Rozdział 12

1.9K 173 54
                                    


Równo trzy dni później znalazłem się znów w szpitalu. Musiałem nieźle się nagimnastykować by dowiedzieć się, kiedy pani Król ma dyżur na izbie przyjęć.

Wszedłem do budynku, wcześniej sprawdzając czy nie ma tej samej kobiety przy recepcji.

Miałem szczęście.

Kobieta, która siedziała przy recepcji przysypiała. Zapewne była na nocnej zmianie. Wykorzystując sytuację przemknąłem przez korytarz. Dobrze, że nie mają tu takiej pani Basi.

Pamiętając drogę, szedłem pewnie próbując nie zwracać na siebie uwagi. Ale jakimś dziwnym trafem, każda starsza pani posyłała mi złośliwe spojrzenie.

Chyba powinienem sobie już dawno uświadomić, że moim największym wrogiem nie są kryminaliści, ale starsze panie.

Doszedłem w końcu do odpowiedniego gabinetu i od razu zrozumiałem, że będę musiał ustawić się w kolejkę by dotrzeć do pani doktor.

Dwie staruszki i matka z dzieckiem. Stanąłem niedaleko stoliczka dla dzieci, na którym były klocki. Posłałem znużone spojrzenie blondynce z dwoma kucykami. Patrzyła na mnie z parszywą złośliwością.

Przewróciłem oczami, odwracając od niej wzrok.

Chyba bachory też nie są mi zbyt przychylne.

Oparłem się o ścianę i założyłem ręce na piersi. Próbowałem z całych sił ignorować tego dzieciaka. W jakiś niewytłumaczalny sposób wgapiała się we mnie intensywnie.

Zaczęło mnie to irytować.

– Jest pan złocińcią? – Doszło do mnie dziecięce pytanie.

Wzniosłem oczy ku niebu.

Czy nie mogę sobie postać w nudnej ciszy jak zwyczajny obywatel? Czemu zawsze ktoś musi mnie zaczepiać.

– Tak – odpowiedziałem na odczepnego.

Naprawdę miałem nadzieje, że dziewczynka się przestraszy i da mi spokój.

Jak zwykle los nie był dla mnie łaskawy.

– Nie rozmawiaj z nim – syknęła na dziewczynkę starsza kobieta, siedząca najbliżej wejścia do gabinetu.

Tak właśnie, pomyślałem. Słuchaj się dorosłych dziecko.

– Naplawdę? – zapytała zachwycona dziewczynka podskakując na krzesełku. – Mamusiu mogę zostać bohatelką! I go pokonam! – wykrzyknęła podekscytowana.

Kobieta uśmiechnęła się z wysiłkiem, posyłając mi krótkie spojrzenie.

– Kochanie... – Zaczęła z rezerwą.

– Zostanę bohatelem ! – tupnęła nogą wstając. Jej tiulowa różowa sukienka zafalowała. – Będę jak księznicka z księzyca!

No tak, pomyślałem. Bajki.

– Nie – wtrąciłem się zanim dzieciak zaczął robić większe sceny. – Nie chcesz zostać bohaterem.

– A właśnie, ze chce!

– Wcale, że nie. – Wzruszyłem ramionami, patrząc na jej zarumienioną twarz z rozbawieniem. – Słabo płacą, a i jest niezbyt bezpieczna.

– A co ty mozes wiedzieć!

– Dużo. W końcu jestem złoczyńcą – odpowiedziałem jej z szerokim uśmiechem rozkładając teatralnie ręce.

Spojrzała na mnie nieufnie i usiadła z powrotem.

AbsolutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz