21."Choćby po to żebym nie mógł tego zrobić"

7.3K 258 18
                                    

P.O.V Iran

Zerkam na tego gościa , ale nie przepełniają mnie żadne wyrzuty sumienia. Nie robiłam nic wbrew sobie , w końcu mogłam wypuścić to tornado panujące w środku mojego ciała. Moje ręce kleją się od krwi tego gościa , a pozdzierane kostki szczypią dlatego kiedy Ellie wyprowadza go do celi ja od razu zaczynam kierować się w stronę wyjścia.

-Poczekaj – odwracam się do Diega, który wyraźnie ochłonął. Nie widziałam go w takim stanie od czasu kiedy przesłuchiwaliśmy tego szczurowatego pomocnika tych z Bostonu odpowiedzialnego za śmierć jego brata – będziemy musieli sporządzić raport. Zajmiesz się tym? Ja nie mam do tego głowy. 

-Na kiedy? - Charlie podchodzi do mnie i staje obok. Chyba tylko jego obecność jakoś dziwnie zamyka te demony, które zapewne wypuściła bym od razu na siłowni. Po takim przedstawieniu zawsze musiałam się wyżyć. Waliłam w worek dopóki moje kostki nie były poranione do tego stopnia by czekać na ich zagojenie kolejne dwa tygodnie.  

-Napisz go jutro, dzisiaj jest już za późno – zerka na zegarek – dochodzi ósma.

-Okej – odwracam się do drzwi, które już otwiera Charlie. Prowadzę go do mojego pokoju. Wychodzimy schodami z podziemi po czym skręcamy od razu na lewo. Moje lokum znajduje się na końcu długiego korytarza, który w sumie dzielę tylko z Oliverem. Wcześniej był jeszcze Nate, ale od kiedy jest z Rose częściej nocuje u niej i chyba w ogóle się do niej przeprowadził. Reszta sypialni jest rozrzucona po trzech pozostałych korytarzach.

-To tutaj – staję naprzeciwko drzwi i wskazuję głową na klamke, nie pobrudzę jej krwią.

Czarnowłosy otwiera drzwi i czeka aż przekroczę próg. Szybko łapie się w układzie mojego pokoju, bo po pierwszym omiotnięciu wnętrza od razu otwiera mi drzwi do mojej prywatnej łazienki znajdujące się po lewej stronie od wejścia. Odkręcam kran i moczę dłonie w zimnej wodzie, to zawsze pomagało na pozdzierane kostki. 

-Zawsze przesłuchanie wygląda w taki sposób? - zerkam na niego. Wygląda dosyć blado. Jako policjant widział gorsze rzeczy więc nie wiem dlaczego reaguje w taki sposób. 

-Nie – podkładam rękę pod aplikator z mydłem, szczypie kiedy mydło dostaje się do uszkodzonego naskórka – ty byłeś świadkiem przesłuchania czwartej kategorii.

-Czyli tej najgorszej?

-Tak – woda w umywalce powoli robi się pomarańczowa dlatego spuszczam ją i płucze ręce pod kranem – chociaż tylko dzięki Ellie i Willowi nie było ono znowu takie najgorsze.

-Zabiłabyś go gdyby oni cię nie powstrzymali? - przestaje szorować ręce. Jego pytanie zastanawia mnie chociaż jeszcze niespełna kilka tygodni temu odpowiedziała bym bez wahania „tak".

-Nie zrobiła bym nic co nie było by rozkazem – sięgam do szafki pod umywalką gdzie trzymam szczotkę do czyszczenia rąk. Kiedy wstaję na chwilę się odwracam w jego stronę. Siedzi na wannie i uporczywie wgapia się w swoje oficerskie buty. Z tego wszystkiego nawet nie zdążył się przebrać po służbie w normalne ciuchy tylko w mundurze wskoczył do samochodu i podwiózł mnie na miejsce.

-Iran z mojej perspektywy wyglądało to nieco inaczej – mam wrażenie, że w jego oczach widzę odrazę. Wcale się nie dziwię. Nie poznałam jeszcze żadnego chłopaka, który byłby na tyle ogarnięty żeby to jakoś akceptować. Nie wiem gdzie bym musiała szukać takiego, który nie byłby urażony tym, że potrafię lepiej się bić albo strzelać. 

-Tak wiem, czujesz do mnie odrazę. Myślisz sobie jakim cudem dziewczyna może być zdolna do takich rzeczy – co raz szybciej pocieram dłonie szorstką szczoteczką – jestem potworem w ludzkiej skórze. Nie zaprzeczaj, słyszałam to już tyle razy, że to po prostu musi być prawda. Sama tak uważam więc nie masz się czego obawiać.

