19. Wielka bitwa część 3: Upadek.

82 8 8
                                    

Luna zauważyła blask, który rozświetlał jasność. Jednak tym blaskiem okazały się kryształy. Sunlight pochwyciła je. Grzywa jej zafalowała, oczy rozbłysły, a skrzydła powiększyły się. Stała się tak, potężna iż nikt nie mógł już jej pokonać. Luna z Sunset ledwo dawały radę, gdy miały po swojej stronie kryształy, lecz teraz obawiała się, że to koniec. Próbowała podpełznąć do drugiej alikorn jednak zatrzymał ją strzał mocy z rogu.

-Wygrałam droga Luno! Muhaha... udało mi się! Już nikt mnie nie powstrzyma. Nie ma nikogo...- wzięła za pomocą mocy księżniczkę do góry nad dach Canterlotu- kto, by mnie pokonał- dokończyła szepcząc to do ucha granatowej klaczy.

Luna odwróciła wzrok na małą armię kucyków i innych niezwykłych postaci.

-Myślisz, że się nad nimi zlituje? Iż daruję komuś życie chociaż każdy z nich dybał na moje! Mylisz się i to bardzo!- Runęła jak grom z jasnego nieba na armię. Oni próbowali do niej podejść, lecz była zbyt potężna. Jednych zamroziła innych rozwiała, aż polecieli na ściany i drzewa.- Nikt mnie nie pokona!

Luna nie mogła na to patrzeć nie chciała widzieć jak te bezbronne wobec niej kucyki usiłują walczyć.

-Nakazuje ci patrzeć!- odwróciła ją mocą.

- Nie proszę!- z ust wyrwał jej się szloch, a po policzkach spływały łzy łącząc się z ulewą deszczu wokół nich. Wydawało się, że nadzieja przepadła.

-Moja generał, czyżbyś mnie zdradziła.- Czarna klacz zawachała się patrząc wielkimi oczyma na Dark Crystal, który kiwał głową.

-Oczywiście, że nie! Wasza Wysokość! Muszę być lojalna wobec władcy.

-Dobrze więc.

Dark Crystal, wydawał się bardzo zawiedziony, nie spojrzał już na nią nie potrafił. Ona zaś również odwróciła wzrok spojrzała w górę. Krople deszczu wydawały się łagodzić wściekłość w niej samej. Odwróciła się idąc w storę swojego wojska wycofując go.

-Pomyliłem się co do ciebie- szepnął ledwo mogąc złapać oddech. Wydawało się, że ona nic nie powie jednak lekko pochyliła głowę mówiąc.

-Najwidoczniej.

Starlight Glimmer nie myślała o nim, o tym wspaniałym oraz walecznym ogierze. Nie miała czasu, czuła jak zaklęcie słabnie.

-Celestia, oni tam umierają! A nie muszą! Robią to dla Equestri do jasnej Celestii!

Celestia wpatrywała się w mroczne postacie, które tryumfowały nad nimi.

-Pragniesz, by wszystkie te lata pokoju  i nauki o przyjaźni poszły na marnę! Pragniesz się poddać?

Nadal milczenie.

-Jak chcesz! Będę musiała sobie najwidoczniej sama poradzić! Zależało mi na twojej pomocy i Lunie i Sunset Shimmer, która dzielenie stawia opór obok twojej siostry. We dwie nie dają rady. We dwie umierają, gdy...! Ty! Użalasz się nad sobą!

Celestii oczy zabłysły znajomym blaskiem, a światłość wydawała się od niej rozchodzić niszcząc cienie. Wstała, łańcuchy pękły.

-Sunset Shimmer przybyła tu?

- Tak, bez niej nikt, by sobie nie poradził. Jest naprawdę silna.

-Musimy jej pomóc. Musimy pomóc im wszystkim.- Celestia podniosła się dumnie.

Całą jaskinie oświetlił blask od Celestii. Kamień na pozostałych obrończyniach rozpadł się, a one opadły. Otworzyły oczy, a przyjaciółki i Spike rzuciły się na nie do uścisków.

My Little Pony: Powrót do korzeni (Zakończone)Where stories live. Discover now