Rozdział 76

1.4K 166 121
                                    

Czerwonowłosa stała w drzwiach patrząc w oczy męża. Nie była wściekła....a przynajmniej jeszcze nie. Raczej czuła zawód względem Minato....swojej złotej trójki, jak i względem siebie. Była tak głupia by uwierzyć, że jej kochanek jest pozbawiony nienawiści jak inni ludzie. Przecież musiał kogoś obwinić za tamto...myślała, że do tej pory to jednooki był jedynym winnym tego wypadku w oczach mężczyzny, ale jak się okazało on potrzebował bodźca do wyżycia się, bliższego, takiego, którego mógł złapać w dłonie i ukarać samodzielnie. Kozioł ofiarny....lub jak w końcu zrozumiała, jej najstarszy syn. 

-Kochanie-odezwał się blondyn i podszedł do żony.- Przecież wiedziałaś, że chodzi o przepowiednię....

Policzek, który wymierzyła kobieta nie był silny, jednak wypełniony jadem, który czuła teraz do niego i do siebie.

-Kłamca!.... Tobie chodzi tylko o to, że chcesz się poczuć lepiej z tym, że nie uratowaliśmy wtedy wioski...szukasz jedynie zemsty na kimś kto był zamieszany w to...a najłatwiejszym dla ciebie celem jest mój syn..

-Dobrze wiesz, że chodzi mi głównie o przepowiednię!

-Gdyby ci o nią chodziło to nie nastawiałbyś Menmy przeciw Naruto....to wychowałbyś ich by byli dobrymi braćmi....to nauczyłbyś Natsuki, Mei i Menmy jakichkolwiek wartości! Zamiast tego uczysz ich, że największym złem jest ich najstarszy brat, który zawsze ich chronił! Zrobiłeś nie tylko worek treningowy dla siebie, ale i dla tej trójki.

-To również twoje dzieci, skoro tak ci to przeszkadzało i przeszkadza, czemu nie zainterweniowałaś?!

-BO CI KURWA UFAŁAM!-krzyknęła mu twarz uciszając każdy szmer w pokoju...- bo, cię  do cholery....kochałam...

Sanini stali wryci w ziemię. Czy właśnie.....byli świadkami.....byli...?

-K-kochałaś....?-zapytał wystraszony blondyn. Jego dłonie zadrżały.

-...-czerwonowłosa patrzała na podłogę. Powiedziała to.... czuła jakby w końcu przyznała się do jakiejś zbrodni. Od lat nie czuła się tak ....lekko, wolno....od lat ona....nie kochała go....bo kto kocha mężczyznę raniącego jej własne dziecko. Przypomniała sobie jak odwróciła wzrok, gdy pierwszy raz zobaczyła jak uderza jej synka....tak.....ona go nienawidziła. Jej głowa podniosła się, a oczy wbiły się w błękitne tęczówki Minato.- ...Gardzę tobą...sobą...Menmą...Natsuki....Mei....nikt z nas nie zasłużył na miłość Naruto....na jego wybaczenie...na jego poświęcenie....

Kobieta odwróciła się do męża plecami, w jej wnętrzu wrzało od emocji. Była gotowa by powiedzieć to.

-....Chcę rozwodu....Sanini i bogowie mi świadkami, że chcę tego....

Wyszła z gabinetu pozostawiając po sobie szok, ona jednak powoli zeszła ze schodów, tylko po by zacząć biec ulicą. Rozglądała się na boki objęta swego rodzaju radością, wolnością, czymś co okalało jej duszę i pozwalało zmierzyć się z największym, najbardziej przerażającym koszmarem w jej umyśle....chciała porozmawiać z synem. Czuła się odważna...postawiła się Hokage i miała teraz zamiar przeprosić najstarszego syna, za te lata bólu i udręki, za zniszczenie wszystkiego, chciała mu powiedzieć tyle rzeczy...że teraz już będzie dobrze, teraz nie pozwoli go skrzywdzić....że zabierze go od ojca i nie pozwoli mu już. Miała cichą...cichutką nadzieję, że dzieciak przynajmniej uwierzy. Nie musiał się rzucać jej w ramiona ze szczęścia, nie chciała podziękowań, wybaczenia, czy innej aprobaty, tylko....kiwnięcia głową, że wierzy w jej intencje...tylko tyle.

