zapytał Arren zamiast odpowiedzieć na niewygodne pytania. Nie mógł jej wszystkiego wyjaśnić.

- Liść arisu.

Anioł zacisnął zęby przypominając sobie liście pływające w herbacie staruszki. Odpowiedź miał przed nosem i nic nie zauważył.

- Nie mam stuprocentowej pewności, ponieważ nie zostawia on w organiźmie żadnych śladów, ale objawy i twój obecny stan na to wskazują.

- Naprawdę bardzo ci dziękuję. Gdyby nie ty już dawno byłbym martwy.

Jassmine w odpowiedzi uśmiechnęła się promiennie.

Peter Kellers- usłyszał w głowie głos Wilczycy Arren.

Jak tylko anioł doszedł do siebie umówił się na spotkanie z Alestorem.

Obecnie w rękach trzymał wyniki owej rozmowy. Już nie adres, lecz najważniejsze informacje. Alestor bardzo się śpieszył, więc po prostu wcisnął mu do rąk kartkę, krótko wyjaśnił, że musi lecieć i poszedł, żegnając się krótkim cześć. Treść wiadomości była następująca:

Peter Kellers był aniołem. Kiedyś był strażnikiem zamku Taelis, ale rzucił pracę dla prowadzenia własnych badań naukowych. Interesował się genetyką i próbował uaktywnić u siebie nowe zdolności. Udało mu się to po około trzydziestu latach badań. Niestety nie przewidział efektów ubocznych. Zdobył zdolności magiczne magów krwi, ale słono za nie zapłacił. Stał się śmiertelny oraz jeden ludzki rok trwał dla niego dziesięć lat. Przez to szybko się zestarzał i umarł.

Tylko tyle zdołałem się dowiedzieć.

Arren westchnął z rezygnacją i po raz kolejny spojrzał na kartkę. Nie rozumiał, dlaczego Wilczyca powiedziała mu o Peterze i Brandonie. Do nikąd go to nie zaprowadziło, a już tym bardziej do rozwiązania zagadki Kresu.

Anioł postanowił przeteleportować się do jednego z miast, które miał na liście od Lee. Żadne z tych, które do tej pory sprawdził nie wzbudzało jego podejrzeń. Zresztą od początku podejrzewał, że ta cała sieć energetyczna nie miała tutaj nic do rzeczy. Te całe źródła i kanały... To byłu brednie. Anioł do południa spacerował po azjatyckim mieście, doszukując się czegokolwiek, co mogłoby rzucić na nie podejrzenia. Nic nie znalazł, ale przynajmniej miał okazję zjeść ramen.

Podziemie: sieć spiskówWhere stories live. Discover now