Rozdział 2

3K 210 121
                                    



Słońce dopiero zaczynało wyłaniać się zza horyzontu, kiedy leżałem na materacu z lekko uchylonymi powiekami. Od dawna już nie spałem, odwlekałem jednak moment wstania. Nigdy nie sypiałem dobrze i robiłem to zadziwiająco mało. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przespałem pełne osiem godzin.

Westchnąłem ostatecznie, kiedy promienie słońca załaskotały moją skórę. Przetarłem twarz i się podniosłem.

Dzień zawsze zaczynałem od papierosa, więc wyszedłem na balkon boso. Było koło szóstej, słońce świeciło jeszcze nieśmiało złotym blaskiem, powietrze było rześkie, więc przyjemnie mi się stało na chłodzie. Było zbyt wcześnie, żeby tłum ludzi zaczął się kręcić po ulicach, dlatego przywitała mnie pustka. Wypuściłem dym, przymykając oczy. Miałem jeszcze mnóstwo czasu do wyjścia do pracy, więc się nie spieszyłem. Dopaliłem na spokojnie papierosa i wróciłem do pokoju. Miałem na sobie tylko spodnie dresowe, więc w ramach przyzwoitości założyłem koszulkę przed wyjściem. Kto wie, jak powalona jest moja nowa współlokatorka. A wnioskując po wczorajszym spotkaniu, trafiłem na ciekawy okaz rozhisteryzowanej księżniczki.

Przeszedłem przez korytarz i wszedłem do łazienki, by wziąć prysznic. Długo tam nie siedziałem, po porannej toalecie ubrany z powrotem w dres skierowałem się do kuchni. Oczywiście nie miałem nic do jedzenia, zakupy dopiero mnie czekały, ale postanowiłem rozeznać się w tej wspólnej przestrzeni. Z uznaniem przyznałem, że nie rozgościła się na półkach, które do mnie należały. W lodówce też miałem miejsce. Szczerze powiedziawszy pozytywnie mnie zaskoczyła. Już byłem przygotowany, że będę musiał sam wyegzekwować sobie miejsce. 

Trochę w lepszym humorze, skierowałem się do pokoju, gdzie się ubrałem. Zerkając na swoje ręce, pomyślałem, że moje tatuaże zbyt rzucają się w oczy. Zwłaszcza na tle białej koszulki. Normalnie preferowałem cywilne ubranie, na co mogłem sobie pozwolić przez stopień jaki posiadałem w pracy. Jednak dziś zawahałem się nad wyborem. W pierwszej chwili chciałem ubrać koszulkę z napisem "POLICJA", tak dla dobrego pierwszego wrażenia. Nowa praca, nowi ludzie i mimo że nie przejmowałem się zazwyczaj opinią ludzi, wiedziałem, że pierwsze wrażenie jest ważne. Zwłaszcza dla nowego przełożonego. W końcu to on dostawał moje raporty i decydował o podwyżkach.

Ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu i ubrałem zwykły T-shirt. Ewentualnie szef będzie kazał mi zakryć dziary opaską uciskową, jaką mi kazali nosić jeszcze za czasów mojej pracy w prewencji. 

Ale to było cholerstwo. 

Nie chciałem podpaść już pierwszego dnia, zwłaszcza że nie wiedziałem, co poprzedni inspektor na mnie nagadał. Ale bez ryzyka nie ma zabawy, prawda? 

Po upewnieniu się, że wziąłem wszystko, wyszedłem z mieszkania. Miałem masę czasu, więc postanowiłem przejść się na komisariat pieszo i zjeść po drodze śniadanie.

Szczecin powoli budził się do życia. Jednak Sebastian miał rację co do tej aplikacji "Jak dojadę". Mam przynajmniej w ogóle pojęcie gdzie jestem. Ten długi spacer dobrze mi zrobił. W dobrym humorze dotarłem do dzielnicy, gdzie znajdował się komisariat. Niedaleko tak w ogóle, znajdował się zakład karny.

Urocza dzielnica, pomyślałem.

Budynek komisariatu był stary, cały z czerwonej cegły. Nie dało się go przeoczyć. Wbiegłem sprawnie po schodach i ramieniem pchnąłem szklane drzwi prowadzące do środka. Zaraz naprzeciwko była oszklona recepcja. Ruszyłem w jej kierunku, a klimatyzacja buchnęła mi w twarz. Kobieta w recepcji była pulchną starszą osobą, z zarumienionymi policzkami i natapirowanymi włosami. Zaraz niedaleko niej, stał jakiś policjant z kanapką i głupawym uśmiechem. Na kilometr wyczułem słaby flirt między tamtą dwójką.

AbsolutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz