17. Wielka bitwa część 1: Rozdzielenie.

76 8 4
                                    

Milczący wpatrywali sie w siebie. Cały ranek przygotowywali się do szturmu na zamek. Chociaż słońca nie było jeszcze widać. Plan zakładał jasno, że Sunset z kryształami oraz Luna zajmą się jej wysokością, a reszta w tym czasie uda się do jaskiń, gdzie przebywała reszta. Jakimś sposobem musieli obudzić Celestie. Walka bez Twilight wydawała się owiele trudniejsza ponad to, to właśnie ona zawsze wymyśliła dobry plan. Szerzej mówiąc ten nie był za dobry.

Słońce jeszcze całkowicie nie pojawiło się nad horyzontem, kiedy oni wyruszyli. Dark Crystal prowadził armię pospolitych kucyków z Ponyville, chociaż one nie koniecznie potrafiły walczyć to i tak było czuć u nich ducha walki. Przytulił się na pożegnanie z Starlight. Obiecał jej, że gdy tylko pokona wojska będące kiedyś pod jego komendą to przyjdzie im z pomocą. Stralight Glimmer lekko zarumieniona oraz z wielkimi obawami co do wszystkiego w głowie poprowadziła Spike, Rarity oraz Pinkie pod mury Canterlotu. O dzisiejszym dniu będą słuchać legend przy zimowym palenisku. Jeśli wszystko pójdzie dobrze z planem. To jutro nastanie nowy dzień, a każdy będzie się radować. Święto z tej okazji będzie trwać tydzień. Tak Starlight lubiła myśleć o takim przebiegu sprawy. Zerkneła kontem oka na nowego przyjaciela chowającego miecz, lecz nie zakładającego chełmu po czym ruszyła przed siebie.

Sunset również pełna obaw dziś nie mogła się zawachać, choć spoglądając na Lunę serce jej pękało. Księżniczka wydawała sie być nieobecna miała mętny wzrok. Było pewne, iż jest to dla niej trudne, przecież walka nawet z byłymi przyjaciółmi dla jednej że stron zawsze będzie ciężka. Zawsze.

Sunset wzięła gleboki oddech użyła mocy, a kryształy podniosły się i otoczyły ją. Podniosła wysoko skrzydła czując przypływ mocy. Nie mogła sobie pozwolić na błąd nie teraz nie po tylu już popełnionych.

-Jestem gotowa!- Jej głos poniósł się echem po otoczeniu, stała dumnie. Luna nie wydawała się zaskoczona jednak Sunset Shimmer poczuła jak blisko niej zabiera się mrok. Księżniczką używała swojej najmroczniejszej mocy. Luna ruszyła do swojej komnaty, po czym zniknęła na korytarzu. Powiedziała, iż zaraz dołączy do reszty. Udała się w miejsce zapomiane przez świat. Do starwgo zamku, do komnat ukrytych za wieloma pułapkami. Do pomieszczenia tak starego, iż pleśń unosiła sie w powietrzu. Luna jednak nie wzdrygnęła się ma myśl o pajęczynach czy robactwie. Sunęła po ziemi przyciągana tajemniczą mocą przed siebie. Mijającą flakoniki, prubówki i eliksiry. Zatrzymała sie przed srebrną zbroją pomimo tylu wieków po walce z królem Sombrą u boku siostry ta zbroja z błękitnymi kryształkami i najostrzejszym mieczem, którego ostrze nie stępiało mimo tylu lat. Westchnęła i przetarła skrzydłem stal.

Ubrała się w zbroję gotowa do walki. Słyszała w cieniu szepty, słyszała dawną złą siebie. Nigdy nie zapomni tamtych chwil. Tak samo jak jej przyjaciółka.

Sunset widziała jak na przodzie ich szeregu pojawia się Księżniczka Nocy ubrana w zbroję z mieczem trzymanym dzięki mocy. Minę miała skupioną wpatrywała się w błyszczący zamek. Świecił się dzięki porannym słońcu. Luna uznała to za dobry omen.

