*Pov Killer*
Po usłyszeniu swojego imienia z ust szefa, od razu się poderwałem i do niego podszedłem.
- Tak, szefie?
- M-mój gabinet... E-Error...
Wybiegłem z pokoju z powrotem do gabinetu szefa.
Od razu zauważyłem na podłodze ledwo żywego Error'a. Z tego co mi się wydawało, próbował wstać.
- Error, nie wstawaj sam; pomogę ci. - podbiegłem do niego i, podobnie jak Night'a przeniosłem go do pokoju z apteczką.
Gdy wszedłem do pokoju z Error'em, dostrzegłem, że szef siedział na łóżku i chciał stanąć na nogach. Niestety, rany na nogach jeszcze się nie wyleczyły, przez co Nightmare był zmuszony do ponownego opadnięcia na łóżko.
- Szefie, twoje rany jeszcze się nie zasklepiły, więc nie będziesz mógł przez jakiś czas wstawać.
Nightmare tylko odburknął coś w rodzaju: "wiem" i odwrócił wzrok.
Ja w tym czasie zająłem się Error'em.
Przez ten czas zastanawiałem się, jakim cudem wcześniej go nie zauważyłem.
Po skończeniu roboty, odetchnąłem z ulgą i oparłem się o ścianę. Po chwili, otworzyłem oczy i spojrzałem na Night'a i Error'a.
Error leżał nieruchomo na łóżku, chyba podczas opatrywania zemdlał. Nightmare natomiast patrzył nieprzytomnym wzrokiem na niego.
Korzystając z okazji, że na mnie nie patrzą, podpierdoliłem kilka rolek bandaży na moje ręce i, ewentualnie, żebra. Następnie, nie wiedząc co ze sobą zrobić, podszedłem do drzwi z zamiarem wyjścia.
- Gdzie idziesz? - zatrzymał mnie stanowczy, aczkolwiek chłodny, ton mojego szefa.
- Do swojego pokoju? - to było bardziej pytanie o pozwolenie niż konkretna odpowiedź.
- Ktoś ci pozwolił wyjść?
- Nie...
- W takim razie masz tu zostać. - po tym zdaniu zrozumiałem, że dyskusja zakończona.
Poszedłem pod ścianę i się o nią oparłem. Jeszcze raz spojrzałem na Night'a i Error'a.
Nightmare zaczął używać swojej magii leczniczej, aby przyspieszyć proces regeneracji, a Error powoli się przebudzał.
Gdy błąd zupełnie otrzeźwiał, zerwał się do siadu, ciężko oddychając. Podszedłem więc do niego szybko, nieco zmartwiony.
- Error, co ci jest? - spytałem.
- Nic... nic, jest ok... - powiedział powoli się uspokajając. - Po prostu byłem w lekkim szoku.
- Och, dobra. - odpowiedziałem i znowu wróciłem do podpierania ścian.
Przez pewien czas stałem tylko i patrzyłem na szefa próbującego stawać, jednak za każdym razem jego próby kończyły się niepowodzeniem. Z tego co widziałem, zaczynał się przez to denerwować.
Obawiając się jego gniewu, spytałem:
- Szefie, mogę już wrócić do pokoju?
- Nie. - warknął Nightmare.
Chciałem spytać czemu, jednak, widząc jego wkurwiony wzrok, nic nie powiedziałem.
Kilka minut potem, szefowi w końcu udało się wstać. Od razu po tym, jak mu się to udało, podjął próbę chodzenia. Ta powiodła się za pierwszym razem.