Rozdział 22

1.5K 168 28
                                    


Spóźniony, dokładnie 6 minut, zaparkowałem pod odnowioną kamienicą niedaleko centrum. Prawie natychmiast w bocznym oknie zobaczyłem zirytowaną twarz Aleksandra. Posłałem mu szeroki, niewinny uśmiech. W odpowiedzi przewrócił oczami i w końcu usiadł na to nieszczęsne miejsce pasażera.

— Powinienem wiedzieć, że się spóźnisz. A jak inaczej. Następnym razem umówię się z tobą z dziesięciominutowym wyprzedzeniem — gderał, kiedy ja wycofywałem samochód.

Jak cudownie słuchać jego narzekań od rana. Miód na uszy, po prostu.

— Czyli będzie następny raz? — zapytałem złośliwie na co dostałem w ramię. — Jak możesz! — krzyknąłem dramatycznie. — Ja prowadzę!

To nic, że stałem właśnie na pustym parkingu czekając aż czerwony garbus zdecyduje się w końcu zaparkować. Skoro on od rana narzeka, to dlaczego ja nie mam od rana go wkurzać.

— Przesadzasz, mamy jeszcze ponad 20 minut, poza tym wiozę szefa — urwałem na chwilę w końcu wyjeżdżając z parkingu —  a właściwie to partnera.

— Ty naprawdę nie wiesz kiedy się zamknąć — wysyczał.

Skończyło się na tym, że przez resztę drogi słuchaliśmy jakiejś opery. Byłem zbyt zadowolony, że to ja prowadzę więc się nie odezwałem.

— Jak poszło wczoraj przesłuchanie? — zapytałem opierając brodę na kierownicy wgapiając się z niecierpliwością w korek, który się nagromadził. A byliśmy tak blisko komisariatu.

— Dam ci do odsłuchania nagranie...

— Nie. Chcę usłyszeć to od ciebie - przewróciłem oczami.

Prychnął pogardliwie, ale zaczął mówić.

Były przykładnymi, mądrymi nastolatkami nie sprawiającymi problemu. Zniknęły jakiś czas temu, co od razu zostało zauważone, wszystkie cztery znały się, ale nie były specjalnie blisko. Każda z nich miała własne grono znajomych. Dziewczyny chodziły do równoległych klas więc znały się bardziej z widzenia.

— Wszystkie uczył ten martwy nauczyciel?

Zapytałem dość niechlujnie, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z tym chłopcem. Jak mogło mi to wypaść z głowy? To na pewno przez tą wczorajszą wpadkę z butlą wody.

— Tak, pytałem o to — przytaknął, a ja kątem oka widziałem jak kiwa głową. — Nie wiemy czy go podejrzewać. Rodzice jednogłośnie mówili o nim tylko dobre rzeczy.

— To dziwne — mruknąłem w końcu ruszając samochodem. — Brat jednej z tych dziewcząt mówił co innego..

— Co mówił? I dlaczego mówisz mi to dopiero teraz!

Przewróciłem oczami na jego irytacje.

— Podobno siostra się na niego skarżyła. Poza tym jest pewny, że to on zabił te dziewczyny...

— Co? — wykrztusił przerywając mi w pół zdanie. — Powtórz jeszcze raz!

— Przecież słyszałeś — warknąłem zirytowany już jego paskudnym humorem. Źle sypia czy jak?   

— Cesarski — syknął odwracając się do mnie całym tułowiem. — Skup się. —Prychnąłem na to, skręcając w ulicę przy której znajdował się komisariat.  — Czy powiedział w liczbie mnogiej? Mówił o wszystkich dziewczynach i czy na pewno powiedział, że chodzi o nauczyciela.

— No tak — warknąłem parkując. Tym razem to ja byłem zirytowany. — Na pewno mówił o dziewczynach w liczbie mnogiej i nauczycielu- powtórzyłem zastanawiając się czy nie potrzebuje aparatu słuchowego. Może kupię mu na święta.

AbsolutWhere stories live. Discover now