XIII. "A co dalej?"

6.7K 213 22
                                    

Pov. Isis

Teraz

Jedyne co widziałam, to biel. Obraz nie zmieniał mi się przez dobre parę minut. Albo i godzin, nie wiem. Potem słyszałam szum, ale nie potrafiłam określić, co to za dźwięki.

Kilka wieków później, a może minut, otoczenie zaczynało nabierać kształtu.

-Isis?

Wiedziałam, kto pyta. Zakładam, że właśnie z tego powodu nie chciałam odpowiadać.

-Słyszysz mnie?

Słyszałam, chociaż bardzo nie chciałam. Zaczynało do mnie docierać, że straciłam przytomność. Kiedy przypomniałam sobie o przyczynie...

-Czy ona płacze?

Płakałam. Wszystkie sceny, które pamiętałam, skakały po mojej głowie. Nigdy nie miałam łatwego życia, ale to, co działo się teraz, przechodziło ludzkie pojęcie. Zastanawiałam się, od czego to zależy, czy mamy szczęście, czy nie? I dlaczego to mnie, od kiedy pamiętam, prześladował pech?

-Potrzebuje spokoju.

Wiedziałam, kto to powiedział. Nie miałam pojęcia, czy cieszyć się czy nie. Calum tu był. Z jednej strony, to przez niego wszystko się tak potoczyło. Z drugiej, gdyby nie on, leżałabym już martwa.

-Zasłużyła na to.

Nieprawda. Nikt nie zasłużył na coś takiego. Byłam niewinna. Nie zapożyczyłam się u nikogo, nie miałam do czynienia ze światem mafii. To wszystko było tylko przypadkiem, nieszczęśliwym splotem wydarzeń. Byłam marionetką w Jego rękach.

-To tylko nastolatka.

Prawda. Miałam dopiero 17 lat. Nie zdążyłam przeżyć jeszcze nic, a już wiedziałam, że moje życie nie wróci do normalności, nawet gdyby ktoś miał mnie dziś wypuścić...

-Mogła nie uciekać.

Mogłam. Ale kto na moim miejscu postąpiłby inaczej? Chciałam być wolna. Każdy tego chce. Gdybym mogła cofnąć czas, nie wiem, czy postąpiłabym inaczej.

-Aaron, wyjdź.

Cisza.

-Wyjdź.

-Bo?

-Bo cię o to proszę.

-Będziesz teraz dbał o tą szmatę?

-Będę. Bo to wcale nie musiało się tak potoczyć. Niczemu nie jest winna.

-Jej ojciec wisi nam kasę!

-Jej ojciec, a nie ona. Pewnie nawet o tym nie wiedziała! Nie pamiętasz, jaka była zdziwiona, kiedy jej o tym powiedziałeś?

-Mogła udawać.

-Nie udawała. A poza tym, czy to ważne? Zgodziłem się na to porwanie, bo liczyłem, że George się przestraszy i zwróci nam pieniądze. Jak się okazuje, wcale nie miał zamiaru tego robić. Wybrał alkohol zamiast córki. Czy nie uważasz, że już wystarczająco życie dało jej w dupę?

-Wiesz co stary? Jesteś żałosny. Od kiedy tak bardzo zależy ci na ludzkim życiu? Odpuść sobie. Gdyby mogła, strzeliłaby ci w plecy. Nie chcesz oddać jej do burdelu, spoko. Ale wymyśl inny sposób na to, żeby odzyskać pieniądze.

Jedyne co po tym usłyszałam to trzask drzwi i tłuczonego szkła. Nie ruszałam się jeszcze przez parę minut, aż w końcu otworzyłam oczy. Szybko tego pożałowałam. Głowa bolała mnie tak strasznie, że jęknęłam.

-Leż.

Calum powiedział to tak zimno i oschle, że powoli przestawałam wierzyć w to, co usłyszałam chwilę temu. Nie miałam siły, żeby cokolwiek odpowiedzieć, więc zamknęłam oczy i leżałam nieruchomo.

Zastanawiałam się ciągle nad tą wymianą zdań, która miała miejsce niedawno. "Nie chcesz oddać jej do burdelu...". Mimo tej beznadziejnej sytuacji, ucieszyłam się. Poczułam, jak kamień spada mi z serca. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec moich wszystkich problemów, ale miałam szczerą nadzieję, że jestem już na dobrej drodze, żeby uciec. A może wcale nie będę musiała? Może porozmawiam z Calumem i obiecam mu, że oddam wszystkie pieniądze, jeśli tylko znajdę pracę i odrobię?

Nie, to zdecydowanie nie miało prawa bytu. Oni nie wyglądali na takich, którzy wierzyli komukolwiek na słowo, a już na pewno nie na takich, którzy szli na układy. I to jeszcze na swoją niekorzyść. Nie mogłam też zapominać, że Calum nie był moim przyjacielem. To, że okazał najwięcej empatii nie znaczyło wcale, że był dobrym człowiekiem.

Siedzieliśmy tak w milczeniu, aż porywacz zechciał się odezwać.

-Nikogo nie zabiłem- oświadczył- i nie miałaś powodów, żeby twierdzić inaczej- dodał.

Otworzyłam usta, żeby coś odpowiedzieć, ale żadne słowo nie opuściło moich warg. Nie wiem, czy cieszyłam się na to wyznanie. Mogłam zawsze być tą pierwszą...

Nie. Calum nie chciał mnie zabić i tego powinnam się trzymać. Nie mogłam pozwolić na to, żebym sama się nakręcała.

-Nic poważnego ci się nie stało. Masz lekko stłuczoną głowę i złamaną rękę w nadgarstku. Opatrywał cię lekarz. Poleżysz tu jeszcze tydzień, lub dwa i wyzdrowiejesz.

Mówił to dosadnie, oschle i konkretnie.

-A co dalej?- zapytałam. Mój głos był tak słaby, że ledwo sama się słyszałam. Nie mogłam jednak nie zadać tego pytania.

Nastała chwilowa cisza. I nie, wcale nie była krępująca. Myślę, że każde z nas skupiło się teraz na swoich przemyśleniach i próbowało odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jednak, właściwą odpowiedź znał tylko on.

-Nie wiem. Przemyślę to jeszcze- odparł, a potem wyszedł.

Mocno zdziwiłam się na te słowa. Czy to znaczy, że nie mieli na mnie żadnego planu?

~*~

Kochani Moi,

ogromnie się cieszę, że przybywa Was więcej i więcej. To daje mi motywację do tego, aby pisać. Codziennie po cztery rozdziały? A czemu nie! Zastanawiam się, czy Wy w ogóle czytacie to, co piszę pod rozdziałami. Jeśli tu byłeś i czytałeś, zostaw serduszko w komentarzu, a będę wiedziała, że zaglądasz też w moje notki.

Pamiętajcie- GWIAZDKUJESZ= MOTYWUJESZ!

Całusy :*

Secuestro. PorwanaOnde histórias criam vida. Descubra agora