-Ja... – ostatni raz opłukuje ręce po czym wycieram ręcznikiem i staję z nim twarzą w twarz.

-Nic nie mów, po prostu wyjdź i oszczędź mi kolejnego zawiedzionego wzroku do kolekcji – staram się pusto patrzeć w jego oczy, ale chyba zaczyna mnie to przerastać dlatego spuszczam go na stopy. Okej, może i wyglądam na bezduszną sukę, ale wbrew pozorom na prawdę mam serce, a nie kamień. 

-Nie jesteś żadnym potworem – jego dłoń nagle ląduje na linii mojej szczęki i delikatnie unosi ją do góry – po prostu zobaczyłem w tobie kogoś innego.

-Kogo? - unoszę wzrok i to chyba jest pierwszy błąd, który zapoczątkowuje lawinę kolejnych – bezduszną maszynę do zabijania zależną od rozkazu? Powiem ci coś Charlie, gdyby ktoś zapytał mnie o to kilka tygodni temu powiedziała bym, że to sprawia mi satysfakcję, że zabijanie stało się dla mnie normalną czynnością, a nie aktem desperacji, a obrona moich bliskich to coś za co robię to szybciej niż mrugam. Dzisiaj byłam tym samym katem, który doprowadził do tego co stało się z Alex'em. Sama wymierzam sprawiedliwość, której wy nie potraficie wymierzyć przez durne przepisy. Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie zabranie Ellie broni i opanowanie siebie żeby nie strzelić w serce kogoś kto podniósł rękę na mojego brata, na kogoś kogo kocham!

-Kochasz go?

Mia uświadomiła mi wiele, ale przede wszystkim to, że zachłannie chciałam Alex'a tylko dla siebie chociaż nigdy nie była bym z nim szczęśliwa. Jednak czy go kochałam? Nawet nie wiecie jak bardzo. Sęk w tym, że on mnie nie, a ja ubzdurałam sobie to biorąc jego braterskie uczucia za przejaw miłości. Alex miał rację odtrącając mnie przed wylotem do Bostonu i mówiąc, że najwyższa pora się ogarnąć. Może to właśnie ten moment?

-Kocham – patrzę w jego oczy, które wyraźnie mętnieją – tak jak siostra kocha brata, a przyjaciel przyjaciela.

-Na pewno? - przybliża się do mnie tak, że jeden mały ruch spowoduje, że spotkam się z jego brodą.

-Dlaczego miała bym kłamać? - zadzieram głowę do góry.

-Choćby po to żebym nie mógł tego zrobić – jego ręce w ułamku sekundy obejmują moją szyję, a usta łączą się z moimi spierzchniętymi wargami. Pocałunek nie jest szybki, ale wolny i mocny. Smakuje czymś słodkim, jakby jagodą. Delikatnie przygryza moją wargę, a potem za nią ciągnie. Na chwilę zapominam się o tym co robimy i przyciągam prawą ręką jego kark pogłębiając pocałunek. Jego ręce zjeżdżają z szyi i zaciskają się na moich bokach, a potem czuję, że zderzam się ze ścianą. Kompletnie nad sobą nie panuję. Nasze języki zaczynają walczyć, ale zwycięzcą mogę być tylko ja. Czuję, że Charlie się uśmiecha, a potem jego ręka wędruje pod kolano unosząc nogę i sunie aż do biodra. W momencie kiedy przygryzam jego wargę unosi mnie tak, że zwieszam się na jego biodrach. Pas wbija mi się w uda, ale kiedy czuję jego dłonie na moich pośladkach kompletnie zapominam o wszelkich niedogodnościach. Na chwilę się ode mnie odczepia i pocałunkami schodzi na szyję. Czuję, że na czymś siada, a kiedy na chwilę uchylam powieki dostrzegam, że siedzi na moim łóżku. Mam gęsią skórkę kiedy ze szczególną czułością całuje bliznę niedaleko ramienia. Kiedy znowu przywieramy do siebie wargami drzwi otwierają się z hukiem, a ja niczym oparzona odskakuje od niego.

-Yyy ja ten, chciałem zapytać czy jedziesz ze mną do Mii – Will jest wyraźnie speszony, a na jego policzkach zaczynają pojawiać się czerwone plamy – no ale chyba jesteś zajęta. To ja ten – zaczyna wymachiwać rękami – pójdę już czy coś, nie. Przepraszam...

O mój boże....  Co ja zrobiłam.... 



Postanowiłam zrobić wam niespodziankę i wstawić coś....krótkiego , ale nowego 😉 Większy rozdział w sobotę albo niedzielę 😘 Trzymajcie się cieplutko ! ❤💓❤

Find me (W TRAKCIE KOREKTY)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora