│█║▌║▌║ 56 ║▌║▌║█│

434 31 42
                                    

| HELPLESSNESS |

Kim leżał na boku w rozstawionym kilka godzin temu namiocie w swoim granatowym śpiworze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kim leżał na boku w rozstawionym kilka godzin temu namiocie w swoim granatowym śpiworze. Jedną rękę położył pod swoją głowę i przez przeszło pół godziny wpatrywał się w bruneta tuż obok. Pogrążona we śnie twarz chłopaka zdawała się szatynowi pełna niewinności i delikatności. Nie było na niej uśmiechu, zmarszczek tak jak radości, zmartwienia czy zdenerwowania. Musiał przyznać, że nawet taki bezgrzeszny i śniący Jeon cholernie mu się podobał i go pociągał.

Zdążył się do tego przyzwyczaić, co właśnie budziło w nim ogromny lęk. Bał się samej myśli, że jego byt w kobiecym ciele się kończy, a znając homofobiczną naturę bruneta, może go stracić już na zawsze w przeciągu jednej minuty. Nie miał pojęcia co zrobić, aby przekonać do swojego prawdziwego "ja" chłopaka. Doskonale pamiętał, jak ten otwarcie wyśmiewał osoby innej orientacji niż hetero. Te wspomnienia wywoływały nieprzyjemny skręt żołądka, a strach i stres narastał w niewyobrażalnie szybkim tempie.

Pokiwał głową na boki, chcąc odgonić wstrętne myśli, które tak właściwie były przyczyną jego bezsenności w tamtą piękną noc. Ponownie wpatrywał się w nieskazitelną twarzyczkę swojego obiektu westchnień i mimowolnie uśmiechnął się, gdy ten wciąż śpiąc, mlasnął kilkukrotnie. W jego umyśle urodziła się ciekawość, co takiego mogło się starszemu śnić. Chciałby móc tam wniknąć i zostać już na zawsze, prowadząc sielankowe życie. Nie przyjmował opcji koszmaru, z góry założył trwanie wesołego i przyjemnego snu.

Westchnął z irytacji. Nie mógł znieść swojej bezsilności i bezradności w tej sprawie. Tak naprawdę nieważne co by nie zrobił, czy nie powiedział, to czy się nie rozstaną, zależało od Jeona i tego, jak przyjmie brutalną i niewiarygodną, prawdę. On tylko mógł ubrać to łagodniej i bardziej odpowiednio w słowa. To tylko potęgowało jego strach, który z pewnością towarzyszył mu przez najbliższą dobę.

Zdenerwowany na samego siebie i swoje myśli rozpiął, najciszej jak tylko potrafił zamek swojego śpiwora. Na czworakach odpiął jeszcze namiot i wyszedł z niego mało umiejętnie. Usiadł na trawie i z powrotem zamknął wejście. Po tym wstał, otrzepał swoje jędrne pośladki z ziemi i rozejrzał się wokół, zastanawiając się, gdzie mógłby pójść, aby oczyścić umysł. Doskonale wiedział, że i tak nie wybije nieprzyjemnych myśli ze swojego umysłu, jednak łudził się na poprawę humoru za sprawą świeżego powietrza i przyjaznego dla ucha szumu drzew.

Pokierował się ledwo udeptaną dróżką. Zaprowadziła go do pagórka, na którym był poprzedniego wieczora razem z Parkiem, gdy postanowili przejść się kawałeczek i rozprostować nogi po godzinnym siedzeniu przy ognisku. Usiadł na powalonym pniu, jednak nie okazał się on wygodnym siedzeniem, dlatego przeniósł się na trawę, opierając się jedynie o zniszczone drzewo. Spojrzał w górę, na gwieździste niebo. Ciała niebieskie wyglądały tak, jak wyglądać powinny - były w swoim naturalnym położeniu i świeciły odpowiednią do każdej z nich intensywnością.

Obserwując przez chwilę ciemne sklepienie, te wydało mu się być podobne do kruczoczarnych włosów Jeona, bądź do jarzących się iskierkami szczęścia, sarnich oczu. Zamknął powieki, nie mogąc wyjść z podziwu, że nawet niebo przypomina mu o chłopaku, gdy wolałby skupić się na czymś zupełnie innym. Pozwolił reszcie zmysłom na wykazanie się i wsłuchuje się w ruch delikatnych liści tańczących przy wietrze. Wyłapał także cichy ćwierkot ptaków gdzieś w oddali.

Niespodziewanie do jego uszu dotarł dźwięk łamanej gałęzi bardzo blisko swojej osoby. Przestraszony podskoczył w miejscu na ten hałas i rozejrzał się nerwowo, w obawie spotkania w cztery oczy dzikiego zwierzęcia. Uspokoił się natychmiast, dostrzegając dobrze znajomą mu sylwetkę, zbliżającą się do niego. Złapał się dłonią za serce, które powoli wracało do odpowiedniego tempa.

- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - uśmiechnął się z uczuciem brunet, siadając na zimnej trawie obok Kima.

- Nic się nie stało - oblizał usta. - Obudziłam cię? - zadał pytanie, po ciszy trwającej niecałą minutę.

- Nie. Po prostu się przebudziłem i chciałem sprawdzić, czy spokojnie śpisz, ale ciebie nie było obok mnie, więc wyszedłem cię poszukać - uniósł swoją dłoń i z niebywałą delikatnością odgarnął niesforny kosmyk brązowych włosów, który opadał na policzek Kima, nieznacznie utrudniając mu widoczność.

Młodszy czując przepełniony miłością dotyk, wtulił się swoim policzkiem w ciepłą i miękką dłoń chłopaka. Brunet uśmiechnął się odrobinę i pogładził chłodną skórę szatyna swoim kciukiem. Kim obrócił nieznacznie głowę, aby móc znaleźć się centralnie naprzeciw spojrzeniu starszego i zatopić się w jego ciemnych oczach, jak to wręcz czarne sklepienie usiane gwiazdami, wysoko nad ich głowami. Wpatrywali się w swoje tęczówki dość długo, a każdy z nich błądził myślami w odmętach swojego umysłu.

- Coś cię martwi Taehyun? - zapytał, w końcu przerywając ciszę, jaka nastała między nimi, chociaż była przyjemna na swój sposób.

- Nie, dlaczego tak myślisz? - postanowił skłamać i spuścił głowę, przerywając tym samym ich kontakt wzrokowy.

- Jesteś znacznie cichsza niż zazwyczaj - złapał w swoje dłonie odpowiedniczki Kima.

- Po prostu... Jestem zmęczona - powiedział, patrząc gdzieś w plener.

- Hej - przechyloł głowę, stawiając ją na linii wzroku młodszego, przez co ich spojrzenia ponownie się ze sobą krzyżowały. - Zdążyłem nauczyć się już rozróżniać, kiedy kłamiesz, a kiedy mówisz prawdę. Widzę w twoich oczach, że coś cię dręczy - wodził wzrokiem po całej twarzy młodszego, mając nadzieję, że ten powie mu o swoich problemach.

- To nic ważnego - odparł, jednak widząc niedowierzające spojrzenie Jeona, zwęził swoje usta w linie. - Okej. Boję się, że mnie zostawisz - z powrotem spuścił głowę.

- Dlaczego miałbym cię zostawić? Nie musisz mieć co do tego obaw. Kocham cię i bym tego nie zrobił - uśmiechnął się.

Kim z powrotem uniósł swoją głowę, a brunet wykorzystał to i złączył ich usta ze sobą. Nie był to nadzwyczajny pocałunek. Nie było w nim w żadnym stopniu pożądania, za to intensywnie przesiąknięty był pozytywnymi uczuciami skierowanymi do obu osób.

Szatyn poczuł się w tej chwili, jakby był najszczęśliwszym człowiekiem stąpającym po ziemi, a jednocześnie jego serce przekuwały drobne szpileczki, powodując tym u niego cierpienie. Obejmowała go radość po usłyszeniu tych istotnych dla niego słów, jednak zdawał sobie sprawę, że nie może brać ich na poważnie, ponieważ starszy nie zna jeszcze prawdy. Tak dwa różne uczucia mieszały się w nim, doprowadzając go do chęci rozpłakania się nad swoim beznadziejnym losem, jednak nie pozwolił na to, nie chcąc psuć chwili. Nie miał pewności, czy za niedługo te słodkie i przepełnione uczuciem pocałunki nie zapiszą się do historii i już nigdy nie przyjdzie mu zasmakować ust Jeona.

×××
Macie już trzeci pod rząd.

Oh i w następnym rozdziale myślę, że będzie się trochę działo ;>

(Nie)szczęśliwe życzenie | VKOOK & YOONMIN // ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz