Rozdział 72

1.5K 165 28
                                    

-Rozumiem-westchnął Uchiha słysząc, że chłopiec nie pamięta porwania.- Szczerze nie wiem czy to nawet nie lepiej....a co z jego blizną, czy co to jest... to na oku?...

-Nie mam szczerze pojęcia-mruknął sanin.- Na pewno nie jest to blizna. To coś ciągnie się w głąb jego głowy. Jednocześnie nie zmienia jego organizmu, a jedynie chakrę która przez nią przepływa.

-Co?-zapytał się Shisui, przekręcając głowę w niezrozumieniu.

-Jego chakra przedostaje się do tego miejsca, zmienia kolor i siłę, a gdy wypływa z tego miejsca zaraz wraca do poprzedniego stanu.

-Czy to dla niego niebezpieczne? - zapytał się Hatake.

-Według mnie powinien teraz zwijać się z bólu, ale on nawet się nie skarży.... Myślę, że skoro dotąd nic się poważniejszego nie stało to nic się już nie stanie. Jednak dla pewności za kilka dni zbadam to jeszcze jeden raz.

-Bardzo dziękuję za pańskie słowa-powiedział Nara.- Jednak teraz musimy szybko zadecydować....co z nim zrobimy. Nie uśmiecha mi się pomysł pozostawienia go z Hokage lub pozostawienia go teraz samopas. Dzieciak najwyraźniej jest w coś zamieszany lub ten jednooki ma wobec niego jakieś plany. To upierdliwe, ale myślę, że ktoś z nas będzie mógł go zabrać chociaż na kilka dni, zanim zdecydujemy co dalej.

-Ja go zabiorę-powiedział Fugaku, praktycznie przerywając trzy inne głosy.- Już od ponad dwóch miesięcy jest częścią naszej rodziny, dodatkowo dzieciak zawsze będzie pod moim, Shisui'a, lub Itachiego okiem.

-Nie śmielibyśmy zrzucać na pańską rodzinę....-zaczął Kakashi.

-Przeklęty klan Uchiha, już ma złą reputację. Hokage nie ma co nam szargać. Wie, że teraz jesteśmy dla niego zbyt potężni, jak i dzieciak pewnie lepiej się będzie czuł u nas niż u kogokolwiek z was.... Nie ma dyskusji, Naruto idzie do nas.

Dorośli westchnęli słysząc to. Rozumieli, że mimo iż chcą pomóc to nadal nie przekonają samymi chęciami tego mężczyzny.

-Dobrze....-westchnął Nara.- Za pięć dni spotkanie klanów, ty się nim zaopiekujesz na ten czas....nie zgub go-mruknął na pożegnanie i zniknął.

-Fugaku-san, skoro już teraz zabierasz chłopca to jeśli pozwoli pan, teraz złożę wizytę Pana żonie.

-Oczywiście.

-Co się stało?-zapytał Hatake zanim zdążył powstrzymać ciekawość.

-Zasłabła na egzaminie-mruknął krótko wężowaty.

***

Po kilku minutach czerwonowłosy wyszedł z bandażem zasłaniającym czerwone oko oraz przeraźliwą plamę na twarzy. Widząc Uchiha, mistrza oraz sanina, zaczął się bać. 

Czy sądzą, iż jest zdrajcą? Wiedzą o Akatsuki? A może teraz sądzą, iż jest potworem...?...Chociaż, czy to nie prawda?

-Nie bój się-powiedział szarowłosy czując strach w aurze chłopca.-Fugaku-san, zaopiekuje się tobą na pewien czas. Nie chcemy byś wracał do domu, a tym bardziej nie zostawimy cię samego, to co się dzisiaj wydarzyło jest dowodem na to, że nie jesteś bezpieczny, dlatego proszę cię, nie oddalaj się od jouninów. Jeśli któryś zostanie ci przydzielony, proszę nie wykręcaj się. 

-Kakashi-kun-odezwał się Orochimaru.- Nie trzeba do niego mówić jak do dziecka, pewnie sam jest przerażony tym co się stało dzisiaj.

Zbesztany mężczyzna westchnął, ale nie odezwał się więcej. W ciszy doprowadził przywódcę klanu wachlarzy oraz wężowatego pod bramę prowadzącą do dzielnicy Uchiha i krótko pożegnał się z nimi.

W domu głowy klanu czekała już cała jego rodzina. Wyglądali jakby wyczekiwali z zniecierpliwieniem ich przybycia. 

Mikoto zdenerwowana spojrzała na męża.

-Nic ci nie jest?-zapytała jednocześnie rzucając się na jego szyję. Gdy Itachi przyszedł zataczając się, a jej mąż nie pojawił się, najgorsze myśli pałętały się jej po głowie.

-To nie była nawet walka-mruknął pocieszając kobietę.

Rodzina jakby odetchnęła z ulgą i wtedy spojrzeli na chłopca. Naruto stał sztywno czekając na jakiekolwiek reakcje. Bardzo nie chciał się wpraszać do mieszkania Uchiha, już wolałby spać w lesie, czy na ulicy niż zawracać im głowę.

Kobieta uśmiechnęła się i chciała się odezwać jednak jej mąż przerwał jej.

-Naruto zostanie z nami przez kilka dni, jak na razie. Jutro myślę, że lepiej wam wytłumaczymy, dziś już jest za późno... Sasuke jeśli pozwolisz Naruto będzie dzisiaj spać w pokoju z Itachim, a ty pójdziesz do pokoju gościnnego, dobrze? Jutro dołożymy łóżko do tego pokoju, byście mogli spać razem.

- Dobrze bez marudzenia-wtrąciła się Mikoto i klasnęła w dłonie. Podeszła do chunina i popchnęła go w stronę czarnowłosego rodzeństwa.- Dobranoc, kochani.

***

Dzieciaki zniknęły kilkanaście minut temu za drzwiami, a dorośli pozostali w salonie.

-Co się stało?-zapytała Mikoto.

-Jednooki wrócił...-mruknął Fugaku.

Kobieta chwilę patrzyła na męża, a zaraz potem jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu.

-J-jak?

-Nie wiem, ale wrócił z towarzyszami....co więcej....wziął sobie Naruto za cel. Dlatego na kilka dni musimy go przytrzymać i pilnować, potem na spotkaniu klanów zadecydujemy co dalej.

-R-rozumiem....-mruknęła czarnowłosa.-Dlaczego...? Prawdę mówiąc to jeśli teraz Ten mężczyzna go chce go zabrać, czy to nie oznacza, że trzynaście lat temu też chciał?

-Nie mamy pojęcia-przyznał mąż.

-A co z Naruto? Pewnie ukrywa, że się boi.

-Nie-odezwał się w końcu milczący Orochimaru.- Dzieciak nic nie pamięta. Użyto na nim ogromnej dawki pewnej trucizny, przez co nadal jest w szoku i nie do końca się jeszcze z niego wybudził. Nie trzeba się jednak martwić, za niedługo dzieciak wróci do siebie, a potem jeszcze raz sprawdzę tą dziwną plamę na twarzy.

-Dziękujemy, Orochimaru-sama-kobieta lekko się pochyliła.

-Nie trzeba. Teraz proszę mi pozwolić Panią zbadać, słyszałem, że cierpi Pani na zawroty głowy...

*****************************************************************************

Wybaczcie spóźnienie z rozdziałem, ale ekhm..... zaspałam i nie zdążyłam zrobić kilku rzeczy w domu.

Następny rozdział 25.07

P.S. Ludzie z Discorda, chciałabym wa przerosić za brak odzewu, bo okazuje się, że pewne rzeczy są trudniejsze do zrobienia niż mi się zdawało :(

Postaram się jeszcze w tym tygodniu ruszyć z wami ponownie <3

Zatraceni |Naruto|Où les histoires vivent. Découvrez maintenant