1

330 20 5
                                    

Żar płomieni był odczuwalny z daleka. Popisowo, to pierwsze co przyszło Emmie na myśl. Przynajmniej zrobię niezłe show.

Stała przywiązana na środku miejskiego placu, kilka metrów przed stosem przygotowanym specjalnie dla niej. Już w tym momencie musiała wyglądać niesamowicie, bo miny zgromadzonych mówiły same za siebie.

Podejrzewała, że stanie się to prędzej czy później, w końcu, wykonywała niebezpieczny zawód, a ludzie zwykle nie lubią gdy ujawnia się ich sekrety.

Tłum rozstąpił się przed niewysokim mężczyzną któremu zawdzięczała obecny stan rzeczy. 

Nieco ponad tydzień temu zatrudnił ją, by sprawdzić wierność żony. Szybko okazało się, że to nie kobieta jest złoczyńcą w tej historii. Wystarczyło kilka dni obserwacji i zbierania informacji na temat kupca i małżonki, i na jaw wyszły liczne zdrady z jego strony opłacane przez podatki dawane radzie miasta, której mężczyzna był członkiem. 

Z piersią do przodu, wypiętą tak bardzo, że prawie równała  się z jego dorodnym brzuchem, stanął tuż obok i splunął na dziewczynę. Wiwaty i pochwały w jego stronę zagłuszyły modlitwy Emmy. To znaczy, no cóż, nigdy nie była zbyt religijna, ale w takiej chwili aż chyba wypada zwrócić się do jakiejś siły wyższej, jeśli w razie czego istnieje.

- Nie boimy się! Nie pozwolimy się zastraszyć!- Emmie wydawało się że z każdym przytaknięciem ze strony widzów, mężczyzna rośnie o kilka centymetrów.

- Gdy wiedźmy takie jak ta nastawiają nas przeciwko sobie, używając podstępu zamiast magii, nie będziemy cicho!

Może i to dziwne ale właściwie myśl o zakończeniu tego życia nie byla taka zla. Nie brzmiała kusząco, ale jeśli miało się to stać, to Emma była z tym całkiem w porządku. Na dobrą sprawę osiągnęła wszystko co chciała, nie miała nic do stracenia, nikogo kto by za nią tęsknił, okoliczności idealne.

- Dziś mówimy nie nieczystości! Dziś ratujemy świat!

Nagle płomienie wydały się większe, gorętsze, bardziej śmiertelne. 

- Za oszustwo, zwodzenie czystych dusz i obrażanie władz, Emma Swan zostaje skazana na śmierć przez spalenie!

Gula wielkości jabłka utknęła jej w przełyku. Niezdolna przełknąć mocniej zacisnęła usta z nadzieją, że na jej twarzy nie maluje się strach, a jedynie znudzenie. 

Radosne wrzaski tłuszczy powoli przerodziły się w zaniepokojony szept, co sprawiło że prowadzący ponownie zwrócił się plecami do ognia. 

Spokojnie, jakby była na spacerze podziwiając naturę, z tłumu wyłoniła się zakapturzona postać. Jej wysoki status był oczywisty, choć jej suknie zakrywała peleryna.

To przerwanie wystąpienia spowodowało, że mężczyzna poczerwieniały ze złości, zrobił kilka szybkich kroków w stronę tajemniczego przybysza. 

- Ej nie wychodź z tłumu, ona jest niebezpieczna- powiedział wskazując na Emmę.

- Nie- to pierwsze co padło z ust kobiety. Zaraz potem ściągnęła kaptur kryjący jej oblicze- Ja jestem.-odparła z lekkim uśmiechem i niewielkim ruchem palców rzuciła mężczyznę na stos.

Niektórzy w tłumie kłaniali się nisko lub pochylali głowy. Nikt nie odważył się ruszyć, choć płacz i słowa niedowierzania nadchodziły ze wszystkich stron. Wiedzieli z kim mają do czynienia. 

Wrzaski za plecami Emmy uciechy raptownie. Nie, zdecydowanie nie chciała umrzeć w ten sposób.

Kilku żołnierzy zabezpieczających plac zwróciło się w kierunku czarownicy, nie zdążyli jednak zrobić nic więcej, bo padli jednocześnie krztusząc się własnymi wnętrznościami. 

To właśnie wtedy ludzie otwarcie zaczęli panikować i rozbiegać się we wszystkie strony
Trwało to chwilę, ale wystarczył jeden ruch dłoni nieznajomej i zostały same.

- Mam dla ciebie propozycję.- nagła cisza kontrastująca tak bardzo z wrzaskami sprzed sekundy, niemalże raniła uszy. Emma z trudem przełknęła ślinę.

- Słyszałam że potrafisz znajdować ludzi.

- Dlatego tu jestem.- odparła wysoko unosząc głowę.

- Potrafiłabyś, wykryć  informacje od kogoś bez jego wiedzy?- spytała.

- Tak...tym też się zajmuję.

- Doskonale. Bo widzisz, potrzebny mi ktoś, kto będzie szpiegował moją córkę. - ton jakim te słowa zostały wypowiedziane poddawał w wątpliwość matczyną troskę, ale to już nie była sprawa dziewczyny. Jeśli ta wiedźma była jej biletem z powrotem do świata żywych, zamierzała to wykorzystać.

- Więc jak ma na imię twoja córka?- spytała.

Lodowaty uśmiech, który pojawił się na twarzy kobiety, wprawił Emmę w szok. 

- Na ten moment - powiedziała, powoli zbliżając się do dziewczyny- skup się na odpowiednich zwrotach.- lekko dotknęła klatki piersiowej Emmy. Jej dotyk- nieprzyjemn, zimny jak stal.-  I pamiętaj, kto cię uratował, zawsze może zmienić zdanie.

Druga szansaWhere stories live. Discover now