Rozdział 2 cz.2

27 7 1
                                    

Oliver na wpół przytomnie przetarł oczy. Z głębokiego snu wyrwał go dźwięk dzwonka do drzwi. Nie miał najmniejszej ochoty otwierać. Jego siostra, sąsiedzi lub ktokolwiek, kto był za drzwiami, mógł przyjść o normalnej porze. Anioł spojrzał na zegarek. Była szósta rano. Kto normalny zerwałby się z łóżka bez potrzeby o tak wczesnej porze? Oliver westchnął, kiedy dźwięk dzwonka rozległ się ponownie. Nie dość, że ktoś budził go tak wcześnie to teraz jeszcze chciał wymusić na nim otwarcie drzwi.

Niedoczekanie.

Anioł nie zamierzał otwierać. Niech ten ktoś przyjdzie później. Jednak po kilku minutach nieustannego dzwonienia i pukania do drzwi, postanowił otworzyć. Zamierzał powiedzieć temu natrętowi, co o nim myślał.

Kiedy otworzył drzwi, zmarszczył brwi. W progu stało dwóch aniołów, zapewne strażników. Tylko pytanie brzmiało, co oni tutaj robili o takiej porze? Za nimi była dwójka dwójka nastolatków, może dzieci. Oliver nie potrafił tego stwierdzić z całą pewnością.

- Czego chcecie o tak, kurwa, wczesnej porze?- zapytał bez ogródek Oliver, a zabrzmiało to bardziej wrogo niż miało. To przez godzinę, pomyślał. Postanowił poczekać z wygarnięciem im aż pozna powód, dla którego od kilku minut stali pod drzwiami na zmianę dzwoniąc i pukając.

- Mamy za zadanie przekazać kilka informacji. Po pierwsze traktat pokojowy został złamany. Jeszcze nieoficjalnie. Po drugie Eliela wydała nakaz, przez który każdy anioł musi przyjąć do siebie taką ilość wilkołaków na jaką pozwala wielkość jego domu lub mieszkania- oznajmił pierwszy strażnik.

- Słucham?- spytał zaskoczony Oliver.- Jak to traktat został złamany? Jaki to ma związek z przyjmowaniem wilkołaków do domu?

- Oto wilkołaki, które musisz przyjąć. Przynajmniej do czasu aż Eliela nie odwoła nakazu- dorzucił drugi anioł, wskazując na dwójkę młodych wilkołaków.

- Odpowiedzcie mi, do cholery, co tu się dzieje albo żaden nakaz nie zmusi mnie do wpuszczenia do domu tych młodych wilków- warknął, a dwójka aniołów wymieniła między sobą spojrzenia. Wyglądało to jak niemy dialog dwóch przyjaciół i może rzeczywiście tak było.

- No dobrze i tak mieliśmy sobie zrobić przerwę na kawę. Kilka minut nas nie zbawi- zgodził się po chwili jeden z nich i bezceremonialnie wyminął Olivera, wchodząc do jego domu. Zaraz za strażnikiem poszły wilkołaki, a na końcu kolumny nieproszonych gości wszedł drugi strażnik. Właściciel domu zacisnął zęby, żeby nie przytrzasnąć któregoś z gości.

Przecież wczoraj posprzątał dom, a teraz czwórka gości, którzy sami się wprosili, w tym najprawdopodobniej dwójka niechcianych współlokatorów, w ubłoconych butach przeszła przez korytarz i weszła do kuchni. Oprócz tego miał w planach pozbyć się natręta i iść spać. Jego nadzieje spełzły na niczym.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, zrobimy sobie kawę- oznajmił jeden z aniołów, wskazując na ekspres.

- Skoro już weszliście do środka bez pozwolenia, to czemu nie- mruknął Oliver z sarkazmem, lecz anioły się tym nie przejęły. Jeden z nich usiadł na krześle, a drugi zaczął otwierać szafki, szukając kubków.- Trzecia po prawej.

Anioł postąpił zgodnie z instrukcją i wyjął dwa kubki.

- Tobie też zrobić?

Właściciel domu przytaknął z nieukrywaną złością. To jednak nie przeszkodziło strażnikom w dalszym panoszeniu się po jego domu. Tylko dwójka młodych wilkołaków stała niepewnie w wejściu do kuchni, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

- Więc cóż się takiego stało, że wilkołaki muszą zamieszkać w Tael Bren?

Złość Olivera tylko podsycała myśl o setkach, a może nawet tysiącach wilkołaków w pięknym mieście aniołów. Wilkołaki na to nie zasługiwały! Niech sobie zamieszkują brudne, ludzkie miasta, a nie Tael Bren. Właściciel domu uważał, że miasto aniołów, jak mówiła nazwa, należało tylko i wyłącznie do aniołów, gatunku lepszego niż inne. Może i jego sposób myślenia był nieco konserwatywny, ale tak właśnie uważał. Nie zamierzał się z tym kryć z powodu wtargnięcia nieznajomych.

Podziemie: sieć spiskówWhere stories live. Discover now