4

17 2 2
                                    

Jest godzina 8:34

Znalazłą dziewczynę wzięłam do siebie. Nie chce by ktokolwiek dowiedział się co działo się pare godzin temu. Musieli ją lekko operować ale mam nadzieje że wszystko już z nią okey, nie chce żeby jakaś wariatka się do mnie przyczepiła i dziękowała przez rok za ratunek. Nie potrzebuje tego. Chociaż sądząc po tym jak dziewczyna próbowała walczyć z oprawcami sądzę, że nie jest to natrętna wariatka.

A wracając do rzeczywistości siedzę teraz w salonie na kanapie i czekam na jakikolwiek znak od Mikaela. Miał mi załatwić asystenta, a nie odzywa się od akcji w szpitalu. Zastanawia mnie również co z O'brienem i co takiego zostawił w komórkowych notatkach. Tak nadal nie wiem gdyż zostały one usunięte i za cholerę nie można ich odzyskać.

Nagle z ponownego letargu myśli wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam do wyjścia i zarazem wejścia do mieszkania i przekręciłam klucz otwierając drzwi. W ogóle nie byłam zdziwiona patrzeniem na osobę, która stoi przede mną w czarnych spodniach i bordowej koszulce.

-Dzień Dobry, w czym mogę pomóc? - zapytałam z ironią i uśmiechnęłam się na tyle słodko że kwasy z żołądka podeszły mi do gardła.
-Dzień Dobry, jakby nie był to problem to mogłabyś mi w czymś pomóc. - również zaczął grać słodkiego faceta... jakby ktoś się jeszcze nie domyślił to przede mną stał Dylan O'brien. Po wypowiedzianych przez niego słowach nie chciało mi się kontynuować dalej tej szopki więc mój uśmiech zniknął wraz z ręką z klamki. Ręce założyłam na piersiach i oparłam się o futrynę.
-Czego chcesz O'brien. - powiedziałam poważnie co chyba nie do końca musiało brzmieć aż tak poważnie jak zazwyczaj gdyż w zaistaniała sytuacji byłam w czarnych krótkich spodenkach i za dużej białej koszulce z Marvela. Na dodatek moje włosy to była istne siano. Poskręcane, mokre i co najgorsze były roztrzepane.
-Dzisiaj rano zabito 3 ludzi w uliczce Croosevout. Chce wiedzieć czy to nie ty... bo podobno mieli jakąś dziewczynę dostarczyć do jakiegoś gościa który dał za nią ponad 23 miliony dolarów. - powiedział i zdjął okulary z włosów, i powiesił je na dekolcie bluzki. No tak początek lipca to dosyć słoneczne dni.
-Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć, i w ogóle co Cie to obchodzi kto zabił tych ludzi? - zapytałam wrednie a ten bezczelnie wtargnął mi do mieszkania - nie przypominam sobie żebym Cie tu zapraszała, wyjdź z mojego mieszkania.
-Clive jakby nie było troszczę się o ludzi, którzy mnie interesują, a poza tym Ci ludzie byli od znajomego mojego ojca, który jak pewnie wiesz razem ze mną prowadzi firmę i to nie byle jaką i my również mieszamy się w różne ciemne interesy, a mój ojciec obiecał temu znajomemu, że znajdzie sprawcę śmierci jego trójki ludzi i znajdzie również dziewczynę, więc z laski swojej powiedz czy to ty bo mogę jeszcze wszystko odkręcić! - krzyknął a mnie coś zakuło w klatce piersiowej... martwił się o mnie. Poza tym czy on myśli, że jestem małym dzieckiem, które nie wie co to jest świat?! My się znamy nawet nie cały dzień! Wiem o nim tyle co nic a ten się o mnie martwi!
-W dupie mam twojego ojca, bo mogę wykonać jeden telefon a on po godzinie będzie na sekcji zwłok! I tak to ja ich zabiłam, zadowolony?! Nikomu nie pozwolę by porywał kobiety bez ich zgody, słyszysz?! I nie martw się o mnie bo znamy się pare godzin! - wykrzyczałam mu w twarz i powoli wciągnęłam powietrze do płuc.
-Po pierwsze i najważniejsze to ja tu mam nad wszystkim kontrolę. Po drugie mi nie rozkazuj bo twoje krzyki nic nie zdziałają. A tak poza tym oddaj dziewczynę bo będziesz miała problemy. - powiedział twardo ustalając jakieś śmieszne zasady. W tym momencie chciałam tylko dwóch rzeczy. Pierwsza: jak najszybciej go zabić, Druga: Śmiać się w niebo głosy z jego głupich zasad.
-Nachodzisz mnie w moim mieszkaniu i jeszcze  masz czelność stawiać mi warunki - roześmiałam się i pokazałam na siebie palcem. - Wynos się stąd bo zaraz zrobi się nieprzyjemnie. - dopowiedziałam twardo i wskazałam głową na drzwi.
-Nie wyjdę stąd dopóki nie znajdę dziewczyny, więc przeszukań całe to mieszkanie nie zważając na Ciebie. - uśmiechnął się cwaniacko i zaczął kierować się do korytarzu z pokojami.
-Chyba sobie śnisz! - krzyknęłam i zagrodziłam mu drogę do drzwi pierwszego pokoju.
-Odejdź Clive bo będę musiał użyć siły. - zawarczał, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
-O'brien ostatnia szansa na wyjście z tego mieszkania.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby i wyjęłam wcześniej zlokalizowany pistolet zza jego paska.
-Aalija nie chcesz mnie kurwa zdenerwować. - również wycedził przez zaciśnięte zęby i trochę się odsuną.
-Wypierdalaj stąd O'brien i nie chce Cie tu więcej widzieć. - warknęłam przystawiając mu pistolet do brzucha.
Mężczyzna zacisnął pięści i obdarzając mnie ostatnim spojrzeniem zaczął kierować się do wyjścia.

We Are Forever | Dylan O'brienWhere stories live. Discover now