W końcu dojrzała chłopca. Była tak rozemocjonowana, że nie zauważyła braci Uchiha towarzyszących mu w drodze. 

-Naruto!-krzyknęła. 

Ku szczęściu chłopca i jej, w pobliżu nie było wielu ludzi, najpewniej z powodu popołudnia. Większość ludzi pewnie jadła późny obiad lub odpoczywała po pracy.

Swoim nadejściem i krzykiem wystraszyła gonioną trójkę, ale mimo wszystko chłopcy zatrzymali się i spojrzeli na czerwonowłosą. Uzumaki widząc swoją matkę zrobił mimowolnie krok w tył. Nie wiedział na co ją stać, a szczególnie po tym jak ośmieszył ojca i swojego brata na tle narodowym. Dla niego mogło to oznaczać, że kobiet poczuła się urażona....może nawet zachciała dołączyć do "zabawy" jego ojca.

-N-Naruto-zaczęła lekko zestresowana, gdy zobaczyła nieufność syna, jednak szybko zganiła się w myślach i spojrzała mu w oczy.- Chcę z tobą porozmawiać...wiem, że nie masz ochoty i nie ufasz mi, ale proszę....daj mi tę jedną ostatnią szansę...

Chłopak zadrżał. Zmrużył oczy i zaczął myśleć. Czy miał się czego obawiać z jej strony. Ona sama nie była ninja, dlatego potrzebowała stałej ochrony jako, żona przywódcy Wioski. Jednak czy nadal powinien to robić? Mogła go oszukać, wrobić...nasłać wyznawców przepowiedni...nie miał pojęcia co mogła chcieć.

-Proszę....nie chcę ci zrobić krzywdy-schyliła delikatnie głowę, szczerze prosząc każdego znanego jej boga o pomoc.

Chłopiec spojrzał na nią, czuł się źle widząc własną matkę skłaniającą głowę do niego. Bardzo nie chciał z nią rozmawiać, najchętniej uciekłby teraz, ale....czy nie powinien dać jej jeszcze jednej szansy? Zaufał nieznajomym, Akatsuki, a nie może uwierzyć matce? Może to co zrobiła, jej milczenie i ignorowanie, były bolesne, jednak powinien być litościwy....kochał ją mimo jej wad i błędów. Wierzył, że robiła to nie znając skutków, może i jego ojciec również nie był w pełni ich świadomy, więc co mu szkodziło spróbować jeszcze raz do nich dotrzeć, jeszcze ten jeden raz....

Chłopiec spojrzał na Sasuke oraz Itachiego.

-M-możecie, przekazać Mikoto-san, że się spóźnię....?

-Nie powinieneś....-zaczął młodszy jednak uciszył się, gdy tylko jego oczy napotkały nieskazitelny błękit lewego oka Naruto. W tym spojrzeniu było zapewnienie i prośba. Chłopiec wiedział, że nic mu nie grozi i prosił o chwilę oddechu...chciał porozmawiać z własną matką. Zaraz po tym i Łasica został pochłonięty przez kryształowy ocean. Oboje niczym w transie odwrócili się i zaczęli iść w stronę dzielnicy ich klanu.

Naruto przeniósł wzrok na matkę, która patrzyła na to z szokiem, jednak gdy i jej oczy napotkały spojrzenie chłopca jej serce się roztopiło. Kobieta zalała się łzami, a usta zaczęły się poruszać starając się wytłumaczyć i przeprosić syna, chociaż żadne słowa nie było w stanie powiedzieć jaki żal teraz do siebie odczuwała. Ten błękit wydarł z niej całą obronę, zaparcie, pozostawiając gołą zbłąkaną duszę. 

*****************************************************************************

Taaa.... wróciłam kochani! 

Nie, nie załatwiłam swoich spraw do końca, jednak pewna natrętna duszyczka, swoim poświęceniem zmusiła mnie do powrotu, bo jak tu jej odmówić, gdy tak się poświęca...eh.....

Więc jeśli się ujawni możecie jej podziękować. Nadal postaram się pisać co dwa dni, a więc.... 11.08. będzie kolejny rozdział eh...do zobaczenia 

<3

PS. I was kocham, i chciałam wrócić :P

Zatraceni |Naruto|Where stories live. Discover now