Wszyscy uzbrojeni ruszyli w stronę Cabterlotu. Mroczna władczyni patrzyła przez okno na zbliżających się najeźdźców. Chociaż była jeszcze osłabiona to była pewna, iż da radę ich pokonać. Zaśmiała się cicho, zleciła nowym podkomendym, by ruszyli całą armią. Ona zaś sama musi się przygotować. Uczesała falującą grzywę, podkreśliła oczy oraz wybrała najznakomitszną suknię. Na taką okazję nie mogła wybrać niczego innego. Przecież nie założy zbroi jak pospolity żołnierz. Musi się wyróżniać musi wyglądać pięknie. Nieksazitelnie jak mrok, nie nie jak mrok tylko jak sama Niosąca Śmierć. Tak ten tytuł owiele lepiej się jej podobał. Wyszła z swoich komnat skierowała się na dziedziniec. Był opustoszały, gdzie niegdzie przemieszczane przez wiatr sunęły stare gazety. Witryny sklepów już dawno zabito dechami, a niepielegnowane drzewa w alejach,  zwiędły albo rozrosły się nieznacznie. Chaos jednoczyły się z ciszą. Wojska wyprzedziły ją, ruszając na podbój ostatniej grupy partyzantów na czele z jej dawną znajomą. Pomyśleć, iż to ona kiedyś pragnęła tak walczyć. Od dziś się to skończy od dziś nastaną nowe czasy.

Luna z krzykiem, który przyjął tłum za nią wpadła z impetem przez bramy na wyśmienicie wyposażone i wyszkolone wojsko wroga. Powaliła kilkunastu zaklęciem. Wypuściła swój nocy mrok i sunęła dalej. Sunset raziła ich mocą kryształów. Część jednak wyjęła miecze atakując złączone siły jednorożców, pegazów oraz kucyków. Walka był zaciekła i krwawa wielu poniosło ciężkie rany. Stralight bardzo nie chiała tego robić, ale z żalem przeniosła siebie oraz Pinkie, Rarity i Spika tam gdzie zamienieni w kamień czekali pezyjaciele oraz prawowita władczyni.

Dark Crystal ciął, unikał cięć oraz skakał i kopał. Widział jak jego najlepsza przyjaciółka, do której żywił uczucie znika. Wiedział, że sobie poradzi nie to co on. Jednak był znany z tego, iż najlepiej włączył oraz myślał strategicznie, przecież inaczej nie wybrali, by go na kapitana. Przez chwilę nie uwagi został pchnięty na ziemię, przejechał po karmieniu i syknął z bólu. Poczuł ciepło na czole, a następnie krew ściekającom mu na oczy. Przetarł szybko ranę. Wstał cały roztrzęsiony, wzrok tylko na chwilę się mu zamazał. Dosiegnął miecza, by spowrotem pochłonąć się w wir walki.

Luna i Sunset oddzielone od reszty pojawiły się na dziedzińcu. Szybko poradziły sobie z strażą, następnie wtargnęła do zamku. Cisza. Mrok. Nic innego nie dało się spostrzec. Znieruchomiały, gdy usłyszały śmiech, a następnie błysk wystrzelony w miejsce, w którym obie stały. Luna odskoczyła padając obok. Pomarańczowa alikorn stworzyła tarczę jednak to nie pomogło i wylądowała na drzwiach. Luna bez zawachnia wzleciała goniąc Sunlight. Tamta odbijała się od ścian, a promień z jej rogu co chwilę błyskał próbując dopaść Księżniczkę Nocy. Luna używając swoje mocy wystrzeliła w górę. Druga pognała za nią. Dach rozleciał się, a one stanęły na przeciwko siebie. Chmury byłyskawicznie znalazły się na niebie, a na nich runął zimny deszcz.

Luna z Sunlight strzelały w siebie pociskami, gdy błyskawice rozdzierały niebo. Między nimi niknęły pioruny. Na twarzy władczyni raz malowała się wściekłość, a raz uśmiech. Cała podarta ciemną suknia owiewała nią. Wiatr wiał tak szaleńczo, że ledwo obie trzymały się w powietrzu. Luna strzeliła, a tamta z hukiem runęła na zniszoczny dach. Szybko jednak zrewanżowała się, a granatowa alikorn robiąc unik dostała w skrzydło. Wokół niej pojawiła się bańka, w której stanęła z uśmiechem. Wtedy właśnie szara władczyni skoczyła w dół pałacu zbliżając się do Sunset. Klacz podniosła się z ziemi jedno oko miała zamknięte, a grzywa całkiem się rozczochrała. Ułożyła w pewnej konstelacji kryształy i wymierzyła promień. Popielata alikorn szaleńczo się uśmiechnęła, po czym przygotowała się do ataku. Luna w zdumieniu patrzyła na to co się dzieje szybko popędziła w storę Sunset Shimmer.

     Cdn
Zaczynamy ostatni akt. Już niedługo szkoła się zaczyna, ale na razie cieszmy się tym co zostało z wakacji.

My Little Pony: Powrót do korzeni (Zakończone)Место, где живут истории. Откройте их для себя