XXIV. "Isis Julie?"

4K 167 17
                                    

Pov. Isis

Teraz

Obudziłam się bardzo rano. Była 5:00, co dla mnie oznaczało normalnie pobudkę. Podniosłam się do siadu i przetarłam oczy. Nie chciałam wychodzić z łóżka, bo nie chciałam zaczynać kolejnego dnia w tym wariatkowie.

Wczoraj nic się nie wydarzyło. Albo i wydarzyło, ale ja o tym nie wiedziałam. Słyszałam, że ktoś przyjechał, że ktoś się z kimś witał, ale nie widziałam nic. Wyglądałam przez okno, ale na moje nieszczęście widok był na ogród. Calum nie przyszedł do mnie, co oznaczało, że zajęty był swoją dziewczyną. Wcale nie miałam nic przeciwko, przecież to mój porywacz. Im dalej ode mnie, tym lepiej. Nawet nie wiem, czy w ogóle mogłabym mieć coś przeciwko- przecież nikt nie liczył się tu z moją obecnością czy zdaniem. Nie żebym narzekała- wolałam pozostawać niezauważona. Dziwiłam się tylko, że mając dziewczynę, poszedł się ze mną myć. Znaczy, mnie myć. Nie wiem, czy to było do końca w porządku wobec niej, ale postanowiłam to zostawić.

Usłyszałam pukanie do drzwi, więc wyszłam z łóżka i zarzuciłam na siebie szlafrok, który wisiał na drzwiach. Nie wiem skąd się tam wziął, ale skoro tu był, to chyba mogłam go użyć. Zauważyłam, że nie miał paska. Z niego też chyba ktoś już wcześniej korzystał. Byłam w samej bluzce na ramiączka, więc bałam się, że będę prześwitywać.

Drzwi zostały odkluczone, a potem otwarte. Miałam deja vu. W myślach błagałam, żeby nie odwiedzał mnie znowu Aaron. Nawet jeśli miał mi nic nie zrobić, i tak był straszny.

-Czeeeeeeeeść- usłyszałam głęboki, zaspany głos.

Spojrzałam się przed siebie i mimowolnie się uśmiechnęłam. Przede mną stał Ash. Nie umiem opisać szczęścia, jakie mnie ogarnęło, że to właśnie jego wtedy widziałam. Nie musiałam znów spotykać Aarona. To było jak zbawienie.

I tak byś wolała, żeby to był Calum, dopowiedziała za mnie moja podświadomość.

W myślach kopnęłam się w twarz. Nie mogłam sama się nakręcać.

-Ktoś tu jest rannym ptaszkiem- zaśmiał się, tym samym wyrywając mnie z rozmyślań.

Wyglądał słodko. Miał potargane włosy i wymiętą bluzkę. Widać, że dopiero co się obudził. Całkiem spodobał mi się ten jego wygląd. Był taki niewinny i bezbronny.

-I to chyba w obu tego słowa znaczeniach- odparłam, a potem zaśmiałam się smutno.

Wciąż miałam rękę w gipsie. Może już mnie nie bolała, ale wciąż przypominała o bolesnych doświadczeniach.

Ash nie ukrywał zaskoczenia, kiedy się odezwałam. Spodziewał się raczej, że będę milczeć. Ja sama również się tego spodziewałam. Odpowiedział mi smutnym uśmiechem, ale nie skomentował tego.

-Skoro już wstałaś- zaczął- to zaraz zawołam kogoś, kto pomoże ci się ogarnąć. Jedziemy na zakupy- powiedział, a potem uśmiechnął się słodko.

Jezu, co ja miałam z tym słowem. 

Przytaknęłam tylko i poprawiłam włosy za ucho. Zrobiło się trochę niezręcznie.

-Isis- mruknął jak dziecko.

Spojrzałam się na niego, żeby sprawdzić, o co mu chodzi.

-Hm?- zapytałam, nie rozumiejąc jego błagalnego tonu.

-Ubierz się- jęknął.

Automatycznie mój wzrok powędrował do jego spodni i... omal nie spłonęłam ze wstydu, kiedy zobaczyłam tam wybrzuszenie. Totalnie mnie zatkało i nie miałam pojęcia,  co powiedzieć.

Secuestro. PorwanaWhere stories live. Discover now