Alexo- Bad Ending

645 48 75
                                    

(Bardzo heavy, jeśli wolisz fluff poczekaj na "good ending" który wstawię już wkrótce)

Nie tracąc chwili Chuuya przebrał się z płaszcza bruneta w całkowicie czarny, dopasowany garnitur ofiarowany mu w ramach awansu, na wszelki wypadek chowając w wewnętrznej kieszeni marynarki broń. Uwielbiał jego srebrne detale pasujące do łańcucha z kapelusza i skórzanego chokera, ale przestał nosić ten strój, gdy parę lat wcześniej Dazai przyrównał go do kobiety lekkich obyczajów. Tym razem przeszłość nie powstrzyma go przed robieniem tego, na co ma ochotę.

Wskoczył na motor, powtarzając w pamięci adres z listu. Znalezienie go zajęło rudowłosemu dłużej, niż powinno, ale wreszcie zaparkował przed garażami na granicy portu. To była tak zwana ziemia niczyja, żaden gang nie walczył o tę część terenu, bo nie miał żadnego strategicznego znaczenia, a jego anonimowy właściciel słynął z brutalnego traktowania nieproszonych gości.

Adrenalina nie pozwalała mu na strach, rozglądał się dookoła, aż dostrzegł budynek zamieszczony na pocztówce. Uśmiechnął się szeroko, używając mocy do stworzenia za sobą lewitującej armii skradzionych znad brzegu kamieni. Otaczała go znajoma, czerwona aura światła, dająca mu poczucie, jakby był w stanie sam podbić nawet cały świat. Nim dał się w pełni pochłonąć korupcji szarpnął za klamkę, a to, co zobaczył w środku, niczym wiadro zimnej wody zmyło z niego całą pewność siebie.

W pomieszczeniu jedynym źródłem światła były padające zza okien promienie księżycowe, lecz wystarczyły, by ukazać szeroko otwartym oczom egzekutora drobne ciało, leżące na środku brudnej podłogi w rozmazanej kałuży ludzkiej posoki. Obok znajdowała się znajoma broszka z motylem... Chuuya dał ją wczoraj dla Alexa z okazji jego pierwszej udanej misji.

Kolana Nakahary uderzyły z impetem w grunt, a materiał spodni nie wystarczył, by uchronić go przed falą bólu związaną z upadkiem.

Świat dookoła niego zdawał się obracać szybciej niż zwykle, powiew wiatru miotał jego włosami, które w chaosie chwili przestały być związane w kucyk. Krzykiem powstrzymał odruch wymiotny, zarazem zaciskając dłonie na materiale swojej koszuli, gdy coś zimnego przebiło delikatną skórę szyi rudowłosego.

Nim igła opuściła jego ciało niebieskooki stracił przytomność opadając na powierzchnię lakierowanych butów.

●○●

Coś uszczypnęło rudowłosego w policzek, wybudzając z wymuszonego snu. Powoli podniósł zwisającą luźno głowę, czując jedynie jak napięte i obolałe jest jego ciało.

Nagle wspomnienia uderzyły niczym podmuch arktycznego wiatru, ba, nawet cały huragan, przez co gwałtownie otworzył oczy, widząc przed sobą kucającą sylwetkę jakiejś postaci. Dobrą chwilę nie mógł złapać ostrości, lecz gdy mu się to udało zrozumiał, że lepiej byłoby pozostać w błogiej nieświadomości.

?- Dobrze się spało?

Dazai uśmiechał się szeroko, trzymając oparty na ramieniu kij bejsbolowy, wyraźnie niedawno używany. Oczy miał równie martwe, co osoby, które z nim zadarły, boleśnie przypominając tym czasy świetności ich partnerstwa, soukoku. Chuuyą szarpnął dreszcz, po czym zauważył, że jego nadgarstki są ograniczone ciasno zaciśniętą liną. Uniósł je pod nos detektywa, pełnym zażenowania spojrzeniem sugerując, by go uwolnił.

D- Ne, zabawa dopiero się zaczyna~

Widok kałuży krwi w tle zbyt boleśnie przypomniał Nakaharze o stracie nowego partnera, wręcz kipiał przez to nienawiścią do oprawcy. Mimo ograniczonej zdolności ruchu pochylił się do przodu, marszcząc gniewnie brwi.

Soukoku według FyodoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz