Rozdział 48

1.7K 173 37
                                    



Chyba nie ma większej sieroty życiowej ode mnie.

Nie wstałem od razu. Leżałem dobre kilka sekund z nosem przyczepionym do mokrego podłoża. Od dzisiaj kupuje tylko buty na rzepy. Albo nie. W końcu zainwestuje w buty na motor. Zwlekałem z kupnem, to teraz mam.

Do pozbierania resztki swojej żałosnej postaci, zmotywował mnie pierwszy strzał.

To Wiktoria strzeliła w stronę Aleksa.

Przeturlałem się na plecy i błyskawicznie wstałem, by schować się za motorem. Słaba kryjówka, ale zawsze jakaś.

Szybko oceniłem, że nie trafiła albo to pręty, za którymi krył się Aleks go ochroniły. Widziałem jak z kamienną twarzą wychyla się i oddaje strzał w jej stronę. Zołza była jednak szybsza, schowała się za koparką. Z nas wszystkich, to ona miała najlepszą kryjówkę.

Wściekłem się. Na siebie, na nią i na całą tą paskudną sytuację. Była ona całkowicie niepotrzebna. A chyba największą frustracją napawało mnie to, że strzelała z MOJEGO pistoletu. I to do Aleksa! Blondyn był całkowicie niewinny, wciągnięty w jakąś chorą grę psychopatki. Jak to wszystko się skończy, wezmę go na obiad i kupię mu wszystko, co tylko będzie chciał w ramach przeprosin. Bo czułem się winny. Bardzo. Gdyby nie ja, teraz pewnie siedziałby w domu i robił jakieś nudne rzeczy jak w każdy wieczór po pracy.

– Hej, suko! – wrzasnąłem wściekły. – Po chuja w ogóle go w to wciągasz? Co on ma do tego wszystkiego?! Jak chcesz kogoś zabić, to strzelaj do mnie.

Naprawdę nie wiele z tego wszystkiego rozumiałem. Ale na odpowiedź nie musiałem wiele czekać. Moja przednia opona motoru został przebita jednym celnym strzałem.

Gdzie ona do diabła nauczyła się takiego cela?!

– Mój motor... – jęknąłem głośno.

Teraz to jej nie daruje. Będzie gnić w więzieniu. I jeszcze się postaram, by dostała cele ze szczurami. Moje biedne cudeńko...

Szybko jednak przestałem się przejmować moim motorem, bo usłyszałem kolejny strzał i jakiś zgrzyt metalu. Ze zgrozą zobaczyłem jak wielka bela spada niedaleko Aleksa.

– Aleks!

Niewiele myśląc, wstałem błyskawicznie i pędem ruszyłem w jego kierunku. Będąc w połowie drogie stały się dwie rzeczy. Pierwsza, Aleks zdążył odskoczyć, dzięki czemu belka go nie zmiażdżyła, druga Wiktoria strzeliła drugi raz. I ten pocisk był wymierzony we mnie. Prosto w moje udo.

Krzyknąłem i znów padłem jak długi na ziemię. Chyba dziś grawitacja bardzo mnie lubi. Tym razem straciłem oddech na kilka sekund z bólu. Czułem rozrywanie i pieczenie.

– Apollo!

Leżałem na ziemi z przyciśniętym policzkiem do betonu, dotykając postrzelonego miejsca.

Kurwa, ale krwawiło. Jednym szczęściem było to, że nie trafiła w tętnice udową. Pewnie bym wykorkował za parę minut.

Miałem zamknięte oczy, ale po dźwięku wiedziałem co się stało. Słyszałem jak Aleks wyskakuje z swojego tymczasowego schronienia i wystrzeliwuję. Tym razem trafnie, bo usłyszałem krzyk kobiety i padające na ziemię ciało. Wziąłem jeden głębszy wdech. Gardło mnie niewyobrażalnie paliło.

Otworzyłem oczy dopiero jak Aleks do mnie podbiegł. Miałem zamglony i nieostrzy obraz z bólu, ale łatwo go rozpoznałem.

– Ja pierdole – sapnął, patrząc na moją ranę. Mimo tragicznej sytuacji, chciałem się roześmiać. To był pierwszy raz kiedy usłyszałem, by Aleksander przeklął. A tyle się na to naczekałem. – Do diabła, Cesarski – jęknął przeciągle, kucając przy mnie i odgarnął mi z spoconego czoła kosmyki włosów.

AbsolutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz