Rozdział 45

1.8K 191 77
                                    

Kakashi miał już dość drużyny z Kraju Ziemi. Byli głośni, cały czas się kłócili i przez swoje zatargi spowalniali ich misję. Ale po tych dwóch tygodniach męczarni...w końcu! Dotarli przed bramę Wioski Ukrytej w Skałach. 

Widok nie był porywający. Każdy dom był bardzo podobny do innego, stojącego zaraz obok.  Mieszkaniem było wyżłobiona w surowej skale jama z zabezpieczonymi oknami co dawało nie przyjemny ciężki klimat miastu. Z tyłu Wioski znajdowała się skała, z której spływały małe wodospady, a sama atmosfera wydawała się przytłaczająca. Ludzie nie uśmiechali się, a chodzili niczym cienie przemykając z ulicy na ulicę. Brak straganów, kolorowych firan czy dzieci pałętających się pod nogami było dość szokującym dla geninów przeżyciem, bo nawet we wsi, w Kraju Fal, gdzie panowała, bieda i głód ludzie nadal próbowali szukać szczęścia i uśmiechać się do berbeciów potykających się o własne nogi. Tutaj jednak wszyscy wydawali się skupieni na rutynie, tak bardzo, że nie czerpali w ogóle przyjemności z życia. 

Sasuke przejechał wzrokiem to bramie i ludziach, którzy mignęli mu przed oczami i mimowolnie porównał ich z Naruto, parząc wprost na jego twarz. 

"Gdyby nie ochraniacz ninja, łatwo wpasowałby się w chłód tego miejsca" Bąknął w myślach, jednak po chwili uderzyło go coś innego. 

Nie było to prawdą, że Naruto pasował do tej Wioski...a przynajmniej już nie pasował. Cała Wioska wydawała się chłodna niczym skała i pewnie przed egzaminem chłopiec wtopiłby się w tą atmosferę, teraz jednak jego aura zniknęła całkowicie, nawet w tej chwili gdy każdy centymetr jego ciała był opleciony zimnem tych skał, to Uzumaki wydawał się bańką. Brak aury, uczuć i zupełne odizolowanie oddzielało chłopca od tych ludzi. Od końca eliminacji lub raczej od początku misji, nie odezwał się słowem do nikogo. Reagował na swoje imię, ale zbywał wszystkich milczeniem. 

Hatake spojrzał na ucznia. Wiedział, że najpewniej wyczuł jego wzrok na sobie, ale nie drgnął..... Nawet gdy szarowłosy chciał pomóc mu przynajmniej zawiązać bandaże na ciele, ten jakby nie widząc jego rąk wyciągniętych w swoją stronę, czy nawet nie słysząc słów mistrza robił swoje bez chociażby syknięcia. 

Kopiujący Ninja odezwał się, gdy wszyscy w końcu postawili stopy przed bramą.

-Teraz musimy jedynie zgłosić się do Tsuchikage z informacją o zakończeniu misji i możemy wracać do Wioski-powiedział do uczniów.

Od większości otrzymał krótkie kiwnięcia głową.

-Sam przekażę to głowie Wioski, a wy możecie tu zaczekać, nie zabawimy tu długo.

Dzieciaki nie odpowiedziały mu, ale jounin widział, że słowa dotarły do różowej oraz Uchiha. Zauważył także jakby delikatny błysk w oczach dwóch geninów. Nie przejmował się tym, jeśli ktoś miał dobić się do Naruto to właśnie oni, przecież już raz dali radę.  Hatake zniknął w białym dymie pozostawiając swoich uczniów tuż przed bramą. Wraz z nim zniknęła druga drużyna, która nawet nie zaszczyciła ich spojrzeniem.

Sasuke westchnął czując ulgę, że już nie będą musieli użerać się z tymi dzieciakami. Wyprostował się i stanął przodem do towarzysza z drużyny, który nadal nie zwracał na nich uwagi i był głęboko zatopiony w podświadomości. 

-Naruto- odezwał się patrząc wprost w twarz chłopaka.-....pamiętasz, że zaakceptowałeś nas jako drużynę?-chciał by Namikaze mu odpowiedział, ale albo nadal nie chciał się odzywać, albo uznał że było to pytanie retoryczne.

-Może i nadal nie jesteśmy dla ciebie przyjaciółmi, ale chcemy nimi być...więc musisz nam zaufać-powiedziała różowowłosa.-...Co się stało po egzaminie? Czemu znowu nagle się załamałeś?

Zimny wiatr poderwał pył z drogi i sypnął nim pomiędzy dzieci. 

-Nie wiem, jak wiele potrzebujesz zapewnień, że nie jesteśmy podobni do twojej rodziny, i że nie zostawimy cię, ani nie skrzywdzimy....ale musisz wiedzieć, że jeśli jest to konkretna liczba to damy radę i dobijemy do niej-powiedział Sasuke.- Jako Uchiha, przyrzekam na honor swój oraz mojego klanu....nie zostawię cię w potrzebie-powiedział podszedł do czerwonowłosego i chwycił go za ramiona i ścisnął mocno, tak by miał przynajmniej minimalną trudność w uwolnieniu się od niego.- Nie mam zamiaru powtarzać, że nie wiem co się dzieje z tobą oraz w twoim domu.....ale zapewniam cię, że nie ważne co się kiedykolwiek stanie....zawsze będziesz mile widziany w moim.

Stali chwilę w milczeniu. Czarnowłosy próbował wzrokiem przebić się przez gęstwinę czerwonych włosów, aż w końcu zmęczony ignorowaniem go zagryzł wargę i zanim pomyślał wyciągnął dłoń w stronę twarzy towarzysza i pstryknął palcami w jego czoło.

-Już czas się obudzić i walczyć za swoje, Naruto-powiedział poważnie patrząc w jego oczy, a raczej grzywkę.

-Jeśli postawisz pierwsze kroki w tej walce to obiecuję ci, że potem będzie już tylko łatwiej walczyć o swoje!-powiedziała Sakura zaglądając przez ramię Sasuke.

Namikaze nadal stał w miejscu jakby chciał by go tam nie było. Genini jednak uparcie wpatrywali się w chłopaka, aż na miejscu ponownie zjawił się Kakashi z dość zdenerwowaną miną, widząc jednak co się dzieje z jego drużyną, wyraz twarzy Hatake lekko się rozjaśnił i podszedł Uzumakiego. Położył dłoń na głowie chłopca i potarmosił jego włosy.

-Co ci szkodzi nam zaufać?...-zapytał cicho chociaż sam wiedział co. Ta aura i bariera zimna miała zazwyczaj ich odstraszać, bo dzieciak bał się, że znowu zostanie odrzucony i skrzywdzony, jednak teraz? Jej brak był jeszcze bardziej niepokojący. Naruto już nie dbał całkowicie o to co się z nim stanie, więc pozbył się swojej jedynej ochrony, która już była mu zbędna.

-Teraz MY będziemy twoją rodziną!-powiedziała Sakura i zawisła na wolnym ramieniu chłopca.

Ciężkie chmury wisiały nad Krajem Ziemi, ale nie tylko tam, serce Naruto było tak skryte w szarych chmurach, a dzieciak był zbyt zmęczony by przedzierać się przez nie i szukać słońca, jednak.....wychodzi na to, że ktoś to zrobił za niego....

Pierwsze łzy przetoczyły się po policzkach chłopca, nie omijając blizn na policzkach. Ninja na chwilę otworzyli oczy w szoku, ale zaraz opanowali się, a na ich twarzach zagościł uśmiech triumfu. 

Chwila minęła, a deszcz spadł na nich zmywając słone krople z twarzy chłopca. Shinobi jednak nie przejęli się tym zbytnio nadal stali bardzo blisko czerwonowłosego, czując, że w końcu przynajmniej odrobinę przełamali Namikaze. 

Staliby pewnie tak jeszcze trochę, ale chrząknięcie wybudziło drużynę z zamyślenia. 

Za nimi stała dziewczyna o jasnej karnacji i długich brązowych włosach sięgających kostek, może o rok lub dwa starsza od geninów. Na sobie miała szare kimono z ciemnymi wstawkami, a w rękach niosła ciemny parasol, zakrywając się przed ohydną pogodą. 

-Dz-dzień dobry......nazywam się Himiko i Tsuchikage wysłał mnie go Państwa......-jej głos był cichy i delikatny. Nie dało się nie zauważyć przerażenia pałającego od dziewczyny. Widać to było w jej mocno zaciśniętych dłoniach na rączce parasola oraz w zaciśniętych wargach lub także wzroku wpatrzonego wprost we własne stopy.

-Kakashi-sensei?....myślałam, że od razu ruszamy z powrotem?-powiedziała Haruno spoglądając w maskę senseia, który nie wydawał się zaskoczony, a zmęczony oraz zdenerwowany.

-Niestety....Sakura....ale nie możemy jeszcze odejść-westchnął zirytowany Hatake.

Zatraceni |Naruto|Where stories live. Discover now